Nie daj sobie wmówić, iż twoje dziecko jest niegrzeczne. Prawda o moim mnie poraziła

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Panie narzekały na zachowanie dziecka. fot. Ksenia Chernaya/pexels


"Przekonałam się na własnej skórze, jak niezwykle łatwo ludziom przychodzi doklejanie łatek pt. 'niegrzeczne dziecko'. Najbardziej jednak razi mnie to, iż w przypadku mojego syna to pani w przedszkolu wydała taki szybki osąd" – pisze nasza czytelniczka. Patrycji nikt nie zaproponował wparcia, za to oczekiwano, iż to ona sama rozwiąże niewygodny problem z własnym synem.


Dałam sobie wmówić, iż jest niegrzeczny


"Syn nigdy nie należał do dzieci łatwych w obsłudze. Wszędzie było go zawsze pełno: dużo skacze i biega, jest też głośny i niezwykle trudno go usadzić w miejscu. Książka, kolorowanka, puzzle? To nie dla niego. Jego zachowanie z wiekiem stawało się dla mnie uciążliwe i męczące, jednak nigdy nie powiedziałabym, iż jest niegrzeczny.

Gdy poszedł do przedszkola, myślałam, iż tam będzie miał tak aktywne dni, iż jakoś to się trochę uspokoi, z czasem jednak to pani zaczęła narzekać na zachowanie syna. Nie był w stanie usiedzieć przy stoliku lub na dywanie podczas prowadzonych zajęć. Za każdym razem odpowiadałam, iż mogę rozmawiać z synem, ale nie sądzę, aby to coś dało. Miał 4 lata, o godz. 16:00 to, co działo się w przedszkolu, było już zamierzchłą przeszłością.

Uwaga do dzienniczka


Niestety problem zaczął narastać. Niezadowolona pani, próbowała 'krzesełek przemyśleń' i innych cudów, by usadzić syna i skłonić do refleksji. Z czasem postanowiła (już 5-latkowi) założyć również zeszyt uwag, w którym skrzętnie notowała 'wybryki'. Czytając te notatki, zaczęłam wierzyć, iż mój syn jest niesforny: 'nie słucha poleceń', 'przeszkadza w prowadzeniu zajęć', 'rozprasza inne dzieci', 'ma napady złości', 'wspina się na meble i z nich skacze', 'wymyśla niebezpieczne zabawy', 'stwarza zagrożenie dla innych dzieci'...

Nie było dnia bez negatywnego komentarza, a ja zaczęłam się załamywać, nie mając pojęcia, co robić. Syn twierdził, iż zajęcia są nudne, iż nie lubi siedzieć, woli robić coś innego. Że się denerwuje, bo pani go niesprawiedliwie karze, a on nic złego przecież nie robi, tylko np. chodzi po sali. Co ciekawe, gdy go pytałam, zawsze wiedział dokładnie, o czym mówiła pani. Tak jakby problemem było samo siedzenie w miejscu.

Potrzebne wsparcie


Przyjaciółka zaproponowała psychologa. Sama nie byłam przekonana, by coś z moim synem było nie tak. Owszem różnił się od dzieci, ale to totalny wulkan energii, którego ktoś próbuje za wszelką siłę usadzić. Przekonała mnie, iż specjalista na pewno nam pomoże i wskaże drogę: jak postępować z dzieckiem lub jak rozmawiać z panią.

Diagnoza była oczyszczająca. Były rozmowy z psychologiem i diagnoza rozwoju, a potem diagnoza SI. Całego procesu szczegółowo opisywać nie będę, ale okazało się, iż syna ma zaburzenia integracji sensorycznej. Zrozumiałam, iż jego ciało domaga się znacznie więcej bodźców, a jego zachowanie to po prostu próba zaspokojenia tych potrzeb. Teraz na terapii uczymy się, jak skutecznie ich dostarczyć.

Coś, co było dla mnie niezwykle ważne to to, iż poczułam ulgę. Wiem, co 'dolega' mojemu dziecku, wiem, co robić, ale także wiem, jak rozmawiać z innymi. Nie oznacza to oczywiście, iż zrozumieją i będą wspierać nas w tym procesie, mam tę świadomość. Może nie być łatwo.

Dzielę się tym z wami, byście nigdy nie dały sobie wmówić, iż wasze dziecko jest niegrzeczne!".

Idź do oryginalnego materiału