Mam tego dość
"Co roku ten sam scenariusz: obowiązkowe stroje galowe, najlepiej śnieżnobiałe bluzki wyprasowane w kant, które dziecko ubrudzi już w drodze do szkoły. Rodzice z telefonami w ręku, walczący o miejsce przy drzwiach, żeby 'dobrze nagrać moment wręczenia świadectwa'. A potem godzina przemówienia, sztuczne uśmiechy, wyreżyserowane występy z uczniami recytującymi wiersze, których nie rozumieją, bo 'tak było w scenariuszu'.
Czy naprawdę wszyscy musimy brać w tym udział, jakby to była najważniejsza uroczystość w życiu? Jakby bez obecności każdego rodzica całe wydarzenie straciło sens?
Może jestem zmęczona. Może jestem rozczarowana. Ale przede wszystkim jestem szczera. Cały rok wspieram swoje dziecko: pomagam w lekcjach, słucham o koleżankach, o klasowych dramatach, kupuję brystole, kleje, papiery kolorowe, płacę składki, szyję przebrania na apel, podpisuję zgody na wycieczki. I wiecie co? Czuję, iż to jest prawdziwe zaangażowanie. Nie stanie przez 90 minut w dusznej sali, bijąc brawo komuś, kto wygłasza podniosłą przemowę, której nikt z dzieci choćby nie słucha.
Dzieci nie czekają na zakończenie roku. One czekają na koniec szkoły. Na wakacje. Na wolność. A nie na akademię, na której zamiast euforii widzą znużenie nauczycieli i udawaną euforię rodziców, którzy marzą tylko o tym, by wyjść i nie utknąć w korku na parkingu.
Oczywiście zaraz usłyszę, iż jestem 'rozhisteryzowaną matką niezainteresowaną życiem szkoły'. Ale to nieprawda. Interesuję się. Po prostu mam już dość tej całej fasady, za którą nie stoi nic prawdziwego.
Gdyby zakończenie roku było spokojnym, szczerym spotkaniem uczniów i nauczycieli, może bym przyszła. Ale to, co mamy, to pokazówka, która nic nie wnosi".