**Dziennik Anny**
Wczoraj o siódmej rano dzwonek do drzwi obudził mnie ze snu — teściowa z siostrzeńcem znów wtargnęli w moje życie.
Mieszkam w małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie poranne mgły nadają ulicom delikatny blask. W wieku 34 lat moje życie stało się niekończącą się walką o odrobinę prywatności. Nazywam się Anna, jestem żoną Piotra, a nasza trzyletnia córeczka Zosia to nasze największe szczęście. Wczoraj o świcie moja teściowa, Barbara Nowak, pojawiła się pod drzwiami z siostrzeńcem i oznajmiła, iż zostanie u nas „tylko na chwilę”. Jej nawyk wpadania bez zapowiedzi doprowadza mnie do szaleństwa, ale nie wiem, jak postawić granice, nie niszcząc przy tym rodziny.
**Rodzina, w której marzyłam o spokoju**
Piotr to moja podpora. Pobraliśmy się sześć lat temu i byłam gotowa na życie z jego bliskimi. Barbara Nowak, jego matka, wydawała się troskliwa: przynosiła domowe pierogi, zajmowała się Zosią, gdy wracałam z pracy. Jednak jej troska gwałtownie zmieniła się w kontrolę. Mieszka w bloku obok i to stało się moim przekleństwem. Wchodzi, kiedy chce, bez pukania, bez ostrzeżenia, traktując nasze mieszkanie jak własne.
Mieszkamy w małym dwupokojowym mieszkaniu, które kupiliśmy na kredyt. Pracuję jako nauczycielka w przedszkolu, Piotr jest mechanikiem, a nasze życie to ciągła walka o równowagę między pracą, Zosią a codziennymi obowiązkami. Barbara nie szanuje naszego rytmu. Może pojawić się o każdej porze — rano, w południe, późnym wieczorem — a każda jej wizyta burzy nasz spokój. Jej siostrzeniec, dziesięcioletni Kuba, syn jej siostry, często jej towarzyszy, a jego obecność tylko potęguje chaos.
**Poranek, który zmienił wszystko**
Wczoraj o siódmej rano usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam jeszcze senna, Zosia spała, Piotr szykował się do pracy. Gdybym wiedziała, kto stoi za drzwiami, pewnie bym nie otworzyła. Niestety, machinalnie przekręciłam klucz. Na progu stała Barbara z Kubą. „Aniu, zostanę u was na godzinę, mam spotkanie o dziewiątej, a nie mam z kim zostawić Kuby” — oznajmiła, choćby nie pytając. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, weszła do pokoju, a Kuba zaczął biegać po mieszkaniu, krzycząc wniebogłosy.
Zamarłam. O siódmej rano mój dom to nie plac zabaw! Próbowałam delikatnie zasugerować, iż to nie jest dobra pora: „Barbaro, mamy swoje plany, Zosia jeszcze śpi.” Machnęła ręką: „Oj, Aniu, nie przesadzaj, zaraz idziemy.” Te „godziny” przeciągnęły się do południa. Kuba włączył telewizor na pełną głośność, obudził Zosię, rozrzucił jej zabawki. Barbara siedziała i piła herbatę, opowiadając o swoich sprawach, zupełnie nie zauważając, iż jestem o krok od wybuchu. Gdy wreszcie wyszli, na kanapie zostały plamy po soczku, a w kuchni — sterta brudnych naczyń.
**Bezradność i gniew**
To nie pierwszy raz. Barbara przyprowadza Kubę, kiedy jej pasuje, zostawia go u nas, choćby jeżeli mamy ważne sprawy. Dzwoni o szóstej rano, żeby „tylko pogadać”, albo wpada późnym wieczorem, bo „zobaczyła światło w oknach”. Jej siostrzeniec to istne tornado: niszczy rzeczy, bywa niegrzeczny, a teściowa tylko się śmieje: „To chłopak, musi się wyszaleć.” Moja Zosia boi się go, a ja nie potrafię choćby obronić własnego dziecka we własnym domu.
Próbowałam rozmawiać z Piotrem. „Twoja matka przychodzi, kiedy chce, nie daję już rady” — powiedziałam wczoraj. Wzruszył ramionami: „Mamo tylko chce pomóc, nie bądź taka surowa.” Pomóc? Jej wizyty to nie pomoc, to najazd! Czuję się jak intruz we własnym mieszkaniu, gdzie teściowa rządzi, a jej siostrzeniec robi, co mu się podoba. Piotr kocha swoją matkę i nie chcę go ranić, ale moja cierpliwość się skończyła.
**Co robić?**
Nie wiem, jak to zatrzymać. Porozmawiać z Barbarą otwarcie? Boję się, iż się obrazi i odwróci Piotra przeciwko mnie. Zamontować zamek i nie otwierać? To wywoła awanturę. A może milczeć i liczyć, iż w końcu zrozumie? Ale ona nie łapie subtelnychMoże nadszedł czas, by w końcu stanąć na nogi i powiedzieć jej wprost, iż to mój dom, a nie jej drugi salon.