Nie poszłam na przedszkolne zebranie, specjalnie. Wy też nie musicie

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Przedszkolne zebrania nie są obowiązkowe, a jednak czujemy się nieswojo, gdy je pomijamy. Fot. EastNews.com/Karol Makurat/REPORTER


Czasami jako matki czujemy, iż stajemy się jednością z dzieckiem. I iż wszystkie nasze działania są o tym dziecku, o jego dobrobycie, o jego teraźniejszości i przyszłości. Tymczasem wciąż pozostajemy jednostkami, które mają prawo robić to, co jest dobre dla nich. I naprawdę nie musi chodzić o dziecko.


Napisała do nas czytelniczka, która podjęła decyzję o pominięciu kolejnego spotkania organizacyjnego w placówce syna.

Poniżej pełna treść listu.

Zrobiłam to świadomie


"Ominęłam zebranie w placówce syna. Świadomie, z premedytacją. To jego kolejny rok w tym miejscu. Nie czułam potrzeby i gotowości na słuchanie tych samych komunikatów przez kolejne dwie godziny. Na czytanie statutu przedszkola i wyliczanie wszystkich dodatkowych zajęć, na które powinnam zapisać syna.

Nie czułam potrzeby nawiązywania relacji z innymi rodzicami, wysłuchiwania ich wątpliwości, rozczarowań, rozterek. Nie miałam siły siedzieć dwie godziny na niewygodnym, twardym, dziecięcym krzesełku i ukrywać nieudolnie ziewania.

Nawet nie czuję się winna.

Czy to, iż nie miałam ochoty na interakcje z grupą nieznajomych, sprawia, iż nie jestem już tak dobrą, zaangażowaną matką jak rok wcześniej? Nie sądzę.

Wciąż śpiewam synowi na dobranoc, całuję stłuczone kolano i dbam o to, by nie zasypiał głodny. Moja osobista niechęć i decyzja o tym, by nie uczestniczyć w jednym z wielu spotkań kadry przedszkolnej, nie przekreśla mojego zaangażowania w macierzyństwo.

Zanim jednak doszłam do tego miejsca, przeszło mi przez myśl, iż stracę czujność, iż zostanę oceniona, jako ta, której nie zależy. Że nie będę mogła zabrać głosu, kiedy decyzje będą musiały zostać podjęte, ponieważ ktoś uzna mnie za niekompetentną, mniej istotną.

Przegoniłam tę myśl z umysłu, zanim zdążyła się rozgościć. Jestem zaangażowana, jestem świadoma każdego znajomego mojego syna, wiem, jak się czuje, kiedy wraca, wiem, co mu smakowało i jakie poznał literki. Nie jestem ignorantką i rozmawiam ze swoim dzieckiem.

Czasami po prostu dorosły podejmuje decyzje osobiste i one nie mają z dzieckiem nic wspólnego. I musiałam przeżyć jako matka parę lat i kilka różnych doświadczeń, by to zrozumieć. Mam prawo wciąż stanowić o sobie. Mam prawo podejmować decyzje, które będą ok dla mnie. Myśleć o sobie, czasami choćby w pierwszej kolejności. Równowaga. Inaczej wszyscy zwariujemy.

Myślę, iż fajnie jest słuchać tego głosu i dawać sobie częściej prawo do manifestowania swoich potrzeb i uczuć. Do zdrowego egoizmu. W końcu, finalnie, zawsze zostajemy sami ze sobą".

Idź do oryginalnego materiału