To nie Dzień Kobiet. To cyrk
"Pracuję jako nauczycielka od kilkunastu lat i widziałam już naprawdę wiele. Widziałam uczniów, którzy w ostatniej chwili biegli do kiosku po goździka dla wychowawczyni. Widziałam klasy, które w tajemnicy przygotowywały laurki i wspólny występ dla nauczycielek. Widziałam też rodziców, którzy, chcąc dobrze, delikatnie mówiąc – przesadzali. Ale to, co wydarzyło się w tym roku, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dzień Kobiet w mojej klasie zamienił się w istny pokaz luksusu i rywalizacji, a ja zaczęłam się zastanawiać, kto tak naprawdę na tym wszystkim korzysta.
Dzień Kobiet, czyli kto kupi droższy prezent
Dzień Kobiet to – a raczej powinno być – święto pełne ciepła, drobnych gestów i symbolicznych upominków. Zawsze cieszyło mnie, kiedy uczniowie własnoręcznie robili kartki albo wręczali nauczycielkom małe bukieciki. W końcu chodzi o pamięć, o szacunek, o pokazanie, iż kobiety w naszym życiu są ważne. W tym roku jednak moi
uczniowie nie mieli za wiele do powiedzenia w kwestii prezentów. Wszystko przejęli rodzice. I tak zamiast drobnych upominków, w pokoju nauczycielskim pojawiły się torby z ekskluzywnymi kosmetykami, drogie bukiety w ozdobnych wazonach, a nawet… biżuteria. Tak, dobrze czytacie – biżuteria. Pierścionki, bransoletki, a jedna z koleżanek dostała choćby złote kolczyki.
Gdzie podziała się symbolika tego święta?
Siedząc wśród tych wszystkich upominków, czułam się dziwnie. Z jednej strony miło,
że ktoś docenia moją pracę. Ale z drugiej – gdzie w tym wszystkim podziała się symbolika Dnia Kobiet? Od kiedy to święto stało się pokazem materialnego statusu? Czy naprawdę chodzi o to, żeby wręczyć nauczycielce jak najdroższy prezent, zamiast po prostu pokazać, iż się ją szanuje i lubi?
Bo przecież w tej rywalizacji nie chodziło o mnie, o koleżanki z pracy czy o inne nauczycielki. To była bitwa rodziców, którzy prześcigali się w tym, kto okaże się bardziej hojny. Czułam się jak przypadkowy uczestnik konkursu na 'najbardziej ekskluzywny upominek dla nauczycielki'.
Kto na tym tak naprawdę zyskuje?
Odpowiedź jest prosta: na pewno nie dzieci. Bo to nie one wybierały te wszystkie drogie prezenty, nie one wręczały je z prawdziwą euforią i dumą. One po prostu patrzyły, jak rodzice odhaczają kolejne punkty w swoim wyścigu. A przecież Dzień Kobiet mógłby wyglądać inaczej. Może wystarczyłoby, żeby dzieci same zrobiły kartki, narysowały coś od siebie albo po prostu przyszły i powiedziały 'wszystkiego najlepszego'. To byłyby momenty, które zostają w pamięci. A tak? Mam wrażenie, iż za rok znowu dostanę drogi krem do twarzy, który i tak odłożę na półkę".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).