Nauczycielka pozwoliła uczniom robić zadania w parach. "Ściągali z internetu. Nie wiedzieli nawet, jaki omawiamy wiek"

gazeta.pl 6 godzin temu
"Na moim przedmiocie można mieć zeszyt i z niego korzystać. Zrobiłam podsumowanie, omówiłam wszystko, dałam to samo z innymi liczbami. I co? 20 jedynek na 25 piszących osób" - pisze jedna z nauczycielek, która nie może zrozumieć współczesnych uczniów.W jednym z artykułów pisaliśmy o nauczycielce, która podczas niektórych sprawdzianów, testów i kartkówek pozwala uczniom korzystać z zeszytów. Efekty? Rozczarowujące. W pierwszym terminie potrafi pojawić się 14 jedynek, cztery dwójki, trzy trójki i ledwie cztery czwórki. Problem polega na tym, iż uczniowie często nie uważają na lekcjach, nie uzupełniają zeszytów i koniec końców podczas sprawdzianu nie mają z czego korzystać. Pod artykułem, który udostępniliśmy na profilu eDziecko.pl, pojawiła się lawina komentarzy. To, co piszą czytelnicy, maluje niewesoły obraz współczesnej młodzieży.
REKLAMA






Zobacz wideo

Dzieci konsultują się ze sztuczną inteligencją. "W szkole powinny być rozmowy"



Z notatek też trzeba umieć korzystaćJedna z nauczycielek przyznała, iż czasem zamiast sprawdzianu robi uczniom pracę z podręcznikiem. Wydawałoby się, iż proste. A jednak pierwsze pytania to: "Która strona? Jaki dział?". Dodaje też: "Jedni podczas pracy w parach chcieli być przebiegli i pięknie ściągnęli z internetu informacje o zjednoczeniu Niemiec. Nie wiedzieli nawet, iż omawiamy XIX, a nie XX wiek".Kolejna nauczycielka podzieliła się z nami jeszcze bardziej wymowną historią. "Na moim przedmiocie można mieć zeszyt i z niego korzystać. Zrobiłam podsumowanie, omówiłam wszystko, dałam to samo z innymi liczbami. I co? 20 jedynek na 25 piszących osób. Podsumowanie to rozwiązanie zadań. Dałam na poprawę to samo zadanie, które było na sprawdzianie. I co? 16 jedynek. I czemu mnie to nie dziwi" - zaznacza.Wydaje się, iż jedna z komentujących osób trafiła w samo sedno. "Bo z własnych notatek i ze ściągi też trzeba potrafić korzystać. Niestety, to jest pokłosie odrabiania lekcji i robienia klasówek z czatem GPT…". I trudno chyba się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Może to wina rodziców?W komentarzach pojawiły się również głosy, iż odpowiedzialność nie leży wyłącznie po stronie uczniów. Niektórzy zwracają uwagę na brak wsparcia w domu. "Rodzice nie pomagają dzieciom w nauce w domu i tak się to kończy. Jak to dziecko ma sobie coś utrwalić, skoro nie trzeba teraz choćby prac domowych odrabiać? A jak dostanie laczka za kartkówkę, to rodzic z porutą przychodzi i wywiera presję na nauczycielach. Kiedyś to było nie do pomyślenia" - pisze jeden z mężczyzn. Warto jednak pamiętać, by zbyt pochopnie nie oceniać uczniów i nie wrzucać ich wszystkich do jednego worka. Czasami lepiej postawić na zrozumienie i wsparcie niż krytykę i ocenianie.


A Ty, jakie masz zdanie na ten temat? Co sądzisz o współczesnych uczniach i nauczycielach? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl. Gwarantujemy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału