Nauczycielka: "Rodzice dzieci z mojej klasy żądają niemożliwego. To już jakaś paranoja"

mamadu.pl 3 tygodni temu
Iza, nauczycielka języka polskiego, nie kryje frustracji – rodzice jej uczniów coraz częściej traktują ją jak prywatną korepetytorkę i asystentkę. Oczekują niemal całodobowej dostępności. Czy rola nauczyciela zmieniła się tak bardzo, iż teraz ma on przejmować odpowiedzialność za naukę dzieci także poza szkołą?


Jestem nauczycielką języka polskiego w szkole podstawowej i wychowawczynią, i muszę przyznać, iż rodzice moich uczniów żądają rzeczy niemożliwych. Każdy rok szkolny przynosi nowe wyzwania, ale to, czego doświadczam od jakiegoś czasu, przekracza wszelkie granice. Wydawałoby się, iż moja rola polega na nauczaniu, ale oczekiwania rodziców sprawiają, iż czuję się jak prywatna korepetytorka, sekretarka i asystentka ich dzieci przez całą dobę.

Nauczyciel XXI: asystent rodzica


Najbardziej absurdalnym wymaganiem jest wysyłanie zdjęć tego, co było robione na lekcji. Rodzice żądają, bym po każdej lekcji przesyłała im dokładne notatki, zdjęcia tablicy, czasem zdjęcia stron z podręcznika, które omawialiśmy. Kiedy się opieram, słyszę, iż "dziecko nie zanotowało" albo "nie rozumie polecenia". Czasami mam wrażenie, iż rodzice wyręczają dzieci w myśleniu i organizacji pracy, a przy tym wydaje im się, iż mój czas jest z gumy.

Innym problemem są korepetycje po godzinach. Otrzymuję wiadomości na Librusie, przez e-mail, a choćby na prywatnym telefonie (którego numer kiedyś podałam i teraz żałuję), z prośbą o wytłumaczenie materiału indywidualnie. Miałam taką mamę, w zeszłym roku jej syn zmienił szkołę, ona oczekiwała, iż będę dostępna codziennie, żeby tłumaczyć lekcje, bo "dziecko nie nadąża". A przecież na lekcji wszystko tłumaczę, jest czas na pytania, są materiały w podręczniku, ćwiczenia, a choćby dostępne online pomoce naukowe.

Z roku na rok rodzice są coraz gorsi


Ferie zimowe, które niedawno się skończyły, powinny być czasem odpoczynku, ale nic z tego. Musiałam zrobić trochę rzeczy do pracy, ale przede wszystkim byłam zestresowana powrotem i tym, co mnie czeka. Kolejnymi miesiącami przepychanek z rodzicami. Żeby nie było, nie wszyscy rodzice są tacy. Z niektórymi kooperacja układa się naprawdę wzorowo. Mam jednak wrażenie, iż im jestem starsza i im większe mam doświadczenie, tym mocniej stawiam granice, a rodzicom się to nie podoba.

Jestem nauczycielką, a nie opiekunką na każde zawołanie. Mam swoje życie, swoje dzieci i obowiązki. Staram się jak najlepiej uczyć dzieci, ale nie mogę całodobowo kontrolować ich nauki. Oczekiwania niektórych rodziców są już tak absurdalne, iż zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle można jeszcze mówić o samodzielności uczniów.

Idź do oryginalnego materiału