Nie zdał matury za pierwszym razem. Zdradził, jak potoczył się jego losy. "Piętnaście minut patrzenia w okno"

gazeta.pl 5 godzin temu
Szkoła, matura i studia - w tej chwili taka droga jest uznawana przez wielu za jedyną słuszną. Nie brakuje jednak osób, które decydują się odpuścić egzamin dojrzałości. I jak się okazuje, wcale nie wychodzą na tym gorzej. Niektórzy natomiast zdają w sesji poprawkowej i także osiągają sukces. Swoją maturalną historią podzielił się ostatnio na Facebooku pewien przewodnik turystyczny. Gdyby zdał maturę za pierwszym razem, jego życie wyglądałoby zupełnie inaczej, ale niekoniecznie lepiej.
"Jak to jest nie zdać matury? Wasze dzieciaki właśnie zdają maturę? To opowiem wam, jak to jest jej nie zdać" - zaczął swój wpis, przyznając, iż nigdy nie był prymusem, jednak w szkole radził sobie całkiem nieźle. Uwielbia historię i co semestr ma z niej piątkę. Postanawia więc zdawać ją na maturze. Kiedy przychodzi dzień egzaminu i dostaje pytania, zamiast działać, przez piętnaście minut patrzy się w okno. Zamiast przygotowywać wypowiedź, wegetuje. Kiedy przychodzi jego czas, wstaje, oddaje kartkę komisji i mówi, iż nie chce odpowiadać. W efekcie - nie zdaje matury.


REKLAMA


Zaczął pracę jako kelner. "Praca była dla niego oknem na świat"
"Miałem pójść na archeologię, a zostałem kelnerem w "Czerwonym fortepianie" w Poznaniu. Do późnej nocy biegałem pomiędzy stolikami, słuchając koncertów jazzowych, a po pracy siedziałem przy barze i wsiąkałem w opowieści o Brazylii, Chucku Mangione i podróżach" - wspomina bloger z "Mikrowyprawy" i zdradza, iż pochodzi z robotniczej rodziny, w której nie było pieniędzy na jedzenie i picie rzeczy droższych niż "Tesco value".
Mężczyzna mówi, iż praca była dla niego oknem na świat, bo dzięki niej mógł spróbować win, których butelki chodziły po kilka stów za sztukę i jedzenia, na które ludzie wydawali więcej, niż jego rodzice zarabiali w miesiąc. "Wtedy zrozumiałem, o ile świat może być bogatszy i bardziej złożony. (Kilkanaście lat później zrozumiałem, iż picie drogiego wina nie czyni cię szczęśliwszym). Zapragnąłem podróżować i próbować absolutnie wszystkiego. Chciałem pożreć świat" - wspomina.


Zdał maturę i dostał się na filozofię
Przyszedł jednak moment, w którym zwolnili go w pracy. Postanowił więc spełnić marzenia i pojechał na winobranie do Beaujolais. Przed wyjazdem zdał maturę na szóstkę, a potem dostał się na filozofię. Kiedy pytali go, dlaczego akurat ten kierunek studiów, odpowiadał, iż lubi leżeć i myśleć.


Byłem w pierwszej dziesiątce kandydatów z najlepszymi wynikami z egzaminów. O tym, iż mnie przyjęli, dowiedziałem się na plaży na Cote d’Azur, żłopiąc tanie wino z pięciolitrowego, plastikowego baniaka


- wspomina i dodaje, iż praca wiele go nauczyła. "Pierwszego dnia na winobraniu sekatorem przeciąłem sobie palec na wylot. Żeby zatrzymać krwotok, owinąłem go liściem winogrona i pracowałem dalej. Winogrona zbierałem ze studentami, imigrantami z Maroka, zwolnionymi z więzienia Francuzami i wykształconymi, obytymi 'patronami', właścicielami winnicy. Dostałem ksywkę 'Lucky Luke' i zakochałem się we Francuzach i jednej Francuzce" - żartuje.


Zobacz wideo Byliśmy na maturze Szkoły w Chmurze. Na stadionie egzamin dojrzałości napisało 5 tysięcy osób


"Nie ciśnijcie dzieciaków, one dają z siebie tyle, ile w danej chwili są w stanie dać"
Dziś jest sam sobie wdzięczny, iż nie zdał matury od razu. Nie wyobraża sobie, żeby mógł dostać wtedy od życia ważniejsze i bardziej wartościowe doświadczenia, bo to właśnie między innymi one zadecydowały o tym, kim teraz jest.


Z mojego doświadczenia mogę wam powiedzieć: Nie bójcie się, będzie dobrze. Nie ciśnijcie dzieciaków, one dają z siebie tyle, ile w danej chwili są w stanie dać. choćby jeżeli powinie im się noga, przekują to w coś dobrego. jeżeli tylko dostaną od was wsparcie


- podsumowuje.
Idź do oryginalnego materiału