Moja córka chodzi do 4 klasy. Zdolna, interesująca świata, uwielbia matematykę. Nigdy jej nie gonię do nauki, bo nie muszę – ona sama stawia sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Teraz, tuż przed przerwą świąteczną, gdy nauczyciele szykują się do wystawiania ocen, córka zaczęła sama podliczać średnią.
No i się zaczęło. Z ostatniego sprawdzianu z matmy dostała 4+. Świetna ocena, dla większości w pełni satysfakcjonująca. Ale moja córka uznała, iż skoro zna materiał lepiej, to dlaczego nie spróbować poprawić? Dlaczego nie zawalczyć o piątkę, a może choćby szóstkę, skoro czuje, iż ją stać?
Poszła więc do nauczycielki z prostą prośbą. I właśnie wtedy wszystko się posypało.
„To już przesada” – słowa, które zabolały bardziej niż zła ocena
Nauczycielka zareagowała szybko, ale nie tak, jak ktokolwiek by się spodziewał. Przy całej klasie powiedziała głośno: „Nie poprawia się takich ocen. To już przesada”. Klasa zachichotała, ktoś coś skomentował. Moja córka stała obok biurka, czerwona jak burak. Wróciła do domu i od razu powiedziała, iż nigdy więcej nie zapyta o poprawę, choćby miała tróję.
Przez cały tydzień chodziła przygaszona. Niby to tylko jedno zdanie, niby nie było w nim ostrego tonu, ale sposób, w jaki zostało wypowiedziane, zabolał ją bardziej niż najniższa ocena. Zamiast wesprzeć dziecko, które chce pracować więcej, niż musi, publicznie je skarcono za ambicję. Za to, iż chciało „za dobrze”.
Zdałam sobie wtedy sprawę, iż ambitne dzieci też mają ciężko. Są oceniane nie tylko na papierze, ale też przez pryzmat oczekiwań dorosłych, którzy czasem wolą święty spokój niż dodatkową pracę.
I to mnie najbardziej zasmuciło – iż można zniechęcić kogoś, kto naprawdę chce się uczyć.
Między presją a ambicją jest cienka granica. Ale dzieci nie powinny bać się starać
Zamiast cieszyć się nadchodzącą przerwą świąteczną, moja córka stresowała się tym jednym incydentem. Bała się, iż znów ktoś ją wyśmieje, iż znów usłyszy, iż „przesadza”. A przecież szkoła powinna doceniać wysiłek, choćby jeżeli pochodzi od dziecka, które nie zadowala się przeciętnością.
Dzieci leniwe mają w szkole ciężko. Ale dzieci ambitne też nie mają łatwo. Bo często muszą udowadniać, iż ich motywacja jest „w sam raz” – nie za mała, ale też nie za duża, żeby nie drażnić dorosłych.
A ja chciałabym tylko jednego: żeby ambicja nie była powodem do wstydu. Żeby dziecko nie bało się zapytać o poprawę. Żeby nie czuło, iż za każdy przejaw chęci rozwoju może zostać wyśmiane.
W końcu szkoła powinna być miejscem, gdzie można chcieć więcej – i nie zostać za to ukaranym.
Zobacz także: Nauczycielka: „Rodzice zostawiają dzieci pod drzwiami o 7:00. Nie myślą o konsekwencjach”













