Nie załamałam się! Idealna żona

newsempire24.com 6 dni temu

Przemysław zostawił mnie, gdy dowiedział się, iż jestem w ciąży. Chyba nie zauważyłam, iż nie kocha mnie tak mocno, jak mi się wydawało. Ani on, ani jego rodzice, ani jego siostra, moja bliska przyjaciółka, nie chcieli choćby zobaczyć swojej córki-wnuczki-siostrzenicy. Ale niczego nie wymagałam. Każdy podjął swoją decyzję: on znalazł sobie nową partnerkę, ja urodziłam dziecko bez męża.

Kiedyś mama powiedziała: „Odejdź. Przyjmę cię z powrotem, jeżeli dokonasz aborcji”. Mama wychowała mnie sama. Nie chciała takiego losu dla córki. Miała do tego prawo. Ale nigdy nie powiem tak do swojej córki.

Będziemy sobie nawzajem wsparciem. W naszym domu nie będzie narzekań z powodu brakujących pieniędzy czy pomocy męża. Dopiero co skończyłam studia i już pracowałam, ale udało się zamieszkać w akademiku i choćby dostać małe mieszkanie. Z pensji kupiłam jakieś meble i sprzęty domowe. Nie miałam nic. Jakie tam soki i owoce dla ciężarnej!

Starałam się, by starczyło na chleb z mlekiem. Było wszystko: zmęczenie, łzy, straszliwe niedospanie. Ale nie chciałam, żeby mnie żałowano. Uśmiechałam się. Odwiedzali mnie jego znajomi. Mówiłam o nim tylko dobrze, nie myślałam o urazach. Potrzebowałam sił dla dziecka, które nosiłam pod sercem. Kiedyś usłyszałam zdanie: nikt nic nie jest ci winien. Dosadne, ale trafne. Dlaczego ktoś miałby mnie ratować, skoro sama wzięłam odpowiedzialność za swoje życie i życie małego człowieka?

Córka przyszła na świat w grudniu. Nowy Rok świętowaliśmy razem. Moi nowi znajomi, studenci, zbierali się, grali na gitarze, pili herbatę, pomagali kolejno przy praniu pieluch. Mała Jadzia też pomagała jak mogła: jadła i spała, a w wolnych chwilach radośnie gaworzyła. Wielu mówiło, iż u nas w domu jest niezwykle radośnie i lekko. I zauważyłam, jak jeden ze studentów zaczął przychodzić częściej i zostawać na dłużej.

Był dobrym, zdolnym i, swoją drogą, przystojnym mężczyzną. Piotr jest ode mnie 4 lata młodszy. Zostawiłam swoje serce zamknięte na klucz i kazałam sobie nie planować, tylko cieszyć się każdą wspólną chwilą. A potem spotkałam jego mamę. Poprosiła przez niego o możliwość nas odwiedzenia i… pierwszego dnia nazwała mnie swoją córką.

Teraz z mężem mieszkamy w innym akademiku. Wszystko w pokoju jest zrobione jego rękami. On mówi, iż jestem idealną żoną. Z moją mamą się pogodziłyśmy. Rozpływa się w zachwytach nad wnuczką. W weekendy jeździmy do jego rodziców do sąsiedniego miasta. Tam mała Jadzia rzuca się w ramiona swojej drugiej babci, i przez dwa dni się nie rozstają.

Przeraża mnie myśl: gdybym za wszelką cenę trzymała przy sobie osobę, która mnie nie kochała, czy miałabym teraz to wszystko? Jedynie męża, który mnie nie dostrzega, teściową przekonaną, iż zrujnowałam życie jej syna, poczucie winy i łzy w poduszkę.

Bóg dał mi znacznie więcej, niż prosiłam.

Idź do oryginalnego materiału