"Nie planowałam takiej kariery. Życie napisało inny scenariusz. Marzę, móc położyć dzieci spać"

gazeta.pl 7 godzin temu
Zdjęcie: Shutterstock/Pixel-Shot


- choćby nie wiecie, jak bardzo doceniam te wieczory, kiedy mogę położyć spać swoje dzieci - mówi Marta, samotnie wychowujące dzieci mama, pracująca na nocne zmiany, która w naszym cyklu "Oto ja" opowiedziała nam, jak wygląda życie matki-ochroniarki.
Praca w firmie ochroniarskiej nie jest wymarzonym zajęciem dla matki małych dzieci. Szczególnie matki, która sama wychowuje dwóch małych chłopców. Marta, mama Olka i Jaśka, która znalazła się na życiowym zakręcie, nie narzeka na swój los, ale w naszym cyklu "Oto ja" opowiada nam swoją historię. Historię o jej życiu i o pracy, dzięki której ma za co żyć, choć nie może żyć tak, jakby chciała.


REKLAMA


- choćby nie wiecie, jak bardzo doceniam te wieczory, kiedy mogę położyć spać swoje dzieci. Tak zwyczajnie poczytać im książkę na dobranoc, dać buziaki na spokojny sen i przykryć kołdrą, gdy już zasną - mówi Marta, która na co dzień pracuje w firmie ochroniarskiej w trybie zmianowym.


Zobacz wideo Przełomowe słowa syna Paulli: "Mamo zacznij jeść, bo mam tylko ciebie"


Jak to się zaczęło?
Praca w firmie ochroniarskiej nie jest wymarzoną pracą dla matki małych dzieci. Szczególnie matki, która sama wychowuje dwóch chłopców w wieku pięciu (Olek) i siedmiu (Jasiek). Nie planowałam takiej kariery, ale życie pisze różne scenariusze. Jeszcze kilka lat temu prowadziliśmy z mężem (obecnie byłym mężem) sklep meblowy. Niestety, w czasach pandemii COVID-19 sklep przynosił same straty i musieliśmy zrezygnować z własnego biznesu. Mąż miał doświadczenie w IT, więc wrócił do pracy w branży. Wspólnie ustaliliśmy, iż ja zajmę się domem, póki dzieci są małe, często chorują i więcej czasu spędzają w domu niż w żłobku czy przedszkolu.
Po kilku miesiącach mąż coraz więcej czasu spędzał w pracy, a mniej w domu, a gdy jego kariera nabierała tempa, nasze małżeństwo zaczęło przechodzić kryzys. gwałtownie się okazało, dlaczego tak naprawdę tak wiele godzin spędza w pracy. Był wiecznie nieobecny, a za naszymi nieporozumieniami stała inna kobieta. Dowiedziałam się, iż mój mąż ma romans ze swoją szefową.
A jak skończyło…
Zawód, rozpacz, upokorzenie, złość, strach – to tylko część emocji, jakie towarzyszyły mi, gdy się o tym dowiedziałam. Godzinami analizowałam scenariusze, jak do tego doszło. Szukałam winnego, powtarzałam, iż wszystko przez pracę w IT czy przez COVID, który zmusił nas do zamknięcia firmy. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego on mi to zrobił…


Czytaj także:


"Poroniłam. W szpitalu powiedzieli mi "nie płacz, makijaż rozmażesz"


Jak ochłonęłam, zaczęłam myśleć racjonalnie, iż jednak mamy dwoje małych dzieci, może warto pomyśleć o terapii dla par. Zanim jednak podjęłam temat z Jackiem, on powiedział, iż chce się rozstać, iż kocha tamtą kobietę i będzie płacił na chłopaków, może ich brać na weekendy, ale chce rozwodu. To był już cios, który rozłożył mnie na deskach.


