Nie poddałam się! Idealna żona
Mój ukochany zostawił mnie, gdy dowiedział się, iż jestem w ciąży. Chyba nie dostrzegłam, iż nie kocha mnie tak mocno, jak mi się wydawało. Ani on, ani jego rodzice, ani jego siostra, moja bliska przyjaciółka, nie chcieli choćby zerknąć na swoją córkę-wnuczkę-siostrzenicę. Ale ja niczego nie wymagałam. Każdy dokonał swojego wyboru: on znalazł nową partnerkę, ja urodziłam dziecko bez męża.
Kiedyś mama powiedziała: “Wyprowadzaj się. Wróć, jeżeli dokonasz aborcji”. Mama wychowywała mnie bez ojca i nie chciała dla mnie takiego samego życia. Miała do tego prawo. Ale ja nigdy nie powiem mojej córce czegoś takiego.
Będziemy dla siebie wsparciem i oparciem. W naszym domu nie będzie jęków z powodu braku pieniędzy i męskiej pomocy. Właśnie skończyłam studia i już pracowałam, ale udało mi się zamieszkać w akademiku, a potem dostać małe mieszkanko. Za pensję kupiłam trochę mebli i sprzętu domowego. Nie miałam przecież niczego. Jakie tam soki i owoce dla ciężarnej!
Starczyło na chleb i mleko. Było wszystko: i zmęczenie, i łzy, i potworne niewyspanie. Ale nie chciałam, żeby mnie żałowano. Uśmiechałam się. Odwiedzali mnie jego znajomi. Mówiłam o nim tylko dobrze, nie myślałam o krzywdach. Potrzebowałam sił dla dziecka, które nosiłam pod sercem. Kiedyś usłyszałam zdanie: nikt niczego ci nie jest winien. Szorstkie, ale w gruncie rzeczy prawdziwe. Dlaczego ktoś miałby mnie ratować, skoro sama wzięłam na siebie odpowiedzialność za swoje życie i życie małego człowieka?
Córka urodziła się w grudniu. Już na Nowy Rok byłyśmy razem. Moi nowi znajomi studenci spotykali się, grali na gitarze, pili herbatę, pomagali prać pieluchy na zmianę. Marysia też pomagała jak mogła: jadła i spała, a w przerwach wesoło gaworzyła. Wielu mówiło mi, iż w naszym domu jest wyjątkowo radośnie i lekko. Pewnego dnia zauważyłam, iż jeden ze studentów zaczyna przychodzić częściej i zostawać dłużej.
Był dobry, zdolny i, nawiasem mówiąc, przystojny. Michał był o 4 lata młodszy ode mnie. Zamknęłam swoje serce na kłódkę, zabroniłam sobie planować i cieszyłam się każdą chwilą, gdy byliśmy razem. A potem poznałam jego mamę. Poprosiła go o zgodę, by nas odwiedzić i… już pierwszego dnia nazwała mnie córeczką.
Teraz z mężem mieszkamy w innym akademiku. Wszystko w pokoju zrobił własnymi rękoma. Mówi, iż jestem idealną żoną. Pogodziłam się z moją mamą. Jest zachwycona wnuczką. W weekendy jeździmy do jego rodziców do sąsiedniego miasta. Tam Marysia rzuca się do drugiej babci i przez dwa dni są nierozłączne.
Z przerażeniem myślę: gdybym wszelkimi sposobami zatrzymała przy sobie kogoś, kto mnie nie kochał, czy miałabym teraz coś podobnego?! Tylko męża, który mnie ignoruje, teściową, przekonaną, iż zniszczyłam życie jej synowi, poczucie winy i łzy w poduszkę.
Bóg dał mi o wiele więcej, niż prosiłam.