Nie wszystko jest takie, jak myślisz

polregion.pl 6 dni temu

Wszystko nie jest takie, jak się wydaje

Przed porannym obchodem do gabinetu weszła pielęgniarka Wanda i z tajemniczą miną szepnęła:

– Halina Stanisławowa, ta Iwonowicz z piątej sali cały wieczór prosiła, żebym dała jej ubranie i wypuściła do domu. Pani prosiła, żeby zgłaszać takie rzeczy.

– Dziękuję, Wando. Zajmę się tym. – Halina poprawiła kosmyk włosów wymykający się spod czepka i ruszyła w stronę piątej sali.

Przy oknie leżała dziewczyna, odwrócona twarzą do ściany.

– Witaj, Kasiu. Co się stało?

Kasia gwałtownie się odwróciła i usiadła na łóżku.

– Proszę mnie wypisać. Nie mogę tu dłużej leżeć. W domu przynajmniej mogłabym się czymś zająć, a tu… – W jej oczach zabłysły łzy, a spojrzenie, którym obrzuciła Halinę, było pełne błagania.

– Nie płacz, dziecku zaszkodzisz. Czyżbyś zmieniła zdanie o urodzeniu go? – zapytała stanowczo Halina.

– Nie, nie zmieniłam. Czuję się dobrze. Obiecuję, iż w domu będę leżeć, spacerować i nic nie robić. Proszę, wypisz mnie. Na dworzu taka piękna pogoda, a ja tu duszę się w tej sali – Kasia uśmiechnęła się nieśmiało.

– Dobrze. Jutro zrobimy badania, USG i zobaczymy. jeżeli wszystko będzie w porządku, wypiszę cię – obiecała Halina.

– Dziękuję! – Kasia złożyła ręce jak do modlitwy. – Obiecuję, iż będę ostrożna, a jeżeli coś się stanie, od razu do pani zadzwonię.

Halina Stanisławowa wyszła z sali. Wciąż nie mogła zrozumieć, jak jej syn mógł zakochać się w tej bladej, niepozornej Kasi. Jej przystojny syn pracował w dużej firmie… No, pracował. Halina w myśli się poprawiła. To jego wybór, a wybór syna powinna szanować. jeżeli Wojtek ją kochał, ona też spróbuje ją polubić.

Jeszcze na trzecim roku studiów Wojtek zakochał się w żywiołowej i urodziwej Oli tak bardzo, iż stracił głowę. Byli piękną parą. Ale po roku Ola rzuciła go dla jakiegoś obcokrajowca. Syn długo cierpiał, przestał chodzić na zajęcia. Halina bała się, iż rzuci studia.

Powoli Wojtek doszedł do siebie, skończył uniwersytet, dostał pracę w prestiżowej firmie. Ale długo jeszcze nie patrzył na dziewczyny. Aż spotkał tę Kasię – jasnowłosą, drobną i niepozorną, zupełne przeciwieństwo olśniewającej Oli. Może Wojtek uznał, iż taka go nie zdradzi.

– Mamo, poznaj Kasię – powiedział, gdy pierwszy raz przyprowadził ją do domu.

I Halina musiała się mocno starać, by nie skrzywić się z niesmakiem. Wszystkie Kaisie, jakie kiedykolwiek znała, były jakieś dwulicowe. Na zewnątrz – słodkie i bezbronne, a w środku – chytre i wyrachowane. Halina liczyła, iż ich związek z Wojtkiem gwałtownie się skończy – zbyt różni byli od siebie.

Gdy Wojtek oznajmił, iż się żeni, Halina znów powstrzymała emocje.

– Już składaliście papiery? – spytała zamiast gratulacji.

– Jeszcze nie. A ty nie cieszysz się? – zaniepokoił się syn.

– Najważniejsze, iż ty jesteś szczęśliwy – odparła Halina.

Wojtek podarował Kasi pierścionek z diamentem, który teraz lśnił na jej wąskim palcu. Ślub mieli wziąć w sierpniu. Halina miała nadzieję, iż do tego czasu coś się zmieni i Wojtek albo zmieni zdanie, albo przestanie kochać Kasię.

I przyniosła pecha. Na urodzinach kolegi Wojtek wypił, nie wsiadł za kierownicę, odprawił Kasię taksówką do domu, a sam poszedł pieszo, żeby się przewietrzyć. W ciemnej uliczce zobaczył, jak dwóch chłopaków wpycha dziewczynę do samochodu. Broniła się, krzyczała o pomoc.

Wojtek się wtrącił. Jeden z nich dźgnął go nożem w brzuch. Samochód odjechał, zabierając napastników i dziewczynę, a Wojtek został na asfalcie. Znaleźli go dopiero rano – nie udało się go uratować.

Halina mimowolnie obwiniała Kasię. Dlaczego nie nalegała, żeby jechał z nią, a potem wrócił do domu taksówką? Obwiniała też siebie. W końcu to ona go tak wychowała.

Myślała, iż nie podniesie się po tej stracie, iż umrze z żalu. Ale jednak wróciła do pracy. A niedawno na oddział trafiła Kasia – w dziesiątym tygodniu ciąży, z zagrożeniem poronienia. Wszystko wskazywało, iż to dziecko Wojtka. Kasia to potwierdziła.

Halina dawała Kasi najlepsze leki, pilnowała, by stosowała się do zaleceń. Cieszyła się, iż będzie miała wnuka, i robiła wszystko, by dziecko się urodziło. Najlepiej, gdyby to był chłopiec. Ale i córeczkę przyjęłaby z euforią – to przecież dziecko Wojtka.

Przed wypisem Halina zapytała Kasi, czy spotka ją matka.

– Mama nie wie – odparła zmieszana Kasia.

– Jak to? Dlaczego jej nie powiedziałaś? – zdziwiła się Halina.

– Mama wychowywała mnie sama. Zawsze bała się, iż urodzę bez męża. A teraz…

– Ale Wojtek cię poprosił o rękę. Mieliście się pobrać. Gdybyśmy wiedzieli, iż jesteś w ciąży, nie odkładalibyśmy ślubu – gorączkowo tłumaczyła Halina.

– Sama nie byłam pewna. Chciałam powiedzieć, gdy będę wiedzieć na pewno. Nie zdążyłam. Wychodzi na to, iż też zostanę samotną matką – powiedziała smutno Kasia.

– Ale masz nas. Nosisz dziecko Wojtka, naszego wnuka czy wnuczkę. PomHalina westchnęła ciężko, patrząc na małą Jankę śpiącą w kołysce, i pomyślała, iż mimo wszystko los bywa przewrotny, ale czasem daje drugą szansę – choćby jeżeli nie taką, jakiej się spodziewaliśmy.

Idź do oryginalnego materiału