"Nauczycielka wezwała mnie na rozmowę o synu. To, co powiedziała, zwaliło mnie z nóg"

mamadu.pl 2 tygodni temu
Niektóre rozmowy z nauczycielami wywołują u rodziców stres – zwłaszcza gdy niespodziewanie zostają wezwani do szkoły. Często myśli się wtedy o kłopotach, złym zachowaniu czy problemach w nauce. Jednak czasem to, co usłyszymy, nie tylko nas zaskakuje, ale też wzrusza do łez i napawa ogromną dumą.


Gdy wychowawczyni mojego syna zaprosiła mnie na rozmowę, byłam przekonana, iż chodzi o jakieś kłopoty. W końcu w siódmej klasie dzieci potrafią mieć różne pomysły, a nauczyciele rzadko wzywają rodziców bez powodu. Niedługo egzamin ósmoklasisty itd. Przez całą drogę do szkoły zastanawiałam się, co takiego zrobił. Może rozmawia na lekcjach? A może coś przeskrobał na przerwie? Regularnie sprawdzam Librusa, poza tym rozmawiam z dzieckiem, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać.

Tymczasem to, co usłyszałam, zwaliło mnie z nóg.

– Pani syn codziennie dzieli się drugim śniadaniem z kolegą, który często nie ma nic do jedzenia. Nie chciał, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział.

Syn wiedział, iż tak trzeba


Zamurowało mnie. Patrzyłam na nauczycielkę, czując, jak łzy cisną mi się do oczu. Mój syn? Ten sam chłopak, który czasem marudzi przy wkładaniu naczyń do zmywarki? Któremu nie chce się siadać po szkole do książek? Który nie czyta lektur, bo są "nudne"? Nie chwalił się tym, nie mówił ani słowa. Po prostu uznał, iż tak trzeba.

Okazało się, iż jego kolega od dłuższego czasu przychodził do szkoły bez śniadania. Mój syn zauważył to i zamiast pytać, zamiast robić sensację, zaczął się dzielić swoim posiłkiem – tak, żeby nikt nie czuł się skrępowany. Ostatnio rzeczywiście brał z domu np. dwa banany albo dwa jabłka, jakiś jogurty, skyr. Myślałam, iż po prostu więcej potrzebuje w tym wieku, więc nie wnikałam.

Wychowawczyni powiedziała mi o tym, bo reszta klasy również zaczęła to dostrzegać. Ona sama chce porozmawiać z rodzicami tego chłopca, ale podobno kontakt z nimi jest dość trudny...

Ta dzisiejsza młodzież nie jest taka zła


Nie wiem, czy kiedykolwiek bym się o tym dowiedziała, gdyby nauczycielka nie postanowiła mi o tym powiedzieć. Mój syn nigdy się tym nie pochwalił. I może właśnie dlatego jestem z niego tak bardzo dumna. Nie zrobił tego dla uznania. Zrobił to, bo miał dobre serce.

Wiem, iż czasem narzekamy na dzisiejszą młodzież. Że spędzają za dużo czasu w telefonach, iż są obojętni, iż myślą tylko o sobie. Ale po tej rozmowie widzę jedno – w wielu z nich jest mnóstwo dobra. Czasem trzeba tylko się zatrzymać i je dostrzec. Anka

Idź do oryginalnego materiału