Chora babcia została zrzucona na barki wnuka. A gdy dowiedzieli się, iż u notariusza leży testament niemal rwali włosy z głowy.
Dzień dobry, kochanie mrużyła oczy Ewelina, słysząc w słuchawce głos teściowej, Marii Kazimiery. jeżeli dzwoniła, to tylko po to, by zepsuć ten właśnie dzień.
Ewelina ledwo znosiła Marię Kazimierę. Zresztą, uczucie było obopólne. Nie chodziło o to, iż synowa była złą osobą. Po prostu wyszła za mąż za jej starszego, niekochanego syna, Dominika, i automatycznie trafiła na czarną listę.
Mam dla pani świetną wiadomość ciągnęła złośliwie Maria Kazimiera. Moja teściowa, Halina Stanisława, będzie teraz mieszkać z wami. Trzeba odrobić niezasłużone mieszkanie.
Ewelina odetchnęła z ulgą to wcale nie była zła wiadomość, teściowa zwykle wymyślała znacznie gorsze psikusy. Początkowo młoda kobieta nie rozumiała, dlaczego matka męża ją tak nie znosi, aż Dominik opowiedział jej całą historię.
Był najstarszym z trojga dzieci Marii Kazimiery. Urodziła go, będąc jeszcze panną, i wstydziła się jego obecności w swoim życiu. Mimo to udało się jej uwieść statecznego i zamożnego wdowca, Jakuba Wojciechowskiego. W prawowitym małżeństwie urodziła jeszcze dwójkę dzieci chłopca i dziewczynkę.
Ojczym Dominika był człowiekiem sprytnym i przedsiębiorczym. Dorobił się jeszcze w latach 80., zakładając spółdzielnię. Przetrwał kryzys lat 90., a w latach 2000. jego interesy rozkwitły. Nigdy nie faworyzował dzieci wszystkim kupował tyle samo zabawek, ubrań, jedzenia. Ale i pasem mógł sprawiedliwie obdzielić każdego, gdy było za co.
Maria Kazimiera jednak robiła różnice. Między szturchańcami i uszczypnięciami często syczała do Dominika:
Po co cię tylko urodziłam, czarniawy, cały po tym nicponiu ojcu. Jak wrona wśród gołębi mówiła, wskazując na swoich jasnowłosych potomków.
Niewinny chłopiec nie prosił się o życie. To właśnie on pomógł matce zdobyć męża Jakub Wojciechowski, widząc go płaczącego w parku po kolejnej awanturze, podszedł go pocieszyć. Tak poznał złośliwą kobietę.
Jakub okazał się wspaniałym mężem i ojcem. Żonę rozpieszczał, na dzieciach nie oszczędzał. Nigdy nie czuł, iż Dominik jest ciężarem, a chłopiec nigdy nie czuł się obcy. Za to młodsze rodzeństwo, podjudzane przez matkę, ciągle próbowało mu wskazać jego miejsce.
Ty nam nie jesteś nikim, nasz tata cię tylko żywi słyszał podczas kłótni.
Siostra Kinga i brat Bartosz ciągle podkreślali swoją wyższość.
Wiesz, wydaje mi się, iż ojczym to jedyna bliska mi osoba w tej rodzinie tłumaczył Ewelinie Dominik w pierwszych miesiącach małżeństwa.
Młoda żona zrozumiała, iż lepiej trzymać się z daleka od teściowej, by nie psuć sobie nastroju.
Pamiętała, jak przyszła krewna skrzywiła się na jej widok podczas pierwszego spotkania.
O, Boże, narzeczona chociaż czego można się spodziewać po tym durniu? syknęła. Żyjcie, jak chcecie, skoro się zeszliście. Do mnie nie przychodźcie.
I tak Dominik z Eweliną wzięli ślub, najpierw wynajmowali kąt, potem mieszkanie. Nie prosili o pomoc, nie narzucali się. Może nie żyli bogato, ale byli niezależni. Tylko Jakub Wojciechowski ich odwiedzał, namawiał na wnuki, żartował, iż tęskni za dziecięcym śmiechem.
Rok po ślubie odszedł. Pogrzeb, stypa Dominika pochłonął smutek, jakby stracił własnego ojca. Przy odczycie testamentu u notariusza zebrała się cała rodzina. Kinga i Bartosz patrzyli ze zdumieniem na spóźnionego Dominika.
Po co on tu jest? syczeli.
Ale Dominik choćby na nich nie spojrzał skoro został oficjalnie zaproszony, miał prawo tu być. Adwokat odczytał dokument.
Jakub Wojciechowski w formie darowizny przekazał swój dom ukochanej żonie, Marii, a każdemu z dzieci, włącznie z Dominikiem, dał po dużym mieszkaniu. Gdy Kinga i Bartosz zrozumieli, iż dostali tyle samo, co pasierb, wybuchł skandal.
Kim on jest?! wrzeszczała Kinga, wskazując na Dominika. To obcy! Po co dawać mu mieszkanie?!
Bartosz podszedł do adwokata:
Ciekawe, ile zapłacił ojcu? Można to podważyć?
Ale prawnik gwałtownie ostudził ich zapał:
Darowizny nie można cofnąć, ale za pół roku odczytamy testament dotyczący firmy. Wtedy spróbujecie go podważyć.
Dominik i Ewelina byli wniebowzięci. Teraz mogli spełnić prośbę ojczyma pomyśleć o dzieciach.
Dominika smuciły ataki rodzeństwa, ale po 30 latach życia przywykł do takiego traktowania. Dziwiło go tylko milczenie matki. A teraz wisienka na torcie teściowa zażądała, by zabrali do siebie matkę Jakuba.
Bez wahania Dominik oddzwonił.
Natychmiast zabierz tę staruchę z mojego domu! wrzeszczała matka. Całe życie jej nie znosiłam, a teraz mam jej pieluchy zmieniać?
Zrobiło mu się żal babci. Włożyła tyle serca w ich dom, opiekowała się wnukami, a teraz, gdy po udarze stała się bezradna, chcieli ją wyrzucić jak niepotrzebny grat.
Dominik bez słowa pojechał po Halinę Stanisławę zawsze była dla niego dobra, tak jak ojczym. Tymczasem Ewelina sprzątała mieszkanie, by zrobić miejsce dla wózka inwalidzkiego.
Tak w ich domu zamieszkała matka ojczyma, a na Ewelinę spadły obowiązki opieki. Babcia była w niektórych rzeczach bezradna jak dziecko.
Dwa dni później Bartosz zadzwonił do Dominika. Bez wstępów rzucił:
Ojciec dał ci mieszkanie, to teraz się odpracuj. Na Kingę nie licz, jej ta przeklęta starucha nie obchodzi.
Dominik i Ewelina zrozumieli, iż nie mogą liczyć na pomoc rodziny. Ale babcia nie była ciężarem. Była kontaktowa, choćby zabawna, nigdy nie narzekała.
Oczywiście bolało ją, iż wnuki się od niej odwróciły, ale nie zamierzała się tym zamartwiać.
Moja synowa je zepsuła westchnęła pewnego wieczoru. A ciebie Jakub zawsze chwalił. Dla niego byłeś synem. A dla mnie teraz nie ma nikogo bliższego niż wy.
Opieka nad Halin