W wielu szkołach młodsi uczniowie są zaczepiani przez starszych. Drobne żarty, niewinne dokuczanie mogą przerodzić się w poważniejsze formy nękania. Dlatego tak ważne jest, by nauczyciele trzymali rękę na pulsie i reagowali na każdą niepokojącą sytuację.
Przemoc w szkole
"Chciałabym się z Panią podzielić pewną sytuacją, która miała niedawno miejsce w szkole podstawowej, do której uczęszcza moja córka – uczennica 2 klasy. Dodam, iż jest to wiejska placówka z długą tradycją i z pewnością poziom bezpieczeństwa jest wyższy niż w wielu miejskich szkołach.
Pewnego razu rozemocjonowana córka przekazała mi informację, iż podczas przerwy dwóch uczniów 8 klasy zaczepiało jej kolegów z klasy. Nie wiem, czy była to forma głupich 'żartów', ale dla 8-letnich chłopców bycie ciągniętym za rękę czy popychanym na drzwi przez sporo starszych nastolatków na pewno nie jest zabawne.
Jeden z uczniów poskarżył się dyżurującej w tym czasie na korytarzu nauczycielce (być może choćby wychowawczyni ósmoklasistów, ale pewności nie mam), która albo nie widziała zdarzenia, albo nie chciała go widzieć. W odpowiedzi usłyszał... 'Nie skarż'. Nie wiem, co kierowało osobą, która podczas dyżuru odpowiada za bezpieczeństwo uczniów i która powinna być gotowa do reakcji na sytuacje przemocy w szkole.
Jaki komunikat przekazała młodszym uczniom? Że z zaczepkami muszą sobie radzić sami, iż ich problemy są nieistotne, iż nie wolno 'donosić', choćby gdy dzieje się coś złego. A czego dowiedzieli się starsi? Że dokuczanie młodszym jest w porządku, iż przemoc nie jest czymś nagannym. Czyżby osoba z wykształceniem pedagogicznym była zwolenniczką 'prawa pięści'?! Czy za mało jeszcze się 'trąbi' w mediach wszelakiego rodzaju o tragicznych skutkach przemocy wobec dzieci i nastolatków?
W tej konkretnej sytuacji zabrakło wyobraźni, rozsądku, może odwagi. Chcę wierzyć, iż pozostali pracownicy szkoły w takich sytuacjach zachowują się rozsądnie, odważnie, zdecydowanie i przyzwoicie. Ale uważam, iż tworzenie bezpieczniejszych przestrzeni dla dzieci i nastolatków – w rodzinach, szkołach i innych miejscach, gdzie się spotykają, to zadanie dla nas wszystkich. Przestańmy żyć sensacyjnymi doniesieniami o kolejnej tragedii, która spotkała jakieś dziecko i przymykać oczy na to, co się dzieje obok nas. I zacznijmy dawać młodemu pokoleniu dobry przykład – naszą postawą, zachowaniem i językiem, którym się posługujemy" – czytam w nadesłanym liście i drżę ze złości i strachu o współczesne pokolenie.