Nie może się dowiedzieć

newsempire24.com 1 tydzień temu

On nie powinien wiedzieć.

Karolina stała przed starym blokiem z pięciu piętrami i nie mogła się zdecydować, by nacisnąć dzwonek domofonu. W kieszeni płaszcza miała pomiętą kartkę z adresem, który wyciągnęła od wspólnych znajomych. Dwanaście lat Minęło całe dwanaście lat od dnia, gdy zostawiła swojego nowo narodzonego syna.

Co ty robisz? szepnęła do siebie. Myślisz, iż czekają tam na ciebie z otwartymi ramionami?

Ale nogi jakby przyrosły do asfaltu. Nie mogła ani odejść, ani wejść. W głowie wirowały wspomnienia tego strasznego dnia, gdy jako dwudziestodwuletnia głupia dziewczyna dała się ponieść emocjom i zrobiła coś, czego żałowała przez resztę życia.

Jej były mąż, Marek, był żywym przykładem tego, jak nie wybierać partnera na całe życie. Przystojny, czarujący, błyskotliwy i całkowicie nieodpowiedzialny. Po ślubie okazało się, iż miał dwie pasje: alkohol i hazard. Mieszkanie, które rodzice Karoliny podarowali im w prezencie ślubnym, przepuścił w ciągu pół roku.

Nie martw się, kotku mówił, całując ją w czubek głowy. Wszystko odzyskam, zobaczysz. Po prostu pech.

Gdy Karolina dowiedziała się o ciąży, Marek zniknął na trzy tygodnie. Wrócił poturbowany, nieogolony, z rozciętą wargą.

Spłacałem dług burknął na jej łzy. Słuchaj, może niech go tego dziecka? Teraz nie czas.

To był ostatni gwóźdź do trumny ich małżeństwa. Karolina wniosła o rozwód, będąc w siódmym miesiącu. Rodzice ją wsparli, ale pod warunkiem żadnego kontaktu z Markiem.

Poród był trudny. Chłopiec urodził się słaby, lekarze walczyli o jego życie przez pierwsze dni. A potem, gdy kryzys minął, do sali wpadł pijany Marek.

Ochrona go wyrzuciła, ale wrócił następnego dnia trzeźwy, z kwiatami i zabawkami.

Karol, wybacz mi mówił, klęcząc na szpitalnym korytarzu. Zmienię się, przysięgam. Daj mi tylko szansę.

Matka, która zawsze była przeciwna temu małżeństwu, urządziła awanturę.

Albo zrzekasz się dziecka i wyjeżdżasz z nami do innego miasta, albo nie mamy z tobą nic wspólnego! krzyczała. Wybieraj my albo to pijackie nasienie!

Karolina miała dwadzieścia dwa lata. Właśnie przeszła trudny poród, rozwód, zdradę. Nie miała pracy, mieszkania, ani siły, by walczyć. I wtedy zrobiła najstraszniejszy błąd w życiu.

Przypominając sobie, jak matka Marka, Janina Stanisławówna, zabierała chłopca, Karolina poczuła, jak gardło ściska jej gula. Kobieta patrzyła na nią z taką pogardą, iż chciała zapaść się pod ziemię.

Podpisz tu powiedziała sucho, podając dokumenty. I możesz iść.

Następne lata Karolina próbowała zapomnieć. Wyjechała z rodzicami do Poznania, skończyła kurs księgowości, znalazła pracę. Potem rodzice zginęli w wypadku samochodowym, zostawiając jej małe mieszkanie i mnóstwo długów. Radziła sobie, jak mogła.

Życie osobiste się nie układało. Dwa razy próbowała stworzyć związek, ale gdy dochodziło do rozmów o dzieciach, uciekała. Jak wytłumaczyć mężczyźnie, iż ma syna, którego porzuciła?

A potem, pół roku temu, usłyszała diagnozę. Operacja się udała, ale lekarz powiedział wprost:

Nie będzie już pani miała dzieci, Karolino Janowno. Przykro mi.

I wtedy zrozumiała musi spróbować. Choćby go zobaczyć, upewnić się, iż wszystko u niego w porządku.

Drzwi klatki zatrzasnęły się, wyszedł z nich nastolatek w sportowej kurtce. Karolina zamarła. To był on te same piwne oczy, ten sam uparty podbródek. Tylko nie niemowlę, a dwunastoletni chłopak.

Kogoś pani szuka? zapytał, przytrzymując drzwi.

Ja tak to znaczy nie wybełkotała Karolina.

Chłopak wzruszył ramionami i poszedł dalej. A ona stała i patrzyła za nim, nie mogąc się ruszyć.

Hej, Krzysiu! krzyknął ktoś z placu zabaw. Chodź szybciej, zaczynamy bez ciebie!

Krzyś. Ma na imię Krzyś. choćby tego nie wiedziała.

Karolina odwróciła się i odeszła, ale po kilku krokach przystanęła. Nie, tak nie można. Musi spróbować.

Wróciła i nacisnęła dzwonek. Z domofonu odezwał się znajomy głos:

Kto tam?

Janina Stanisławno? To to Karolina. Mogę wejść?

Długa cisza. Potem kliknięcie zamka.

Mieszkanie prawie się nie zmieniło. Te same tapety, ten sam zapach waleriana i świeże ciasto. Janina Stanisławówna postarzała się, ale trzymała się prosto.

Po co przyszłaś? spytała bez wstępów.

Chciałam chciałam się dowiedzieć, jak on. Jak Krzyś.

Skąd wiesz, jak ma na imię?

Właśnie widziałam na dole. Koledzy go wołali.

Janina Stanisławówna uśmiechnęła się ironicznie:

No to chodź do kuchni. Skoro przyszłaś porozmawiamy.

Przy herbacie wyszło wiele rzeczy. Marek się nie zmienił. Pił, grał, wpadał w długi. Dwa lata temu znaleziono go martwego w bramie czy to serce, czy ktoś pomógł.

Sama go wychowywałam mówiła Janina Stanisławna. Emerytura mała, ale daliśmy radę. Krzyś to złoty chłopak dobrze się uczy, chodzi na basen. Trener mówi, iż ma przyszłość.

A on wie coś o mnie?

Wie, iż mama zmarła przy porodzie. I choćby nie myśl mu nic mówić! głos kobiety stał się twardy. Wybór zrobiłaś dwanaście lat temu.

Wiem. Nie chcę nic burzyć. Tylko chciałam się upewnić, iż ma dobrze.

A co byś zrobiła, gdyby było źle? Janina Stanisławówna patrzyła jej prosto w oczy. Przyszłabyś jak zbawicielka?

Karolina milczała. Co mogła odpowiedzieć?

Miałam raka powiedziała nagle. Wszystko wycięli. Dzieci już nie będzie. I pomyślałam

Że teraz możesz przypomnieć sobie o porzuconym synu? dokończyła za nią Janina. Nie, kochanie. Tak się nie da.

Mogę jakoś pomóc? Pieniędzmi?

Pieniądze zawsze się prz

Idź do oryginalnego materiału