O szkole stanowią ci, który nie są nauczycielami
Pewnie nie powinnam tego pisać. Pewnie powinnam zacisnąć zęby i robić swoje, jak przez ostatnie dwadzieścia lat. Ale jestem już zmęczona. Nie zmęczona dziećmi – bo uczniów kocham i dla nich tu jestem. choćby nie rodzicami, z którymi kooperacja w ostatnich latach jest coraz trudniejsza. Jestem zmęczona chaosem, w którym przyszło mi pracować, i pretensjami, które spadają na mnie z każdej strony, choć nie ja ten chaos wywołałam.
Muszę powiedzieć to głośno: jestem sfrustrowana. Mam dość sytuacji, w której rodzice wytykają mi coś, za co tak naprawdę nie powinnam ponosić odpowiedzialności. A przecież to nie my, nauczyciele, wymyślamy przepisy. To politycy, którzy często nie mają pojęcia, jak wygląda prawdziwa szkoła i nauczanie dzieci i młodzieży. I właśnie oni wprowadzają zamęt, który potem my musimy tłumaczyć uczniom i ich rodzicom.
Najlepszym przykładem są prace domowe. Przez ostatni rok słyszałam tyle sprzecznych informacji, iż już sama nie wiedziałam, co mogę, a czego nie. Najpierw MEN ogłaszał, iż od kwietnia 2024 koniec z pracami domowymi – więc przestaliśmy zadawać choćby krótkie ćwiczenia, które miały pomóc dzieciom utrwalać wiedzę, ćwiczyć pisanie, czytanie, rozwijać motorykę. Wiele z nas bało się choćby poprosić uczniów o przeczytanie fragmentu lektury, żeby nie zostać posądzonym o łamanie prawa.
Nauczyciele dostają sprzeczne wytyczne
A teraz słyszymy, iż zadawać można, tylko nie wolno oceniać. Przepraszam bardzo – to w końcu mamy zadawać czy nie? Mamy wierzyć w nasze doświadczenie i intuicję, czy ciągle patrzeć przez ramię, czy przypadkiem nie powiedziałyśmy czegoś, co jutro będzie "politycznie niepoprawne"? Albo rodzice ucznia przyjdą do mnie z oskarżeniem, iż łamię prawo?
Chcę uczyć dzieci i młodzież najlepiej, jak potrafię, a nie tłumaczyć się z każdej decyzji. Mam dość tego, iż w oczach niektórych rodziców to my jesteśmy winni temu, iż dzieci są zdezorientowane. A może by tak w końcu ktoś zapytał, jak się czuje nauczyciel, który z dnia na dzień musi zmieniać metody pracy, bo ktoś na górze wymyślił nową ideę bez konsultacji z praktykami?
Wiecie, iż my, nauczyciele, też chcemy, żeby dzieci były mądre, interesujące świata i dobrze przygotowane do życia? Chcemy bardzo, bo takie efekty naszej pracy najbardziej uskrzydlają. Ale do tego potrzeba jasnych zasad, zaufania i spokoju. A nie ciągłej zmiany kierunku, jak chorągiewka na wietrze.