14 listopada 2025 r.
Dziś postanowiłem zapisać w pamiętniku kolejny rozdział naszego zmagania się z mieszkaniem i rodziną.
Nie. Zdecydowaliśmy, iż nie powinnaś przywozić żony i dziecka do tego mieszkania. Nie wytrzymamy długotrwałych niedogodności i w końcu poprosimy was o wyprowadzkę usłyszałem od właścicielki. A twoja żona potem będzie wszystkim opowiadać, iż wyganiliśmy was na ulicę z małym dzieckiem.
Kiedy sąsiadka z korytarza zobaczyła, iż Zuzanna wróciła po rozmowie z mężem zmartwiona, od razu zapytała:
Zuzanno, nie masz twarzy. Co się stało?
Mikołaj powiedział, iż właścicielka kazała nam natychmiast wyprowadzić się. Mieszkanie ma wynajmować para bez dzieci, a my chcemy przywieźć noworodka. Będzie płakał w nocy, sąsiedzi będą narzekać, a ona nie chce problemów odpowiedziała Zuzanna.
A co, nie macie gdzie pojechać?
U rodziców Mikołaja jest trzypokojowe mieszkanie, ale mieszka tam jego młodsza siostra. Moi rodzice są w wiosce, dwadzieścia kilometrów od miasta odparła Zuzanna.
Sąsiadka, próbując pomóc, doradziła:
Pożywacie się tydzień dwa u teściów, aż znajdziecie nowe lokum.
Mikołaj od razu zaczął szukać, ale każdy właściciel odmawiał, gdy dowiedział się o małym dziecku. Zostało jeszcze dwa dni, a on nic nie wymyślił. Po odrzuconych ogłoszeniach przewiózł nasze rzeczy z wynajętego mieszkania do rodziców.
Rodzice nie byli zachwyceni, iż w ich domu miałaby zamieszkać rodzina z płaczącym niemowlakiem. Matka Mikołaja, siedząc przy stole, powiedziała:
Synu, przypomnij sobie, iż przed ślubem umówiliśmy się, iż nie będziesz mieszkał z żoną w naszym domu. Masz prawo przebywać w swoim pokoju, ale obcych osób nie chcemy.
Zuzanna to obca osoba. Dla ciebie to żona, dla nas gość. Ty ją wybrałeś, my jej nie wybieraliśmy dodała.
Mikołaj próbował wyjaśnić:
To tymczasowe, dopóki nie znajdziemy czegoś lepszego.
Matka odpowiedziała:
Tam, gdzie jest tymczasowe, niedługo staje się stałe. Najpierw tydzień, potem miesiąc, a potem na zawsze.
Wspomniała też o codziennych trudnościach:
Nie możemy głośno rozmawiać, nie oglądamy telewizji, a w nocy musimy być gotowi na płacz dziecka.
Mikołaj obiecał, iż poszuka szybkiego rozwiązania, ale właścicielka jeszcze raz powtórzyła:
Nie przywołuj żony i dziecka do tego mieszkania. Nie będziemy tolerować niewygód. Gdy twoja żona powie wszystkim, iż nas wyganialiśmy, nasza reputacja ucierpi. Nie próbuj więc przywozić Zuzanny i malucha.
Zrezygnowany Mikołaj poszedł do szpitala, gdzie spotkał Zuzannę:
Może zostaniesz z dzieckiem u rodziców? zapytał.
A twoja mama nie chciałaby zobaczyć wnuka? spytała zdziwiona Zuzanna.
Nie wiem, mama kazała nam nie przyjeżdżać odparł Mikołaj.
Zuzanna poczuła się urażona, bo rodzeństwo z dziećmi zwykle jest witane z kwiatami i prezentami, a my zostaliśmy potraktowani jak niechciane intruzów.
Wieczorem zadzwoniła do rodziców. Gdy wypisała się ze szpitala, przyjechał jej ojciec. Testowy ojciec Mikołaja powiedział:
Zbieraj, córko, wnuka, jedźmy do domu. A ty, Mikołaju, przywieź wszystkie rzeczy Zuzanny i to, co kupiliśmy dla malucha.
