Nie mogłam uwierzyć, co zrobiła teściowa. Nie poznaję syna po powrocie od babci

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Chłopiec smuci się, gdy mama zaczyna temat przedszkola. Fot. 123rf.com


"Jestem potwornie wściekła, mój synek za niecałe dwa tygodnie zaczyna przedszkole. Ma niespełna 3-latka i bardzo chciałam, by adaptacja przebiegała łagodnie. 'Dzięki' teściowej, już wiem, iż to będzie dramat!" – żali się Patrycja i ostrzega rodziców przyszłych przedszkolaków: "Nie pozwólcie nikomu mówić tak do waszego dziecka!"


"Jestem mamą 3-letniego Franka. Gdy synek skończył roczek, postanowiliśmy z mężem, iż zostanę w domu na kolejne dwa lata. Nie czuliśmy się przekonani do pomysłu zapisania go żłobka, a finansowo mogliśmy sobie pozwolić na mój wychowawczy. Mimo iż dbam, by synek miał kontakt z innymi dziećmi, to jednak całe dnie spędza ze mną. Nie lubi się także ze mną rozstawać. Postanowiliśmy więc, iż całe lato poświęcimy na przygotowanie synka na zmiany, jakie czekają go we wrześniu.

Będziesz przedszkolakiem


Chodziliśmy na spacery w okolice przedszkola. Kupiłam książeczki o przedszkolakach i dużo rozmawiamy o tym, jak będzie wyglądał jego dzień, gdy zacznie się rok szkolny. Franek jest dociekliwy, dużo pyta i powoli układa sobie w główce to, co go czeka.

W trakcie wakacji także zaczęliśmy chodzić na różne zajęcia dla maluchów, by przyzwyczaił się do grupowych aktywności. Wydaje mi się, iż całkiem nieźle nam szło oswajanie tematu przedszkola do czasu, gdy poprosiłam o pomoc teściową.

Ale bez mamy?


Problemem przez cały czas była kwestia moje obecności. Poprosiliśmy więc o pomoc dziadków, by w miarę możliwości pospędzali trochę czasu z Frankiem, ale beze mnie w pobliżu. Moi rodzice byli bardziej dyspozycyjni, bo są na emeryturze. Zabierali wnuczka na spacery i wycieczki, a także na weekendy. Teściowa także zadeklarowała, iż zabierze Frania na weekend. Gdy przyjechaliśmy odebrać syna, oniemiałam, gdy usłyszałam, jak zwraca się do mojego dziecka.


Podczas posiłku przynajmniej trzy razy padło odniesienie do przedszkola: 'Nie wybrzydzaj, w przedszkolu będziesz jadł to, co pani ci poda, tam nie ma wyboru', 'wcinaj szybciej, w przedszkolu nikt nie będzie czekał na takie powolne dzieci', 'w przedszkolu nikt nie będzie cię karmił'. Postanowiłam przejąć inicjatywę i towarzyszyć synkowi w posiłku. Zostaliśmy na kawę. Gdy usłyszałam, iż w 'przedszkolu zrobią z nim porządek, bo się brzydko zachowuje', nie wytrzymałam.

Po pierwsze, nie zachowywał się źle. Jak typowy 3-latek chciał zrobić coś po swojemu, a babcia, zamiast zapytać, o co chodzi, chciała postawić na swoim za wszelką cenę. Efekt? Bunt. Gdy Franka nie było w pobliżu, zapytałam, co ona najlepszego wygaduje i dlaczego straszy mojego syna przedszkolem. Wyjaśniłam, iż takie słowa sprawiają, iż tylko się będzie bał pani, posiłków, kar i wszystkiego, co związane z przedszkolem... Ona jednak absolutnie nie widziała nic złego w swoim postępowaniu.

Jestem pewna, iż w weekend podobne słowa padły z ust babci nie jeden raz. Świetnie nam szło, a teraz synek mówi, iż już nie chce iść do przedszkola. Zdarza się, iż płacze, gdy zaczynamy temat. Mam wrażenie, iż cała wykonana przez nas praca poszła na marne przez jeden weekend u babci. Jestem załamana. Nie pozwólcie nikomu tak mówić do waszego dziecka!".

Idź do oryginalnego materiału