Szanowna Redakcjo, piszę ten list z serca, trochę w biegu, bo jak to u mamy małego dziecka, czas zawsze jest „pomiędzy”. Pomiędzy zupą a praniem, pomiędzy pracą a wieczornym czytaniem bajki. Jednak nie mogę przestać myśleć o tym, co wydarzyło się w przedszkolu.
Odebrałam synka jak zwykle. Machał rączką, miał brokat na policzku i uśmiech od ucha do ucha. Pomyślałam, iż dzień był udany. Pani poprosiła mnie na chwilę na bok, spokojnie, bez dramatów. I wtedy padło jedno zdanie: „A proszę mi powiedzieć, kiedy ostatnio spędziliście z nim czas tak całkiem bez telefonu w ręku?”.
Zaniemówiłam. Naprawdę. Stałam jak słup, a w głowie pusto. Oczywiście, iż spędzamy czas razem. Przecież gotuję, sprzątam, pytam, co było w przedszkolu. Przecież jestem obok. Tylko iż nagle zobaczyłam siebie z boku. Ja na placu zabaw, on na huśtawce, a ja niby patrzę, ale palec sam przesuwa ekran. Ja w domu, on buduje z klocków, a ja „przez minutkę” odpisuję na wiadomość. Z minutki robi się dziesięć, potem piętnaście. A dziecko po cichu odkłada klocki, bo nie ma komu pokazać wieży.
Telefon w ręku rodzica. Jak to wygląda oczami dziecka
Wróciłam do domu i im dłużej o tym myślałam, tym bardziej robiło mi się przykro. Nie dlatego, iż pani mnie oceniła. Ona nie mówiła tego z wyrzutem. Raczej z troską. Tylko ja poczułam, iż ktoś nazwał głośno to, co od dawna czaiło się gdzieś pod skórą. Że czasem jestem obok, ale nie do końca.
Dzieci są takie uważne. Widzą więcej, niż nam się wydaje. Syn potrafi powiedzieć: „Mamo, patrz na mnie”, kiedy ja wcale nie mam poczucia, iż nie patrzę. A jednak nie patrzę. Patrzę przez szybę telefonu. To nie jest to samo.
Najgorsze, iż to wchodzi w nawyk. Nie myślisz o tym. Mówisz sobie, iż musisz coś sprawdzić, iż praca, iż to ważne. I potem nagle słyszysz pytanie, które obnaża prawdę jak latarka w ciemnym pokoju.
Wina, wstyd i to trudne pytanie: co dalej
Wieczorem miałam w sobie wstyd. Taki cichy, niekrzyczący. Nie chciałam się usprawiedliwiać. Nie chciałam mówić, iż wszyscy tak mamy. Bo to, iż wszyscy coś robią, nie znaczy jeszcze, iż to jest dobre.
Pomyślałam też o swojej mamie. Ona nie miała telefonu, wiadomo. Ale miała milion obowiązków. Tylko iż ja pamiętam jej dłonie. Ciepłe, zajęte, ale obecne. Pamiętam jej wzrok, kiedy opowiadałam o czymś ważnym, choćby głupim. Chcę, żeby mój syn pamiętał mój wzrok, nie ekran.
Więc co zrobiłam. Na początku prosto: po powrocie z przedszkola odkładam telefon do szuflady. Nie na zawsze, nie na pokaz. Na godzinę, dwie. Na ten czas, który jest tylko dla nas. I wiecie co? Pierwsze dni były trudne. Ręka sama szukała telefonu. A potem przyszła ulga. Jakbym odzyskała kawałek siebie.
Jak spędzać czas z dzieckiem bez ekranu na boku
Nie wymyślam wielkich planów. Nie chodzi o to, żeby codziennie robić teatrzyk albo lekcję plastyki. Wystarczy usiąść na dywanie i być. Serio być. Zapytać, co dziecko czuje. Posłuchać do końca, choćby gdy historia o chłopcu z grupy ciągnie się w nieskończoność. Wyjść na spacer bez słuchawek. Zagrać w prostą grę. Upiec razem coś najprostszego, choćby głupie naleśniki.
Nie chcę moralizować. Sama jeszcze wczoraj szukałam usprawiedliwień. Chcę tylko powiedzieć: to pytanie z przedszkola boli, ale jest ważne. I może uratować coś, co bardzo łatwo zgubić w codziennym pędzie.
Pozdrawiam serdecznie,
Mama
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: 9 skutków dorastania przy toksycznych rodzicach. Wychodzą dopiero po trzydziestce














