Nauczycielka powiedziała, iż "dzieci są problemem rodziców". Matka: "To było jak wyrok"

mamadu.pl 3 godzin temu
"Zaprowadziłam moją córkę do przedszkola pełna nadziei, iż będzie bezpieczna i dobrze zaopiekowana. Kiedy usłyszałam od nauczycielki, iż 'dzieci są problemem rodziców', poczułam się kompletnie zdruzgotana. To był prawdziwy cios, bo przecież każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej, prawda?" – napisała do nas Hanna.


Samotne macierzyństwo to codzienna walka


"Wychowuję córkę sama. Nie mam nikogo, kto mógłby mnie wesprzeć na co dzień – wszystko jest na mojej głowie. Praca, zakupy, lekarze, dom, pranie, rachunki. I jeszcze przedszkole. Każdego ranka staram się, by córka była uśmiechnięta i gotowa na nowy dzień. Ale nie jestem idealna. Czasem, w całym tym pośpiechu, zapomnę włożyć jej śniadaniówkę do plecaka. Czasem nie zdążę uprasować bluzki, bo w nocy nie spałam przez gorączkę, ból zęba czy po prostu – przemęczenie. Każdemu się zdarza. Naprawdę się staram.

Gdy zaprowadzam córkę do przedszkola, robię to z wiarą, iż będzie tam bezpieczna, otoczona troską i zrozumieniem. Przedszkole to przecież miejsce, gdzie dzieci uczą się nie tylko literek i cyferek, ale też emocji, relacji, wspólnego życia. Wierzyłam, iż nauczycielki patrzą na dzieci sercem – i jeżeli coś zauważą, to zareagują, pomogą, odezwą się. Że jeżeli mojej córce czegoś zabraknie, to nie zostanie to pominięte z obojętnością. Że ktoś poda jej rękę, a nie odwróci wzrok.

Usłyszałam coś, co mnie zmroziło


Ostatnio przeżyłam jednak ogromny zawód. Gdy odebrałam córkę z przedszkola, jedna z nauczycielek powiedziała mi: 'Proszę pani, dzieci to problem rodziców'. Powiedziała to w odpowiedzi na moją uwagę, iż może można było pomóc córce, która przyszła bez śniadaniówki. Stałam osłupiała. Przecież zapisałam ją do przedszkola właśnie po to, by miała opiekę, bym mogła pracować, by ktoś był przy niej, kiedy ja nie dam rady. To zdanie – 'dzieci są problemem rodziców' – zabrzmiało dla mnie jak wyrok.

Czułam się, jakby ktoś mi powiedział: 'Twoje dziecko nas nie obchodzi. Radź sobie sama'. Jakby opieka i empatia kończyły się na wejściu do sali. Ale przecież nie każde dziecko ma codziennie wszystko dopięte na ostatni guzik. Nie każde dziecko ma idealną fryzurę, perfekcyjnie zapakowaną kanapkę, zestaw ubrań jak z reklamy. Czasem się coś gubi. Czasem coś nie wychodzi. I właśnie w takich momentach liczymy na to, iż ktoś z dorosłych to zauważy. Że w przedszkolu ktoś powie: 'chodź, pomożemy'.

Nie oczekuję cudów. Oczekuję człowieczeństwa


Nie chcę, żeby ktoś robił za mnie wszystko. Wiem, iż to ja jestem mamą. Ale chciałabym, żeby przedszkole było miejscem wsparcia, nie oceniania. Miejscem, gdzie moje dziecko nie usłyszy: 'Nie masz wody w śniadaniówce? To twój problem', ale raczej: 'Zobaczymy, co możemy z tym zrobić'. To naprawdę nie wymaga wiele. Tylko odrobiny serca.

Drodzy nauczyciele. Wiem, iż wasza praca jest trudna. Wiem, iż czasem brakuje cierpliwości, sił, empatii. Ale pamiętajcie – jesteście ogromnie ważni w życiu naszych dzieci. Przedszkole jest ich drugim domem. I choćbyśmy my, rodzice, popełniali błędy – jesteście tam po to, by dzieci czuły się bezpieczne. Nie oceniajcie nas. Pomóżcie nam. Bo dzieci nie są 'problemem rodziców'. Dzieci są naszą wspólną odpowiedzialnością".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału