Nie pozwól dziecku nazywać ciocią nauczycielki w przedszkolu? Chodzi o bezpieczeństwo

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE. Przedszkolaki często mówią do nauczycielek ciociu. Czy to dobrze? Fot. Karol Porwich/East News


Pani Małgosia, ciocia, przedszkolanka, nauczycielka, opiekunka — wszystko to określenia jednej osoby. Nazewnictwo nauczycielki wychowania przedszkolnego spędza sen z powiek przedszkolaków, rodziców, a nierzadko wywołuje ciary żenady u samych pań.


Kto pracuje w przedszkolu?


Zacznijmy od tego, iż często używa się określenia "przedszkolanka", które jest swoistym skrótem myślowym. Jak nie raz po naszych publikacjach alarmowały nauczycielki - to najbardziej niewłaściwe z określeń. W uszach nauczycielek często brzmi uwłaczająco, jak określenie bytu "pomiędzy" a one przecież tak samo, jak koleżanki pracujące w szkołach, skończyły studia pedagogiczne.

Tak, w przedszkolu pracują nauczycielki. O pracownicach żłobków mówimy "opiekunka", bo praca tam wymaga... przede wszystkim opieki. W przedszkolu jest opieka, nauka i wychowywanie. Mówienie o nauczycielce wychowania przedszkolnego — opiekunka, to za mało. Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, iż nikt krzywdzić pań w przedszkolu nie chce, jednak jeżeli mówimy o nich, najbardziej poprawne będzie słowo nauczycielka.

A dla dziecka ciocia?


Przeczesując internet, trafiłam na bardzo logiczne stanowisko nauczycielek właśnie, dlaczego niektóre dzieci mówią do nauczycielek "ciociu". Sięgnąć musimy tu do żłobka, gdzie maleńkie dzieci czują się zwyczajnie bardziej swojsko, mówiąc do dorosłych opiekunek, jak do członków rodziny.

Łatwiej im przebrnąć przez adaptację i poczuć się bezpiecznie. Nic dziwnego, iż część dzieci te "ciocie" zabiera do przedszkola. I wtedy stajemy pod ścianą, bo wiele przedszkoli jasno mówi, iż nauczycielki dziecko powinno nazywać paniami. "Pani Małgosiu, Pani Olu" - to najczęściej proponowana forma. Dlaczego "ciocia" tak gryzie?

Ciocia to krewny


Słowo ciocia to określenie siostry jednego z rodziców lub żony/partnerki brata mamy albo taty (choć w tym przypadku mówimy o wujence i stryjence). Często ciociami naszych dzieci stają się też przyjaciółki rodziców, niektóre sąsiadki. Dzieje się to w celu skrócenia dystansu między dorosłym a dzieckiem — ciocia jest osobą bliską, której można ufać.

Dzieci nierzadko w trzylatkach same zaczynają mówić "ciocia" na nauczycielki, bo to pomaga im przełamać barierę, przebrnąć przez adaptację. I tu wiele nauczycielek przymyka oko, choćby jeżeli w przedszkolu zasady są inne. Jednak my — rodzice powinniśmy o paniach zawsze mówić w ten nieco bardziej oficjalny sposób. Dlaczego?

Dziecko od nas uczy się, czym są relacje międzyludzkie. Na podstawie obserwacji dowiaduje się, czym jest szacunek do starszych i opierając się na naszym wzorcu, uczy się komu może ufać. Kto jest "swój", a kto "obcy". Nauczycielki zauważają, iż choćby jeżeli dzieci nie przywołuje się wprost do porządku, kiedy zwracają się do nich "ciociu", to mało który czterolatek używa tego słowa.

Nie każdy dorosły jest "cacy"


Wiele nauczycielek zwraca uwagę, iż to skrócenie dystansu sugeruje dziecku, iż każdy dorosły jest dobry i można mu zaufać, bo skoro od pierwszego spotkania dziecko ma nazywać obcą kobietę ciocią... Dla niektórych to będzie czarnowidztwo, ale nie możemy zakładać, iż trzylatek, do którego podejdzie ktoś zupełnie obcy i powie: "Chodź do cioci" - nie pójdzie z nią.

Ciocia to ktoś bliski. Nauczycielka w przedszkolu spędza z dzieckiem wiele godzin dziennie, jest obok, kiedy dziecko uczy się wyklejać obrazki plasteliną i podnosi, gdy upadnie na przedszkolnym placu zabaw. Ale po powrocie do domu, dziecko pozostaje pod czułą opieką innych bliskich dorosłych, którzy myślą o nim ciepło również, kiedy sami zajmują się czymś zupełnie innym, bo dziecko jest w placówce.

Kiedy dziecko zakończy przedszkolną przygodę i pójdzie do szkoły, do nauczycielki będzie zwracać się per "pani". Warto więc już wcześniej nauczyć je tej nomenklatury. Łatwiej będzie mu zaakceptować zmianę, kiedy "ciocia" zostanie w przedszkolu i kontakt najpewniej się urwie.

Prawda zawsze leży pośrodku


Docelowo dziecko powinno mieć świadomość, iż pani w przedszkolu jest jego nauczycielką, a nie żadną ciocią. Ten dystans jest potrzebny, żeby zachować ład w grupie, wyegzekwować pewne zachowania i stworzyć autorytet. Jednak wiele maluchów potrzebuje okresu przejściowego pomiędzy byciem z mamą w domu, opiekunką czy pobytem w żłobku, a przedszkolem.

Wtedy na tę "ciocię" można przymknąć oko, nie poprawiaj dziecka, kiedy mówi "ciocia Małgosia", jednak pilnuj się, jakiego nazewnictwa ty używasz. Rodzic powinien nauczycielkę zawsze i jednolicie określać mianem "pani Małgosia". Większość nauczycielek też stosuje taką metodę i same o sobie mówią "pani", jednak reagują, kiedy dziecko woła je w tej bardziej przyjemnej dla siebie formie.

Z czasem dziecko samo "się przełączy". Potrzeba cierpliwości, wyrozumiałości i od czasu do czasu przypomnienia, iż nie każdy dorosły to ciocia i wujek. Dla bezpieczeństwa dziecka warto przypominać mu o haśle bezpieczeństwa i tym, iż nie wolno oddalać się z nikim, choćby jeżeli ta osoba zapewnia, iż jest ciocią/wujkiem/znajomym mamy.

Idź do oryginalnego materiału