"Nic gorszego nie możecie zrobić dziecku". W żłobku to codzienna praktyka rodziców

mamadu.pl 8 miesięcy temu
Zdjęcie: O rozwoju dziecka w placówce warto rozmawiać na osobności. fot. Stephen Andrews/Unsplash


Rozmowy rodziców z opiekunami i nauczycielami w placówce powinny być stałym elementem współpracy. Dzięki komunikacji wiadomo, jak rozwija się dziecko i czy np. nie pojawiają się w jego zachowaniu niepokojące sygnały. Żłobkowa opiekunka zwraca uwagę, by nie robić tego tak, jak zdarza się to większości rodziców.


Rozmowy w progu sali


Rodzice dzieci chodzących do żłobka i przedszkola doskonale znają ten temat. Każdego dnia trafi się rodzic, który przyprowadzając lub odbierając kilkulatka, staje w drzwiach albo na korytarzu i zaczyna z panią wychowawczynią rozmowę. Zwykle popołudniami stawiane są pytania o to, co zjadło, czy zasiusiało pieluchę, chciało się bawić, śpiewać, było marudne czy pogodne.

W takich pytaniach oczywiście nie ma nic złego, większość rodziców jest ciekawa, jak ich maluch spędził dzień w placówce, ale jeżeli jest w wieku żłobkowym, to raczej nie opowie mamie lub tacie przebiegu całego dnia ze szczegółami. Tacy rodzice mogą dla innych być nieco uciążliwi – blokują wejście do sali, zabierają czas nauczycielowi, który powinien w tym czasie zajmować się dziećmi.

Niektórzy pedagodzy i opiekunowie zwyczajnie nie chcą ubrać udziału w takich rozmowach, np. tłumacząc się obowiązkami. Wtedy jednak dają informację rodzicowi, iż na konsultację na temat dziecka mają przeznaczoną godzinę dyżuru – w przedszkolach to tzw. godzina czarnkowa, często można też umówić się po prostu na spotkanie albo porozmawiać z nauczycielem/opiekunem po zebraniu dla rodziców.

Oszczędź tego maluchowi


Rozmowy o dziecku powinny w placówce mieć miejsce, aby zarówno rodzice, jak i opiekunowie wiedzieli, jak przebiega np. rozwój malucha. Teraz głos w tej sprawie zabrała opiekunka żłobkowa, Marlena Chlabicz, która prowadzi na Instagramie konto zlobowaciotka.

Ekspertka od rozwoju małych dzieci pisze w jednym z ostatnich wpisów w mediach społecznościowych o tym, dlaczego należy rozmowy o maluchu odbywać bez jego obecności. Czyli unikać właśnie takich rozmów z nauczycielami podczas przyprowadzania lub odbierania dziecka z placówki.

"Wyobraź sobie, iż stoisz w korytarzu, a obok Ciebie stoją dwie większe od Ciebie osoby (bliska Ci osoba i ktoś z kim lubisz spędzać czas), które rozmawiają. Mówią o tym czego nie umiesz, co zrobiłaś nie tak, albo, iż znowu zrobiłeś coś, czego nie chciały. Widzisz minę jednej z nich, czujesz jej smutek i złość. Spoglądasz na drugą dużą osobę i widzisz rozczarowanie. Jak się czujesz? Czy jest Ci przyjemnie?" – zaczyna wpis opiekunka.



Umów się oddzielnie


W dalszej części wpisu opiekunka przyznaje, iż takie porównanie jest nieco podkoloryzowane, ale ma pokazać rodzicom, dlaczego takie rozmowy warto odbywać w spokojnej przestrzeni, bez malucha u boku. On nie powinien słuchać o tym, czego jeszcze nie umie, a już powinien, nie powinien czuć presji rozwojowej, która prawdopodobnie udziela mu się od mamy lub taty. Nie powinien też słuchać skarg na swoje zachowanie, bo to wcale go nie poprawi.

"Dzieci doskonale czują emocje dorosłych i naprawdę rozumieją więcej, niż nam się wydaje" – pisze Chlabicz. Poza tym na taką rozmowę o maluchu, jego sukcesach i porażkach w żłobku czy przedszkolu potrzeba spokojnego otoczenia, czasu w pytania, komunikację między rodzicem a opiekunem.

W drzwiach sali, kiedy co chwilę ktoś przerywa wypowiedź, bo dzieci potrzebują uwagi, a rodzice wciąż zaglądają nam przez ramię, żeby zabrać swoje dziecko do domu, nie ma szans na owocną rozmowę, która przyniesie korzyści – szczególnie maluchowi. Pomyślcie o tym następnym razem, kiedy będziecie zagadywać nauczyciela na przedszkolnym lub żłobkowym korytarzu o to, czy wasza Zosia już prawidłowo trzyma kredkę w rączce podczas rysowania.

Idź do oryginalnego materiału