Nie spodziewałam się tego w pierwszych dniach przedszkola. Słowa nauczycielki mnie wkurzyły

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Infekcje w pierwszym tygodniu przedszkola potrafią zniechęcić. fot. WOJCIECH STROZYK/REPORTER/EastNews


Sezon infekcyjny jeszcze się adekwatnie nie rozpoczął, ale katar, kaszel i gorączka raczej nie biorą jeńców. Po dosłownie trzech dniach w przedszkolu moje dziecko wróciło z placówki z przeziębieniem. Jestem zła, iż dałam się zaskoczyć chorobom już w pierwszym tygodniu roku szkolnego i wydaje mi się, iż takich matek jak ja może być więcej.


Euforia z powodu powrotu do przedszkola


Kojarzycie te filmiki, na których matki 4 września wysyłają dzieci na rozpoczęcie roku szkolnego, a same wykonują dzikie tańce radości. Po wakacjach spędzonych z dziećmi wielu rodziców było zmęczonych często całodobową opieką nad nimi i łączeniem jej z obowiązkami zawodowymi itp. Tak jak wiele innych matek i ojców z dużą dozą entuzjazmu myślałam o początku roku szkolnego, po którym moje dzieci pójdą do przedszkola.

Serio, dwa miesiące pracy zdalnej i jednocześnie opieka nad kilkulatkami to coś, czego nie życzę nikomu. Musiałam być jednocześnie pracownikiem, mamą, kucharką, sprzątaczką. Dobrze, iż partner pracuje w takich godzinach, iż po powrocie z pracy brał dzieci na spacer, plac zabaw, lody.

Zabierał je, żeby porobić cokolwiek, bo chyba bym osiwiała od tego ciągłego żonglowania obowiązkami. Kiedy rozpoczęło się przedszkole, byłam jedną z tych matek, które wypiły tego dnia ciepłą kawę, w ciszy i spokoju popracowały i prawie odtańczyły taniec euforii po przekroczeniu progu placówki.

Nokaut w postaci kataru i kaszlu


A potem nastąpiła rzeczywistość, czyli coś, co widać też w niektórych z tych uroczych filmów z rozbawionymi rodzicami. Infekcje, gorączki, katarki. Brr. Trochę tę część nagrań traktowałam jako żart, choć z lekką niepewnością myślałam o sezonie infekcyjnym. Myślałam jednak, iż bardziej mogę się go spodziewać w październiku czy listopadzie, gdy za oknem będzie szaro, mokro i zimno.

Wtedy wirusy, bakterie czyhają na dzieci i rodziców na każdym kroku, prawda? Okazało się jednak, iż jak zwykle – jeżeli się na coś szykujesz, życie zaskoczy cię w najmniej oczekiwany sposób. Tak było właśnie w przypadku mojego dziecka. Dopiero poszedł do przedszkola, dopiero zaczęłam się powoli uspokajać, iż jednak da sobie radę i nie będzie histerycznie płakał w szatni podczas rozstań z mamą lub tatą. A tu już po 3 dniach w placówce, kiedy odbierałam syna, usłyszałam od nauczycielek, iż syn ma dość niepokojący katar. Jak to, tak szybko?!

Przed wakacjami chodził do żłobka, poprzednią zimą i wiosną przeszliśmy chyba wszystkie choroby zakaźne i wydawało mi się, iż jego odporność jest już lepsza. Poza tym całe wakacje starałam się budować odporność dietą i suplementacją, przebywaniem na świeżym powietrzu. Wydawało mi się, iż jesteśmy dobrze przygotowani na jesień. A tu jesień jeszcze się nie zaczęła, za oknem upał niczym w lipcu, a moje dziecko leży z katarem i stanem podgorączkowym. Na razie nie panikuję, stosuję domowe sposoby na przeziębienie, ale kto wie, czy nie skończy się wizytą u pediatry.

Jedziemy na tym samym wózku


Jeśli was również zaskoczyły tak szybkie katarki, kaszelki i gorączki, łączę się z wami w bólu. Przyznaję, nie byłam gotowa na to. jeżeli jest nas więcej i jesteś zła, sfrustrowana i wściekła, iż twoim dzieciom też to się przytrafiło, wiedz, iż nie jesteś sama. Przecież każda z nas stara się dbać o swoje dzieci jak najlepiej, wspierać ich odporność i unikać infekcji.

Kiedy ma się wiedzę, iż inni mają podobnie i wcale nie jest tak, iż wszystkie dzieci mają we wrześniu stuprocentową frekwencję w przedszkolu, to na duchu robi się jakoś lżej. Chciałabym przytulić wszystkie z nas, które już muszą kombinować ze zwolnieniami czy urlopami na dziecko z powodu chorób, zanim choćby choroby na dobre się rozkręciły. Jest nas więcej, wysyłam wam trochę wsparcia. Też nie mam siły na te choroby, kiedy one zaczynają się jeszcze sporo przed sezonem jesiennym...

Idź do oryginalnego materiału