– Architektura lat 80. i 90. to jest to, na czym się skupiam. Jest architektura głównie postmodernistyczna, przynajmniej tak, a przynajmniej tak ją dzisiaj próbujemy określać. Jest to architektura, która powstawała w latach ogromnego kryzysu końca PRL-u, kiedy perspektywy mieszkaniowe były, krótko mówiąc, beznadziejne, więc to jest jakaś nić porozumienia, którą znalazłem z naszymi czasami – mówi Adam Pacholak, doktorant na Uniwersytecie Wrocławskim.
Historyk swoimi badaniami chce przełamać też pewne mity.
– W takim powszechnym, stereotypowym przekonaniu, w latach 80. kompletnie nic się nie budowało, nic nie powstawało. Okazało się, iż we Wrocławiu właśnie wtedy powstało całe zjawisko spółdzielczości, powrotu do śródmieścia tak zwanego i właśnie budowy takich charakterystycznych postmodernistycznych plomb – tłumaczy badacz architektury.
Część wrocławskiej postmodernistycznej architektury jest bardzo charakterystyczna, jak chociażby Papugowiec. Część jednak sporo mniej. Jak w takim razie rozpoznawać postmodernizm?
– Budynki są w sumie dość charakterystyczne, bo to są zwykle między starszymi kamienicami albo bloczkami. Takie dosyć ekspresyjne budynki, gdzie mamy całkiem szalone, kolorowe daszki, różne balkoniki, wykusze. To jest taki powrót oczywiście do takiej ciągłości w architekturze historycznych inspiracji, ale nie tylko. Na Hubach jest takie osiedle, gdzie trochę się zaczął ten cały program plombowania, a też mnóstwo ich powstało na tzw. Trójkącie, Nadodrzu, Ołbinie. Przy ulicy Sienkiewicza, jest w zasadzie całe takie zagłębie. No i to są architekci nie tylko tacy znani jak Jarząbek, chociaż on po raz pierwszy po Solpolu stworzył taki wielki kwartał przy Placu Pereca, pełen właśnie takich plomb, ale np. Piotr Furmanek, Wacław Kamocki, Juliusz Modlinger, wielu różnych architektów, którzy stworzyli pewne zjawisko we Wrocławiu. W zasadzie w żadnym innym mieście w Polsce nie było tego aż tak dużo jak u nas – wyjaśnia Adam Pacholak.
Postmodernizm wywołuje często skrajne emocje. Z jednej strony obiegowo uznawany za kiczowaty i przaśny, z drugiej ma swoich fanów, a rozbiórka postmodernistycznej ikony – Solpolu, wywołała bardzo mieszane reakcje.
– Myślę, iż aby zrozumieć tę architekturę, trzeba też się wczuć w ten kontekst, w jakim ona powstawała. Czyli kiedy w zasadzie jedyną taką opcją do mieszkania było czekanie w bardzo długiej kolejce przez co najmniej 10 lat, chyba iż się było w partii, do mieszkania właśnie w takich wielkopłytowych domach. One też były bardzo fajnie urbanistycznie, miały dużo zieleni, ale architektura była dosyć anonimowa i powtarzalna. Było to też często na obrzeżach miasta, ludzie chcieli wrócić do centrum, a przynajmniej tak sobie wyobrażali urbaniści i architekci wtedy. Chcieli odtworzyć takie poczucie wspólnoty, które w tej architekturze miało być obecne. Miały być też usługi w przyziemiach, więc wtedy, inaczej się na to patrzyło. Oczywiście architektura się zmienia, ewoluuje i tak naprawdę po 15-20 latach ta moda już się zmieniła dosyć dramatycznie i w zasadzie do dzisiaj trochę taka funkcjonuje. Postmodernizm bardzo gwałtownie stał się czymś przaśnym, czy utożsamianym z okresem transformacji – dodaje doktorant.
Nadrzędnym celem badań Adama Pacholaka z Uniwersytetu Wrocławskiego jest zbudowanie spójnej narracji o wrocławskiej architekturze lat 80. i 90.
– Możemy zbudować taką wspólną narrację dotyczącą architektury i tego kryzysu w latach 80., jeżeli chodzi o mieszkalnictwo. W sumie nie tylko mieszkalnictwo, ale w ogóle budownictwo we Wrocławiu. I właśnie taka architektura, nie tylko plomb, ale też kościołów, była jakąś taką odpowiedzią i szukaniem różnych rozwiązań. I potem w latach 90. w zasadzie coraz bardziej się krystalizowało jedno konkretne, rynkowe rozwiązanie i te wszystkie pomysły współdzielcze, czy choćby kościoły w zasadzie wtedy zanikają. Czemu tak się wydarzyło, jakie były tego skutki, czy możemy porównać Wrocław do innych miast w Polsce, czy w ogóle do innych miast w Europie Środkowo-Wschodniej, postkomunistycznej – podsumowuje Adam Pacholak.
Kwota dofinansowania badań to prawie 140 tysięcy złotych.