Nieoczekiwana odpowiedzialność: Jak pojawienie się dziecka zmieniło moje życie

newsempire24.com 6 dni temu

Po tym, jak podrzucono mielśmy niemowlę, moje życie legło w gruzach: nie byłem gotowy na taki zwrot wydarzeń.

Gdy w naszym życiu pojawiło się adoptowane dziecko, wszystko się zmieniło, niestety, nie na lepsze.

Katarzyna i jej mąż Krzysztof wychowywali ośmioletnią córkę Zosię. Choć się wydawało, iż ich rodzina jest kompletna, małżonkowie czuli, iż mogą dać miłość i opiekę jeszcze jednemu dziecku. Postanowili adoptować chłopca z domu dziecka, mimo ostrzeżeń ze strony rodziny.

— Rodzice nie poparli naszego pomysłu — wspomina Katarzyna. — Mama mówiła: „Po wam obce dziecko? Kto wie, jakie ma geny i choroby?” Ale ja z Krzysztofem byliśmy pewni swojej decyzji i nie słuchaliśmy innych.

Po długich procedurach i formalnościach w ich domu znalazł się pięcioletni Tomek. Chłopiec był cichy i nieśmiały, ale małżonkowie wierzyli, iż otoczą go ciepłem i troską.

Od początku Katarzyna i Krzysztof postanowili nie mówić Tomkowi, iż jest adoptowany. Mieli nadzieję, iż z czasem zapomni o przeszłości i poczujudzie się pełnoprawnym członkiem rodziny.

Jednak po kilku miesiącach zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Pewnego dnia Katarzyna znalazła ulubioną lalkę Zosi pociętą nożyczkami.

— Byłam w szoku — opowiada kobieta. — Tomek stał się spokojnie na mnie patrzył. Zapytałam, dlaczego to zrobił, ale tylko wzruszył ramionami.

Katarzyna postanowiła pójść do psychologa dziecięcego. Specjalista wyjaśnił, iż takie zachowanie może wynikać z traumy z domu dziecka i poradził więcej cierpień i bliskości.

Małżonkowie starali się słuchać zaleceń, ale sytuacja się pogarszała. W przedszkolu Tomek zaczął mówić paniom, iż rodzice go nie karmią i nadużywają. niedługo do drzwi Katarzyny i Krzysztofa zapukali pracownicy opieki nad dziećmi.

— To było upokarzające — wspomina Katarzyna. — Zawsze dawaliśmy dzieciom wszystko, co najlepsze, a tu oskarżają nas o przemoc.

Kontrola nie wykazała żadnych uchybień, ale niesmak pozostał. Krzysztof zaczął nalegać, by oddać Tomka z powrotem do domu dziecka.

— Nie mogę tak żyć — powtarzał żonie. — On niszczy naszą rodzinę. Zosia się go boi, a ja czuję się bezsilny.

Katarzyna była rozdarta między miłością do męża a poczuciem odpowiedzialności za Tomka. Miała nadzieję, iż z czasem wszystko się ułoży, ale było tylko gorzej. Chłopiec stawał się coraz bardziej agresywny, groził rodzicom i siostrze.

W końcu Krzysztof nie wytrzymał i złożył pozew o rozwód. Postawił ultimatum: albo Katarzyna odda Tomka, albo się rozejdą.

— To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu — przyznaje Katarzyna. — Kochałam męża, ale nie mogłam zdradzić Tomka.

Po rozwodzie Katarzyna została sama z dwójką dzieci. Starała się dawać uwagę i Zosi, i Tomkowi, ale czuła, iż nie daje rady. Ciągły stres i napięcie doprowadziły ją do załamania nerwowego.

— Zrozumiałam, iż tak dalej być nie może — mówi. — Nie byłam w stanie zapewnić Tomkowi opieki, której potrzebował.

Z ciężkim sercem Katarzyna zdecydowała się oddać chłopca z powrotem do domu dziecka. To było bolesne dla wszystkich, ale wiedziała, iż tak będzie lepiej.

— Mam nadzieję, iż znajdzie rodzinę, która da mu to, czego ja nie umiałam — mówi Katarzyna ze łzami w oczach.

Teraz skupia się na wychowaniu Zosi i odbudowaniu własnego spokoju.

Idź do oryginalnego materiału