W szkole podstawowej w Borzestowie na Kaszubach uczy się dwójka rodzeństwa, która wyróżnia się na tle innych dzieci kolorem skóry. Mamą Noaaha i Saary jest Polka, ale kolor skóry odziedziczyli po ojcu. Mają także polsko-brytyjskie obywatelstwo i to język angielski jest ich pierwszym, to nim posługują się, kiedy ze sobą rozmawiają, choć potrafią także mówić po polsku. Niestety, ich inność nie podoba się wszystkim kolegom.
Dzieci rzucają wyzwiskami
Noaah i Saraa nie mają w szkole łatwo. Jak informuje trójmiejska "Gazeta Wyborcza", bywają szykanowani ze względu na kolor skóry, a epitety, którymi obrzucają ich rówieśnicy, są wyjątkowo przykre. "Brązowa kupa", "Wyjeżdżaj stąd, ty demonie", "Muszę się umyć, bo cię dotknęłam", "Twój ojciec jest murzynem, a twoja matka czarna" czy "Polska dla Polaków", to tylko niektóre z nich.
Choć to bardzo druzgoczące, iż dzieci potrafią w ten sposób ranić swoich kolegów, jeszcze trudniej jest pogodzić się z tym, iż także dorośli nie zachowują się w tej sytuacji tak, jak można by oczekiwali. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", matka poszkodowanego rodzeństwa napisała list do wójta gminy Chmielno (organem prowadzącym szkołę w Borzestowie), w którym skarży się na postawę dyrektorki szkoły.
Szarpanina i rękoczyny
Przytacza w nim sytuację, w której dyrektorka przerwała nagle lekcje, wzywając do siebie wszystkich nauczycieli. Uczniowie pozostali bez opieki do końca lekcji i przez 20 minut przerwy. Młodszymi w tym czasie mieli opiekować się starsi. "Podczas tej przerwy doszło do szarpaniny i rękoczynów starszych uczniów wobec tych młodszych, w tym mojego 7-letniego syna" - pisze mama Noaaha i Saary i dodaje: "Nie jest to, niestety, jedyna przykra sytuacja, która spotkała moje dzieci w tej szkole. Wcześniej dochodziło do wielu sytuacji, gdzie moje dzieci były dyskryminowane przez kolegów na tle pochodzenia i koloru skóry".
Opieszałe władze
Pani Halina odnosi wrażenie, iż sprawa jej dzieci nie jest traktowana z należytą powagą, a działania podejmowane w związku z nią są symboliczne i niczego nie rozwiązują. Marta Grzenia, dyrektorka szkoły w Borzestowie komentuje to słowami: "Robimy wszystko, by nasi uczniowie byli tolerancyjni, nie tkwili w stereotypach i uprzedzeniach. Po wpłynięciu zgłoszenia od mamy Noaaha i Saary, podjęliśmy szereg działań: rozmowy wyjaśniające zarzuty matki i działania profilaktyczne, m.in. warsztaty, pogadanki, zajęcia integrujące klasę. Słowa 'Polska dla Polaków' dotyczyły książki, którą uczeń innej klasy miał w domu. Inne tego typu zwroty często zostały wyrwane z kontekstu rozmów pomiędzy uczniami i były nadinterpretowane. Nasza placówka jest chętna do współpracy i przychyla się do wszelkich próśb mamy Saary i Noaaha".
Wójt gminy, Michał Melibruda, stwierdził, iż "dyrektor szkoły, nauczyciele ani rodzice i dzieci uczestniczące w zdarzeniach z rzekomo pokrzywdzonymi dziećmi nie potwierdzają wersji, którą przedstawia matka tych dzieci". "W wyniku monitoringu nie stwierdzono uchybień proceduralnych w rozstrzyganiu uchybień w przedmiotowej placówce" - powiedział "Gazecie Wyborczej".
Rasizm to przestępstwo
Pani Halina nie poddaje się w walce. Zgłosiła sprawę Prokuraturze Rejonowej w Kartuzach oraz wojewodzie pomorskiemu Dariuszowi Drelichowi, a ten zwrócił się do pomorskiej kurator oświaty, by przyjrzała się zgłoszeniu i udzieliła wyjaśnień. Mama Noaaha i Saary podkreśla, iż tu nie chodzi tylko o jej dzieci, które dziś padły ofiarami rasizmu. Za chwilę to może dotyczyć innych. A rasizm to przestępstwo z Kodeksu karnego i nie może być w żadnym wypadku tolerowany.