Na zdjęciach w social mediach często widzimy mamy w idealnych lokach, ze starannie zrobionym makijażem i wózkami, które wyglądają bardziej jak luksusowe gadżety niż akcesoria dla dziecka.
Weekendowe wyjazdy do eleganckich hoteli, designerskie ubranka i perfekcyjnie urządzone pokoiki dla dzieci – to piękne obrazki, ale dla większości kobiet nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.
Dlaczego przekłamujemy rzeczywistość?
Codzienne macierzyństwo to raczej takie w dresach, z odrostami na głowie i paznokciach, niedojedzona kanapka gdzieś w torbie między pieluszkami i dziecko w poplamionym body z sieciówki....
To bardzo dalekie jest od wymuskanego wizerunku matki w pięknych lokach i z nieskazitelnym makijażem.
"Nie jestem jedną z nich", czyli jak tworzą się podziały
Pozwolę sobie zacytować fragment wiadomości od naszej czytelniczki:
– Nie czuję się jedną z nich – tych mam z Instagrama. I właśnie w tym jest problem, iż przez pokazywanie takiej rzeczywistości, tworzą się obozy. Jedne mamy pokazują swoje "perfekcyjne życie", inne przez to czują, iż totalnie odstają. I nie chcę być źle zrozumiana – nie chodzi o zazdrość, iż ktoś ma pieniądze, a ktoś inny nie. Chodzi o to, żeby nie promować wizerunku matki, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – pisze czytelniczka.
Dalej pisze też, iż nie każda mama może sobie pozwolić na opiekunkę, żeby spokojnie pójść do kosmetyczki czy fryzjera. Przecież taka wizyta to kilka godzin poza domem.
Kiedy brakuje przestrzeni dla siebie
– Szczerze? Ja czuję się gorsza, kiedy patrzę na zdjęcia mam, które co chwila są u kosmetyczki czy fryzjera. Ja między karmieniem a usypianiem dziecka nie mam siły choćby umyć włosów, a co dopiero umawiać się na koloryzację. Nie wspomnę już, iż mnie po prostu na to nie stać. Moje włosy gwałtownie rosną, a taki fryzjer to teraz wydatek około kilku stów miesięcznie. W takim budżecie mam pieluszki dla dziecka. – pisze czytelniczka.
Macierzyństwo na pokaz jest kosztowne
Kwestia wydatków, którą porusza nasza czytelniczka, jest bardzo ważna. Wiele z mam po prostu czuje się wykluczonymi ekonomicznie. Może i chciałyby sobie zrobić te paznokcie, by znów czuć się kobieco, ale ich na to nie stać.
Manicure hybrydowy co dwa tygodnie to wydatek ok. 400 zł miesięcznie. Do tego fryzjer – od 200 do choćby 500 zł w przypadku koloryzacji.
Żeby w pełni zadbać o samą siebie, trzeba mieć jakiś dodatkowy 1000 zł w budżecie. Skąd na to wszystko brać kasę?
Nie wspominając o rzeczach dla dzieci, kiedy chcemy wybrać te wersje premium.
Weźmy chociażby wózek – można kupić solidny model za 1200 zł albo mniej, kiedy wybierzemy używaną wersję. Za te "instagramowe" zapłacimy za 4–5 tys. zł, a niekiedy choćby kilkanaście tysięcy! Dziecięce ubranka? W sieciówce body kosztuje 30 zł, w ekskluzywnym butiku – choćby kilkaset.
Jest różnica?
Emocje, o których mało się mówi
Porównywanie się do "idealnych matek" zawsze rodzi frustrację i poczucie wyalienowania. Psychologowie alarmują, iż presja z social mediów sprawia, iż kobiety czują, iż muszą udowadniać swoją wartość nie tylko jako matki, ale też jako kobiety.
Warto o tym mówić głośno przy każdej okazji – bo nie każda kobieta jest "instamamą", ale każda ma prawo czuć się wystarczająco dobrą mamą dla swojego dziecka.