Przepłakałam swoje, ale w końcu zaczęłam myśleć o przyszłości. Nie miałam w Warszawie żadnej rodziny, jedynie znajomych. Przyjaciele zawsze oferowali pomocną dłoń, więc i tym razem pomogli mi wziąć się w garść.
Krok pierwszy: znalezienie pracy
Wiedziałam, iż jak Jacek się wyprowadzi i będzie płacił alimenty, to nie mogę być tylko na jego łasce. Muszę znaleźć pracę i to szybko. Moje dotychczasowe doświadczenie zawodowe nie powalało… W rodzinnym mieście pracowałam jako pomoc w świetlicy szkolnej i na recepcji w hotelu, jako młoda dziewczyna dorabiałam jako instruktorka fitness – specjalizowałam się w ćwiczeniach inspirowanych sportami walki. W tym byłam dobra, ponieważ przez lata trenowałam karate i mam czarny pas. Ale to było lata temu i przed dwiema ciążami. Potem prowadziliśmy z mężem przez kilka lat sklep z meblami. Nie bardzo wiedziałam, na jakie stanowisko powinnam aplikować. Próbowałam w sklepie, na recepcji, aż w końcu zobaczyłam ogłoszenie o pracy w firmie ochroniarskiej. Nie miałam żadnej konkretnej propozycji pracy, a potrzebowałam zatrudnienia, więc postanowiłam spróbować. Dostałam tę pracę i sądzę, iż czarny pas w karate bardzo mi w tym pomógł. Otrzymałam też niezłe wynagrodzenie. Trzeba się było na nowo zorganizować.
Krok drugi: zorganizowanie opieki dla dzieci
Największym wyzwaniem związanym z nową pracą było zapewnienie opieki dzieciom, kiedy będę w pracy. W pierwszej kolejności prosiłam o pomoc męża, ale okazało się, iż nie mogę na niego liczyć. Opieka w dzień to nie problem, miałam fajnych sąsiadów i znajomych, którzy mogli odebrać chłopaków i wziąć do siebie, ale problem pojawiał się wieczorem i w nocy. Nasz system zmianowy wygląda tak, iż każdy z pracowników pracuje przez 12 godzin i potem ma jeden dzień (24 godziny) wolny. W praktyce oznacza to, iż mam również pracujące noce, co jest dość dużym utrudnieniem, mając dzieci w wieku pięciu i siedmiu lat, a na miejscu nie ma żadnej cioci czy babci.
Postanowiłam zatrudnić nianię. Na początku szukałam w Internecie, ale trafiały się panie, które nie wzbudziły zaufania moich chłopców. Jedna zapytała, czy może przychodzić na nocki razem z chłopakiem, druga najbardziej zainteresowana była tym, czy będzie mogła palić na balkonie, jak chłopcy zasną. W końcu po ciężkiej przeprawie sąsiadka zapytała, czy nie chciałabym zatrudnić jej teściowej, która blisko mieszka i jest na emeryturze. Mogłaby wieczorami siedzieć z chłopcami, a gdy zasną, spałaby przy nich. To było doskonałe rozwiązanie – chłopaki właśnie o takiej opiekunce marzyli, pełnej ciepła i sympatii przyszywanej babci, która jeszcze sama z siebie usmaży im naleśniki. Byłam pełna optymizmu, iż wszystko uda mi się pogodzić.


Krok trzeci: pokonanie wyrzutów sumienia
Przez pierwsze tygodnie po rozpoczęciu pracy chodziłam dumna jak paw. Mąż mnie zostawił, a ja sobie poradziłam, znalazłam pracę, opiekunkę do pomocy przy dzieciach. Ale z czasem pojawiły się wyrzuty sumienia, iż nie mogę być tą "normalną" mamą, która wieczorem ogląda z dziećmi dobranockę, a potem kładzie je spać. choćby nie wiecie, jak bardzo doceniam te wieczory, kiedy mogę położyć spać swoje dzieci. Tak zwyczajnie poczytać im książkę na dobranoc, dać buziaki na spokojny sen i przykryć kołdrą, gdy już zasną. Myślę o tym podczas każdego dyżuru w pracy, ale staram się sobie tłumaczyć, iż robię wszystko, co mogę, by zapewnić im dobre życie.


Czytaj także:


Od takich dzieci jak mój syn ludzie uciekają. Mówią: "Proszę go stąd zabrać"


Krok czwarty: ja i moje potrzeby
Jak wygląda moje życie? Dzień po nocnej zmianie jestem jak zombie. Kończę zmianę o 7 i gwałtownie pędzę do domu, by odprowadzić chłopców do przedszkola i do szkoły. Ledwo wyrabiamy się na 8.00 (tylko dzięki pani Hani, opiekunce, która przygotowuje chłopców do wyjścia). Jak chłopcy są już w swoich placówkach edukacyjnych, ja zastanawiam się, czy iść na zakupy i zrobić obiad, posprzątać w domu czy iść spać, bo mam za sobą nieprzespaną noc w pracy. Nie myślę o tym, żeby pójść na basen, siłownię czy do SPA, mam inne priorytety. Nie planuję spotkania z przyjaciółką przy kawie. choćby gdybym chciała to i tak o tej porze większość z nich jest wtedy w pracy. Normalnej pracy. Przez rozwód straciłam nie tylko męża, ale i poprzednie życie. A jakie jest moje nowe życie? Często samotne. Choć mam wokół siebie sporo przyjaciół, to jednak brakuje mi partnera. Ale sama nie wiem, czy byłabym w stanie komuś ponownie zaufać. Czas pokaże, a póki co najważniejsze są moje dzieci.
Wysłuchała: Dagmara Dąbek.
jeżeli i ty jesteś rodzicem, którego życie wygląda inaczej, niż większość sądzi? Chciałabyś/chciałbyś opowiedzieć historię swojego rodzicielstwa, swojej pracy, swojej drogi? Napisz do nas: edziecko@grupagazeta.pl Wasze opowieści są dla nas ważne. Odpowiemy Wam! Gwarantujemy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału