Po publikacji listów Nauczycielka: W środku ferii dostałam bezczelnego maila od rodzica. "To pani obowiązek!" i Nauczycielka: "Rodzice dzieci z mojej klasy żądają niemożliwego. To już jakaś paranoja" na naszą redakcyjną skrzynkę przyszło kilka kolejnych maili od nauczycieli. Zwykle proszą o anonimowość, bo nie chcą, by ktoś ich rozpoznał. Widoczny jest jednak pewien wyraźny trend: są zmęczeni, mają dość ciągłych oskarżeń i zastanawiają się, czy ich praca ma jeszcze sens. Przeczytajcie list od Marty.
Rodzicom wszystko przeszkadza
Jestem nauczycielką historii i wychowawczynią klasy w szkole podstawowej. Zawsze staram się, aby moi uczniowie mogli nie tylko zdobywać wiedzę z podręczników, ale także poznawać historię na żywo. Dlatego zorganizowałam dla nich całodniową wycieczkę do Warszawy – pełną ciekawych atrakcji, wizyt w muzeach i miejscach pamięci. Jednak kiedy wróciłam do domu po tym intensywnym dniu, w mojej skrzynce mailowej czekała na mnie prawdziwa lawina wiadomości… i niestety, nie były to podziękowania.
Już w pierwszej wiadomości w dzienniku elektronicznym przeczytałam: "Jak można było pozwolić dzieciom marznąć w autobusie? Mój syn mówił, iż ogrzewanie ledwo działało, a on siedział cały skostniały!". Jechałam w tym samym autobusie, nikt nie zgłaszał mi, iż jest mu zimno.
Inny rodzic oburzał się: "Obiad to jakiś żart! Mój syn mówił, iż dostał małą porcję i był głodny. Czy naprawdę nie można było znaleźć lepszej restauracji?". Być może pani mama wolałaby, abym zabrała dzieci do Magdy Gessler, ale jestem ciekawa, kto zapłaciłby wtedy 600 zł za jednodniową wycieczkę...
Kolejna wiadomość brzmiała mniej więcej: "Córka wróciła do domu zmęczona i mówiła, iż nie miała czasu w swobodne zwiedzanie! Czy to miała być przyjemność, czy wojskowy marsz?". Program wycieczki ustalałam z rodzicami na zebraniu. Nikt wtedy nie miał poczucia, iż zaplanowałam za dużo atrakcji, wręcz przeciwnie.
Nic dziwnego, iż nauczyciele mają dość
Oczywiście, rozumiem troskę rodziców. Ale czy naprawdę powinnam czuć się winna, iż chciałam zapewnić dzieciom wartościowe doświadczenie? Wycieczkę przygotowałam z największą starannością – sprawdziłam przewoźnika, wybrałam atrakcje, zadbałam o ciepły posiłek i przerwy. Niestety, zawsze znajdzie się coś, co komuś nie pasuje.
Po takiej fali niezadowolenia zaczynam się zastanawiać – czy warto w ogóle organizować jakiekolwiek dodatkowe wyjazdy? Poświęcam na to swój czas, często prywatny, kosztem własnej rodziny, by wszystko dopiąć na ostatni guzik, a zamiast docenienia dostaję litanię pretensji. Mnie się naprawdę już odechciewa wychodzić z inicjatywą, a jestem dość nowa w zawodzie i niby powinno mi się jeszcze chcieć. Bo jeżeli na każdą inicjatywę ma spadać taka fala krytyki, to motywacja do działania skutecznie maleje.