Nie dostaniesz ani grosza, dopóki się z nim nie rozwiedziesz: Moja decyzja o zakończeniu pomocy córce

newsempire24.com 1 dzień temu

Z każdym dniem w naszym domu częściej wybuchają kłótnie – nie między mną a mężem, ale przez zięcia. Ten człowiek, którego moja córka wybrała na męża, okazał się skrajnie leniwy i nieodpowiedzialny. Nie pracuje od ponad roku – dorabia tu i ówdzie, a resztę czasu spędza w domu. Córka sama ciągnie całą rodzinę i wychowuje dwójkę maluchów, będąc na urlopie macierzyńskim. A on? On po prostu jest.

Córka oczywiście nie może pracować na pełen etat – młodsze bliźniaki wymagają ciągłej opieki. Zaproponowałam pomoc. Ale pod warunkiem. Tak, twardym i konkretnym: nie dam już ani grosza, dopóki nie rozwiedzie się z tym pasożytem. Bo pomagać jej to w pewnym sensie karmić także jego. A nie zamierzam dłużej finansować czyjegoś lenistwa.

Od samego początku nie podobał mi się Krzysztof. Miałam nadzieję, iż to minie, iż się opamięta. Ale niestety – wzięli ślub. Młodość, miłość, złudzenia – zaćmiły jej rozum. A teraz my sprzątamy po tym bałaganie.

Z mężem oddaliśmy im mieszkanie po babci. Wcześniej wynajmowaliśmy je lokatorom, co było naszym jedynym dodatkowym dochodem do emerytury. Ale młodzi nie mieli pieniędzy na wynajem, więc poszliśmy im na rękę. Prosiłam tylko – zróbcie mały remont, odświeżcie, żeby dzieciom było przytulnie.

Krzysztof i tu pokazał, kim jest:
– Nie będę się tym zajmował. Nie jestem majstrem, tylko humanistą. Niech robią ci, którzy za to biorą pieniądze. Trzeba zatrudnić fachowców.

A za jakie pieniądze, przepraszam? Nie zarobił choćby na śrubokręt. Umię tylko filozofować i narzekać, iż mu się nie wiedzie. Pracować wieczorami nie może, w weekendy „musi odpoczywać”. Widocznie przywykł, iż wszystko mu się należy.

Kiedy otwarcie powiedziałam, iż jest obibokiem, obraził się. „Pani jest wobec mnie niesprawiedliwa”. A córka? Zamiast choć trochę mnie wesprzeć, zaczęła mnie oskarżać:
– Przez panią znów się pokłóciliśmy. Po co się pani wtrąca?

Postanowiłam się odsunąć. Ale od razu uprzedziłam: jeżeli wlazłaś w to bagno – radź sobie sama. Nie przychodź potem z wyciągniętą ręką. Ale gdy dowiedziałam się, iż jest w ciąży z drugim dzieckiem, a adekwatnie – z bliźniakami, serce mi pękło. Myślałam, iż Krzysztof weźmie się w garść, ale nic – zero reakcji. Wszystko spadło na nas. My kończyliśmy remont, szukaliśmy łóżeczek, chodziliśmy z nią do lekarza. A on? Wciąż na kanapie, z laptopem.

Kinga choć starała się ze wszystkich sił, widać było, iż zaczyna rozumieć, z kim związała życie. Razem, choć z trudem, przygotowałyśmy mieszkanie. Wszystko własnymi rękami. On oczywiście kupił później coś na wyprzedaży, ale to żadne usprawiedliwienie. Gdy masz rodzinę na utrzymaniu, musisz być mężczyzną. A on jest tylko lokatorem w domu, w którym wszystko robią inni.

Później dowiedzieliśmy się, jak w ogóle wiążą koniec z końcem – wzięli kartę kredytową. Ani słowa nam nie powiedzieli. Ukrywali to. A potem – telefon:

– Mamo, nie dajemy rady. Pomóż…

Byłam wściekła.
– Kinga! Urodziłaś dzieci człowiekowi, który choćby żarówki nie umie wkręcić! Jak zamierzałaś sama to wszystko udźwignąć?

– To tylko przejściowe kłopoty…

– Jakie przejściowe?! Masz dach nad głową, masz rodziców, którzy ciągną wszystko za was. A on choćby pracy nie może znaleźć – raz pensja za mała, raz za daleko jechać, raz grafiki mu nie pasują!

– Mamo, ty nie rozumiesz… On szuka! Po prostu nie chce pracować za grosze!

– A my żyjemy właśnie za te grosze! Ty, twoje dzieci, on – wszystko na nasz rachunek!

Miałam dość. Nie chcę już być ich „krową dojną”. Powiedziałam:
– Dopóki się nie rozwiedziesz – zapomnij o naszej pomocy. Ani złotówki więcej. Chcesz z nim żyć – twoja sprawa. Ale sama.

Rozpłakała się.
– Chcecie, żeby moje dzieci wychowały się bez ojca?

A ja powiedziałam to, co nosiłam w sercu od dawna:
– Lepiej bez ojca niż z takim. Bez przykładu mężczyzny, który żyje na cudzy koszt.

Jestem matka. Ale nie chcę być już ofiarą. Chcę widzieć, jak moja córka wychowuje dzieci z mężczyzną, a nie z ciężarem. Chcę, by szanowała siebie. A nie prosiła o pomoc, gdy on pije herbatę z ciasteczkami. Dałam już wszystko, co mogłam. A teraz – dość.

Czasem twarda miłość to jedyna droga, by obudzić tych, którzy śpią w złudzeniach. Bo prawdziwa miłość nie powinna mieć nic wspólnego z niewolnictwem.

Idź do oryginalnego materiału