Wiesz, co się niedawno wydarzyło? Wyobraź sobie, dzwonią do mnie z nieznanego numeru. Patrzę, a to z rodzinnego miasta, z Wrocławia. Zaczyna się: „Franciszek Nowak?”
„Tak, słucham?”
„To smutna wiadomość, proszę pana… Pańska żona, Olga Kowalska, niestety nie odzyskała przytomności i zmarła dzisiaj. Proszę przyjechać po dzieci, jutro je wypisują. Wszystkie formalności dotyczące Olgi wyjaśnimy jutro”.
„Czy to jakiś żart? Nie widziałem Olgi od trzech lat, a nasze córki są teraz ze mną!”
„Nie wiem nic, w rubryce «ojciec» jest pan wpisany. Proszę przyjechać po bliźniaki!” I po prostu się rozłączyli.
Osłupiałem. Sprawdziłem ten numer w internecie no jasne, to był rzeczywiście wrocławski szpital położniczy. A obok stała moja Nastka, Aniela, oczy jak pięć złotych, całą rozmowę dosłownie usłyszała. Spakowaliśmy się w pięć minut, dziewczyny Zosię i Helenkę zawieźliśmy do dziadków i już pędziliśmy w drogę, żeby wyjaśnić tę zagmatwaną sytuację z moją byłą.
Pod szpitalem wpadliśmy na koleżankę Olgi, Agnieszkę. Ta się popłakała i wszystko mi wyłożyła. Okazało się, iż ten jej kochanek rzucił ją na pniu, jak tylko Olga mu oznajmiła, iż jest w ciąży. A ciąża była ciężka, bo bliźniaki, no i na sam koniec poszło naprawdę źle Dzieci odratowali od razu, ale ich mama zapadła w śpiączkę i po kilku dniach nie żyła. Bliźniaków trzeba było zarejestrować, a matka w takim stanie nie mogła podać aktualnych danych. Więc wzięli informacje z USC, gdzie wciąż figurowałem jako jej mąż i automatycznie zostałem wpisany jako ojciec dzieci.
Agnieszka, wciąż szlochając, obiecała, iż w razie czego pomoże i poszła. A moja Aniela trzymała mnie za rękę tak mocno, iż mało mi kości nie zmiotła.
„Aniela, co jest?” zapytałem.
„Franiu, przecież przecież weźmiemy je do siebie, co? Prawda?”
Tak się starała ukryć tę euforia i ten uśmiech na twarzy
„Te bliźniaki?”
„Tak, tak, tak No proszę cię! A nuż u nas się nigdy nie uda, a tu od razu dwa, gotowe maluchy…”
„Aniela, kochanie, to nie zabawki, żeby tak… nie wiem…”
„Franiu, mówię poważnie! A nasze dziewczyny jak będą szczęśliwe! Twoim to w ogóle na wpół rodzeni braciszkowie No, Franiu”
I co, miałem się oprzeć? Zabraliśmy bliźniaków. Olgę odprowadziliśmy na miejsce wiecznego spoczynku, jak przystało.
A nasze dziewczyny oszalały z radości, iż przywieźliśmy im braciszków! Wciąż tylko dziwiły się, jak to niby nie zauważyły, iż ciocia Aniela ma brzuch! No naprawdę, komedia. Te dzieciaki urządziły u nas prawdziwy dom dziecka, w najlepszym tego słowa znaczeniu. I wiesz co? Sam sobie teraz myślę, iż dobrze, iż tak niefrasobliwie podchodziłem do formalności z rozwodem. Tak się dziwnie układa życie.