Nauczycielki z samego rana dostały dziwną wiadomość od matki. "Halo, to nie biuro prasowe!"

mamadu.pl 15 godzin temu
Wycieczka z przedszkola zapowiadała się fantastycznie – dzieci podekscytowane, nauczycielki zorganizowane, wszystko dopięte na ostatni guzik. Ale zanim autokar zdążył na dobre wyjechać, na grupowym messengerze już pojawiały się pretensje. Mail od naszej czytelniczki to odpowiedź na coraz bardziej roszczeniowe podejście rodziców do przedszkola.


"Gdzie są jakieś zdjęcia?"


Ostatnio nasze przedszkole zorganizowało wycieczkę do centrum nauki i na wystawę LEGO. Trzy grupy, blisko 70 dzieci. Chętnych więcej niż miejsc, bo wiadomo – LEGO i eksperymenty to dla przedszkolaków pełnia szczęścia. No i to ostatnia wycieczka przed wakacjami i pójściem naszych dzieci do szkoły podstawowej. Dzieci podekscytowane, wszystko zorganizowane perfekcyjnie. Panie od tygodnia ogarniały zgody, bilety, zaopatrzenie z przedszkolnej kuchni, autokar. A mimo to – jak zwykle – nie obyło się bez narzekań. A raczej żądań rodziców.

Jeszcze autokar dobrze nie wyjechał, a już na grupie zaczęły się komentarze. Że "chyba ten kierowca jedzie nieprzepisowo". Że "panie nie wysłały żadnego zdjęcia". Że "chcielibyśmy wiedzieć, co się dzieje i jak dzieci się bawią". Że "można by wrzucić chociaż jedno zdjęcie, skoro są tam po dwie panie na każdą z grup". I we mnie – normalnej, spokojnej mamie – po prostu się zagotowało.

No przepraszam bardzo – czy ktoś naprawdę sądzi, iż nauczycielka, która ma pod opieką 20 rozbieganych dzieci, w tłumie innych grup, w hałasie, w nieznanym miejscu, ma jeszcze wyciągać telefon, cykać zdjęcia i wrzucać je na messengerze? Że ma czas ogarniać kilkulatki i jeszcze zdawać rodzicom relację: "Zuzia właśnie patrzy na kulkę z metalu"? Przecież to jest absurd. A gdyby to panie robiły, usłyszałyby, iż powinny zająć się dziećmi, zamiast siedzieć w telefonach?

"Halo, to nie biuro prasowe!"


Zamiast wdzięczności, iż panie się w ogóle podjęły organizacji, są pretensje. I to jeszcze o taką głupotę, jak brak wysyłania zdjęć z wycieczki na bieżąco. Chyba powinno być jasne, iż opieka nad grupą i bezpieczeństwo są ważniejsze. To wieczne poczucie rodziców, iż im się coś należy, choćby mnie irytuje, a co dopiero pedagożki. Wciąż słyszą, iż wszystko musi być natychmiast, pod nich, jak zamówienie z aplikacji. A nauczycielka to już nie człowiek, tylko osobisty opiekun, psycholog, ratownik, animator, no i jeszcze reporter.

Nie dziwię się, iż nauczycielki są zmęczone i sfrustrowane. Bo ja, jako matka, też jestem zmęczona tym wiecznym narzekaniem innych rodziców. Ich brakiem dystansu, zaufania, zwyczajnego rozsądku. Zamiast się cieszyć, iż dzieci przeżywają coś ciekawego, to siedzą i scrollują grupę, czekając na fotkę swojego dziecka jak na wiadomość z frontu.

Kiedyś dzieci jechały na wycieczki i rodzic nic nie wiedział przez cały dzień. I jakoś to działało. A teraz? Teraz jak do 11:00 nie ma relacji na żywo, to zaczyna się panika i pasywno-agresywne komentarze. To nie jest troska – to jest egoizm i potrzeba kontroli.

Mam tylko jedno pytanie do tych wszystkich wiecznie niezadowolonych: po co wam ten kontakt z przedszkolem, skoro traktujecie nauczycielki jak pracownice do usług? Może czas się zatrzymać i przypomnieć sobie, iż nie wszystko musi być pod nas. Że inni też mają granice. I iż jak tak dalej pójdzie, to nikomu nie będzie się chciało niczego organizować i uczyć naszych dzieci – bo po co?

Idź do oryginalnego materiału