Nie odchodź, mamo. Rodzinna opowieść
Ludzie często powtarzają, iż człowiek to nie orzech, nie rozgryziesz go od razu. Ale ja, Janina Nowak, zawsze uważałam, iż doskonale znam się na ludziach. No i myślałam, iż z każdym od razu mi wszystko jasne!
Moja córka, Jagoda, wyszła za mąż rok temu.
Jakże marzyłam, iż Jagoda znajdzie odpowiedniego chłopaka, przyjdą wnuki, a ja będę dla nich najważniejsza. To przecież takie polskie babcia jako serce rodziny! Chciałam czuć się potrzebna, czuwać i opiekować się swoimi bliskimi jak dawniej.
Wybrańcem okazał się Przemek. Chłopak z głową na karku, bystry, nie narzekał na brak pieniędzy a przynajmniej bardzo mu na tym zależało, żeby to było widać. Mieli swoje mieszkanie, mieszkali osobno i coraz rzadziej prosili mnie o rady, a ja zaczęłam czuć się niepotrzebna.
Czułam też, iż Przemek ma zły wpływ na Jagodę. Zupełnie nie o takiej rodzinie marzyłam! Zaczęło mnie to irytować.
Mamo, ty nie rozumiesz, Przemek dorastał w domu dziecka. Wszystko osiągnął sam. Jest dobry, silny, naprawdę wspaniały próbowała mnie przekonać Jagoda, a ja tylko zaciskałam usta i coraz pilniej szukałam wad Przemka.
Wydawał mi się zupełnie inny niż na początku, oszukał moją córkę! Uważałam, iż moim obowiązkiem jest ją uchronić, zanim będzie za późno.
Nie miał wyższego wykształcenia, nie był szczególnie rozmowny, nie interesowały go rzeczy, które ja uznawałam za ważne
W kieliszek nie zaglądał, za to całe weekendy wpatrzony był w telewizor bo podobno zmęczony po pracy!
I z kimś takim moja Jagoda chce spędzić całe życie? Nie do pomyślenia! Byłam przekonana, iż jeszcze mi podziękuje
A jeżeli pojawią się dzieci, moje wnuki? Czego nauczy je taki ojciec?
Zawiodłam się bardzo i coraz bardziej unikałam kontaktu z Przemkiem. On także nie wykazywał chęci spotkań. Zaczęliśmy mijać się szerokim łukiem, a do ich mieszkania przestałam zaglądać.
Mój mąż, Marek człowiek łagodny i spokojny jak zwykle nie wtrącał się i trzymał się z boku, znając moje usposobienie.
Aż pewnego wieczoru, już dość późno, zadzwoniła do mnie Jagoda. Jej głos był drżący, roztrzęsiony.
Mamo Nie mówiłam ci, ale pojechałam na dwa dni w delegację. Przemek się przeziębił na budowie, wrócił wcześniej do domu, był bardzo słaby, nie odbiera teraz telefonu. Martwię się
Jagoda, i po co mi to wszystko mówisz? wybuchłam, czując się urażona. Sami prowadzicie własne życie, jak ja się czuję, to nikogo nie interesuje! Mało jeszcze problemów na mojej głowie! Budzisz mnie w nocy i martwisz się, iż Przemek zachorował? Co mnie to obchodzi?
Mamusia jej głos zadrżał jeszcze bardziej. Przepraszam, ale tak mi przykro, iż nie chcesz nas zrozumieć. My się kochamy… Przemek to nie jest pusty człowiek, jest dobry! Jak możesz myśleć, iż twoja własna córka zakochałaby się w kimś złym? Nie wierzysz mi?
Zamilkłam.
Mamo, bardzo cię proszę, masz klucz do naszego mieszkania. Zajrzyj do nas, bo naprawdę się niepokoję. Proszę cię. Mamo!
Dobrze, pójdę, ale tylko dla ciebie rzuciłam krótko i poszłam do Marka, żeby się szykował.
Nie otwierali nam drzwi, więc sama wpuściłam nas kluczem.
W środku ciemno, pusto Czyżby nikogo nie było?
Może wcale nie ma go w domu? rzucił Marek, ale spojrzałam na niego groźnie. Chyba przejęło mnie zmartwienie córki.
Weszłam do pokoju i zamarłam: Przemek leżał na kanapie w dziwnej pozie, twarz miał gorącą i spoconą.
Lekarz pogotowia ocknął go.
Proszę się nie martwić, ma powikłania po przeziębieniu. Przenosił chorobę na nogach i to niebezpieczne, pracuje pewnie za dużo? zapytał mnie lekarz z troską.
Tak, dużo pracuje przyznałam cicho.
Proszę obserwować gorączkę i dzwonić, jakby coś się działo usłyszałam jeszcze.
Potem Przemek zasnął, a ja zostałam w fotelu obok niego, zaskoczona, iż się nie ruszam, choć to przecież mój znienawidzony zięć.
Leżał taki jakiś bezbronny, włosy włóczyły się po rozpalonym czole, wydawał się młodszy, choćby twarz miał łagodniejszą niż zwykle.
Mamo mamrotał przez sen i ścisnął mnie za dłoń nie odchodź, mamo
Zbaraniałam, ale nie odważyłam się zabrać ręki.
Tak siedziałam do rana.
Wczesnym rankiem zadzwoniła Jagoda.
Mamo, przepraszam, zaraz będę w domu, już nie musisz przychodzić, wyjdziemy z tego
Jasne, już po wszystkim uśmiechnęłam się i dodałam: Czekamy na Ciebie, u nas wszystko w porządku.
*****
Gdy urodził się mój pierwszy wnuk, od razu zaoferowałam pomoc nie dałabym sobie odmówić!
Przemek z wdzięcznością pocałował mnie w rękę.
Widzisz, Jagoda, a mówiłaś, iż mama nie będzie chciała nam pomagać!
Chodziłam z wnuczkiem po mieszkaniu, przytulałam do siebie mojego Maćka i powtarzałam mu:
Maciuś, szczęściarz z ciebie, masz najlepszych rodziców i super babcię z dziadkiem! Niczego ci nie zabraknie!
Może jednak przysłowie ma rację człowieka nie rozgryziesz od razu. Tylko miłość potrafi wszystko poukładać.












