Nie dzwonić więcej! Po co tracić czas na coś, czego nikt nie potrzebuje? Już dawno zrozumiałam, iż ani ty, ani twoje dzieci nie dbacie o to, czy babcia jeszcze żyje i jak się czuje!

twojacena.pl 1 godzina temu

Nie dzwonić więcej! Po co tracić czas na rzeczy, które nikomu nie są potrzebne? Już dawno zrozumiałam, iż ani ty, ani twoje dzieci nie dbacie o to, czy staruszka jeszcze żyje i ma się jako tako!

Ukończenie studiów zbiegło się w czasie z dwoma przełomowymi chwilami moim ślubem z Wojtkiem i podjęciem pracy w porządnej firmie w Krakowie. Zostałam kierownikiem, a po kilku latach poszłam na urlop macierzyński, gdzie na świat przyszła moja ukochana córka Danusia. Wyrosła na bystrą dziewczynę, więc z mężem nie żałowaliśmy grosza, by posłać ją na renomowany uniwersytet we Wrocławiu. Gdy skończyła naukę, Wojtek załatwił jej stanowisko w dobrej firmie.

Rok później przedstawiła nam swojego narzeczonego, a niedługo potem wzięli ślub i urodziły się bliźniaczki Zosia i Marysia.

Moje wnuczki miały osiem lat, gdy odszedł ich dziadek. To był cios dla nas wszystkich. Danusia rozumiała moją rozpacz, więc dzwoniła codziennie po pracy, opowiadając o swoich sprawach, a ja dzieliłam się z nią tym, co u mnie słychać.

Lecz z czasem córka stała się coraz bardziej zajęta. Gdy do niej dzwoniłam, zawsze miała wymówkę sprzątanie, wyjście, pilne sprawy. W końcu ograniczyła się do krótkich rozmów raz na kilka dni, i to tylko dla zasady, bo w tle słyszałam odgłosy zmywarki albo szelest torebek. Pewnego dnia nie wytrzymałam i gdy zadzwoniła, rzuciłam ostro:

jeżeli nie masz czasu dla matki, to po co w ogóle dzwonisz? Lepiej wcale nie odbieraj, niż udawać, iż słuchasz, gdy w rzeczywistości robisz co innego!

Danusia jakoś to odbiła, a ja przeprosiłam za gorące słowa. Przez jakiś czas dzwoniła częściej, ale gwałtownie wróciła do starych nawyków raz w tygodniu, byle jak, byle odhaczyć.

Czułam się obrażona jej obojętnością. Straciłam apetyt, noce spędzałam na przewracaniu się z boku na bok.

Aż w końcu przyszła ta chwila tydzień ciszy. Nie odbierała moich telefonów, więc gdy wreszcie się odezwała, wybuchnęłam:

Nie dzwoń więcej! Po co ci ta sztuczna rozmowa? Już dawno pojęłam, iż ani ty, ani moje wnuczki nie macie serca dla staruszki. Liczy się tylko to, co wam przyniosę pierogi na niedzielę i prezenty na urodziny!

Danusia wpadła w złość i rzuciła, iż skoro jestem taka egoistka, to nie ma o czym gadać. Jej słowa ścisnęły mi gardło, serce zabiło jak młotem, a potem ciemność. Ocknęłam się w szpitalu.

Pielęgniarka, słuchając mojej historii, tylko pokręciła głową i powiedziała:

Wy, starzy, zawsze chcecie pełnej uwagi, a nie rozumiecie, iż nam, młodym, dzień pęka w szwach praca, dzieci, dom, rozwój. Gdzie tu znaleźć czas na długie pogaduchy? Powinnaś cieszyć się, iż w ogóle pamiętają, by zadzwonić, choćby w biegu. Rada? Znajdź sobie zajęcie, a nie będziesz liczyć dni między telefonami.

I wiecie co? Miała rację. Gdy robisz to, co kocha, nie roztrząsasz, czy ktoś o tobie pamięta.

Idź do oryginalnego materiału