Nauczycielka: "Współcześni rodzice są jak odrzutowiec. Po rozmowie z matką popłynęły mi łzy"

mamadu.pl 3 dni temu
Świat się rozpędził i nie ma zamiaru się zatrzymać. Żyjemy w biegu, wiecznym niedoczasie, często zatracając to, co najważniejsze. Nie zauważamy tego, co mamy, nie doceniamy, co przyniósł nam los. A tym samym krzywdzimy innych. Skąd we mnie takie przemyślenia? Przeczytajcie list nadesłany przez jedną z nauczycielek, a zrozumiecie, co miałam na myśli.


Życie na innych zasadach


"Stałam ostatnio na korytarzu szkolnym i czekałam na mamę jednego z moich uczniów. Chciałam porozmawiać o jej synu – o tym, iż jest smutny, wycofany, iż coś ewidentnie go dręczy. Złapałam ją na moment, ale już po pierwszym zdaniu zobaczyłam, jak zerka na zegarek. 'Och, pani wybaczy, ale ja pędzę na pilates. Może napisze mi pani maila?'. I tyle ją widziałam. Zostałam tam sama, z niedokończonymi myślami i dziwnym uciskiem w gardle.

Nie wiem, co bardziej mnie uderzyło – ta wszechobecna pogoń czy to, iż troska o dziecko stała się sprawą do odhaczenia na liście priorytetów. Jakby świat dorosłych spraw pochłonął wszystko, choćby rozmowy, które powinny być podstawą rodzicielstwa. Widzę to coraz częściej. Rodzice przypominają odrzutowce – start, lądowanie, szybkie tankowanie i znów w górę. A dzieci? Czekają. Na chwilę uwagi, na moment czułości, na kogoś, kto nie ucieknie w kolejne 'zaraz'.

Nie piszę tego, żeby osądzać. Piszę, bo czuję smutek. Bo dzieci nie mówią wprost: 'Mamo, tato, brakuje mi ciebie'. One pokazują to zachowaniem: przygnębieniem, buntem, czasem złymi ocenami czy agresją. Tylko kto to zauważy, jeżeli wszyscy tak bardzo się spieszą?

Może warto zwolnić. Może warto raz na jakiś czas odpuścić ten pilates, ten dodatkowy projekt, ten perfekcyjnie zaplanowany dzień. Matka pobiegła, złapała syna za rękę i tyle ich widziałam.

Nie znalazła dla mnie, a tak adekwatnie dla swojego dziecka choćby 5 minut. Nie chciała słuchać, co go trapi, z czym ma problem i z jakimi szkolnymi trudnościami musi się zmierzyć. Miała to tak naprawdę w nosie, no bo pilates czekał. Zaplanowała w kalendarzu czas dla siebie i tak naprawdę nic, ani nikt nie miał już dla niej żadnego znaczenia.

Kiedy zniknęli za zakrętem, ścisnęło mnie w gardle i poczułam, jak po policzku płynie mi łza. Łza smutku i niezrozumienia".

Idź do oryginalnego materiału