W drodze do wsi (trzydzieści minut) czekało już wszystko: mały łóżeczek z pościelą w misie i króliczki, komoda na ubranka i wygodne krzesełko do karmienia. W salonie stał stół nakryty na uroczysty obiad, a jedynymi gośćmi byli rodzice Zuzanny, babcia Halina i młodsza siostra Irena.
Rodzina Mikołaja nie była przywoływana przy stole, ale rozmawiano o imieniu dla chłopca. Wybrano Ilian. Po obiedzie Mikołaj pojechał do miasta, obiecując, iż jutro przywiezie brakujące rzeczy.
Kiedy wrócił, czekała dobra wiadomość. Ojciec Zuzanny powiedział:
Zdecydowaliśmy sprzedać babcin dom. Pieniądze z tej transakcji przekażemy wam.
Zrobimy to jako prezent od naszej rodziny, ale pod jednym warunkiem: nasz obecny dom po śmierci trafi do Iriny. Zuzanno, zgadzasz się? zapytał.
Zuzanna przytaknęła, a ojciec dodał, iż ogłoszenie o sprzedaży wystawi jutro.
Dom sprzedano po trzech miesiącach. W tym czasie Zuzanna i Ilian mieszkali we wsi, a Mikołaj w mieście u rodziców, odwiedzając ich w weekendy.
Kolejne półtora miesiąca poświęciliśmy na poszukiwanie własnego mieszkania, uzyskanie kredytu hipotecznego i remont. W końcu wprowadziliśmy się do własnej czteropokojowej kawalerki. Po kilku tygodniach, gdy wszystko zostało poukładane, zorganizowaliśmy przyjęcie wprowadzające. Zaprosiliśmy rodziców Zuzanny, jej przyjaciółki i znajomych Mikołaja. Nie przybyli jego rodzice przypadkowo dowiedzieli się, iż syn kupił własne lokum.
Mama Mikołaja zadzwoniła:
Synu, po co zapraszasz wiejską rodzinę na nowy dom, a nam nie mówisz, iż masz własne mieszkanie?
Przecież nie widzieliśmy jeszcze wnuka odparł Mikołaj.
A nie wpuścić mojej żony i dziecka do waszego mieszkania to nie jest rodzinne? zapytał.
Przecież wyjaśniłam wam, iż potrzebujemy spokoju, a wy nie chcecie nas zobaczyć odpowiedziała matka.
Dlaczego nagle chcesz zobaczyć wnuka? dopytał syn.
Bo kiedy był mały, nie było nic do oglądania odparła matka.
Mikołaj podsumował:
Kiedy Zuzanna mieszkała z rodzicami, nie chcieliście się z naszą rodziną spotkać. Teraz, mając własny dom, chcemy przyjść w gości. Przepraszam, ale jeszcze nie jesteśmy gotowi na wasze odwiedziny.
Matka zapytała, czy nie obrażają się, a potem przypomniała, iż chciała zaprosić naszą rodzinę na letni domek. Zaskoczony Mikołaj odpowiedział, iż w lecie w mieście jest gorąco, a na wsi powietrze jest świeże. Zaproponował, iż nie potrzebują pieniędzy, a Zuzanna może zebrać ogórki na własny rachunek. Matka przyjęła tę propozycję, mówiąc, iż radzi sobie samodzielnie.
Kilka lat później, gdy Ilian miał już dwa i pół roku, przypadkowo spotkaliśmy go w centrum handlowym. Nie podeszliśmy bliżej, ale zrozumieliśmy, iż nasze relacje z rodziną pozostają skomplikowane.
Patrząc wstecz, wiem, iż najważniejsze w życiu jest nie tylko walka o dach nad głową, ale i umiejętność słuchania i szacunku wobec najbliższych. Dziś nauczyłem się, iż kompromis i otwartość są lepszym fundamentem niż podziały i nieustanne konflikty.














