Szkolne przedstawienie
"Planowałam zorganizować szkolne przedstawienie. Była to w sumie raczej... próba jego organizacji, bo wszystko rozbiło się o brak chętnych. Kiedyś to było nie do pomyślenia – uczniowie wręcz wyrywali się, żeby zagrać w jasełkach, recytować wiersze na akademii czy wcielić się w rolę księcia w szkolnym teatrzyku. A teraz? Cisza. Gdy zapytałam, kto chciałby nauczyć się roli, dzieci nagle znalazły sobie tysiąc powodów, by patrzeć w podłogę, poprawiać piórniki albo sprawdzać coś w zeszycie. Nikt, absolutnie nikt nie zgłosił się dobrowolnie!
Początkowo myślałam, iż może to trema. Może dzieciaki się wstydzą, może trzeba je delikatnie zachęcić? Ale nie, to nie to. Po prostu im się nie chce. Bo trzeba się nauczyć tekstu, bo trzeba poświęcić trochę wolnego czasu, bo 'po co mi to?'. Jakby jakikolwiek dodatkowy wysiłek był czymś niewyobrażalnym.
Zmuszona sytuacją, zaczęłam proponować konkretne role konkretnym dzieciom. Reakcje? Westchnienia, kręcenie głową, uciekanie wzrokiem, a w końcu: 'A można coś mniejszego? Może tylko statysta?' Serio?! Od kiedy bycie statystą jest marzeniem dziecka? Co się stało z ambicją?
Nie chcę generalizować, ale widzę to na każdym kroku. Dzieci, które nie potrafią skupić się dłużej niż kilka minut, które robią minimum, byle tylko mieć spokój, które rezygnują przy pierwszej przeszkodzie. Pokolenie, które wychowujemy, unika wysiłku jak ognia. Czy to ich wina? Nie. To my, dorośli, im to umożliwiamy. Dajemy im gotowe rozwiązania, wyręczamy, nie wymagamy. A potem dziwimy się, iż nie mają odwagi, by wyjść na środek i powiedzieć kilka zdań przed kolegami.
Czy naprawdę chcemy, by w przyszłości rządzili nami ludzie, którzy boją się powiedzieć jedno zdanie na forum? Bo jeżeli tak dalej pójdzie, to za kilka lat nikt nie będzie w stanie wygłosić referatu, bo wszyscy będą się bali, iż to za dużo pracy".