Niepowtarzalny

polregion.pl 2 tygodni temu

Młoda dziewczyna, Dagna, przyszła do pracy jako sekretarka w firmie budowlczne zaraz po szkole. Nie dostała się na studia, boła bardzo choryj ojciec, a matki nie było zmarła przy porodzie. Wychowywał ją samotnie, choć w szkole Dagna uczyła się jężyka francuskiego z pasją. Chciała choćby wyjść na kursy, marząc, iż kiedyś ta umiejętność się przyda.

**Bez wzajemności i tajemnica**

Gdy pierwszy raz zobaczyła swojego szefa, Antoniego Nowaka, który w porannej chwili wszedł do recepcji, uprzejmie zajął ją wzrokiem i zniknął w gabinacie, poczuła, jak się zatrzymuje.

O rety, jaka przystępna! pomyślała, po prostu tracąc wątek. Ale przecież to mój szef, starszy, żonaty

Antoni, czterdziestolateczny przystojniak o aksamitnym głosie, błękitnych oczach i uśmiechu, który mógłby pokonać choćby najbardziej opornych, wezwała ją do gabinetu, dał jakieś instrukcje, a ona tonąc w jego spojrzeniu, ledwo kiwnęła głową.

Wyskoczywszy z gabinetu, padła na krzesło, próbując dojść do siebie.

Nie, tak nie wolno. Jestem tu, żeby pracować. Szef ma żonę i wszyscy mówią, iż ją uwielbia.

Antoni faktycznie był żonaty, a poza swoją Wersią nie widział świata. Nie mieli dzieci, ale kochali ją bezgraniczną miłością. Koleżanki z pracy plotkowały:

Co on w niej widzi? Taka szara mysz. Bez gustu, bez urody, dzieci mu nie urodziła, a on przecież to kawał chłopa!

Częściowo miały rację. Werska była zwyczajna, skromnie ubrana i w zestawieniu z mężem wyglądała, delikatnie mówiąc, przeciętnie. Ale dla niego nie istniała żadna inna kobieta. Próby uwodzenia, zaloty i spojrzenia podsuwane pod nos nic nie działało.

Dagna słuchała tych rozmów i kochała Antoniego w ciszy. Marzyła, iż pewnego dnia ją zauważy i zrozumie, jak bardzo go kocha.

Będziemy razem, urodzę mu dziecko. Nie chcę burzyć jego małżeństwa, ale mogę mieć jego córkę albo syna. Boże, jak ja go kocham! te krywialne marzenia towarzyszyły jej każdego dnia.

Antoni stał się dla Dagni niedoścignionym marzeniem. On zaś nie widział nic poza pracą, trafiając ją jak dobrą pracowniczkę. Raz, owszem, podarował jej kwiaty ale to były urodziny. A ona? Wystarczyło tylko tyle, by poczuła się najszczęśliwsza na świecie.

**Przypadkowe spotkanie**

Minęło dwadzieścia lat. I oto, pewnego dnia, Dagna spotkała go na ulicy. Na początku go nie poznała. Siwy, zgarbiony, szedą powłócząc nogami. Z dawnego przystojniaka nie pozostalo nic. Chciała, żeby ją rozumiał. Serce waliło jak szalone, w ustach zaschło, nogi odmówiły posłuszeństwa, a on minął ją, choćby nie patrząc.

Nie zauważyła, iż mówi na głos:

Boże, co się z nim stało? Czy na to zasłużył?

Od kiedy Werska odeszła, dwa lata temu, kompletnie się rozpadł usłyszała głos starszej kobiety. To mój sąsiad, czasem mu pomagam. Żyje sam, pije pensję. Choć go beształam, nie potrafi się ogarnąć. A przecież to jeszcze młody chłop sześćdziesiąt dwa lata.

Dagna była wzburzona, staruszka to zauważyła:

A ty, córeń, kim mu jesteś?

Nikim wydukała i odeszła.

Cały dzień myślała o tym spotkaniu. Nie mogła zasnąć, leżąc z zamkniętymi oczami, wspomnienia wracały jak w filmie. W jednej chwili życie się przewrócilo. Jej jedyna miłość wróciła. On był jej pierwszy i jedyny.

**Szczęśliwa służbowa we Francji**

Dagna pracowała u Antoniego prawie trzy lata, nigdy nie okazując uczuć. Kochała w ciszy. Aż pewnego dnia oznajmił:

Dagna, jedziemy służbowo do Francji. Ty znasz francuszy, prawda? Będą negocjacje, a ja nie umiem choćby bonjour. Przygotuj się.

Nie miał pojęcia, jak bardzo ją uświęcił. A ona marzyła, iż w końcu będzie sam na z nim.

Negocjacje się ładnie, a przed powrotem Antoni zaproponował:

Dagna, świętujmy sukces w restauracji. Dałaś radę.

Siedzieli długo. Antoni się upił, chociaż zwykle nie pił. Dagna pomogła mu dojść do pokoju, położyła do łóżka. Nagle wziął ją za ręce i przyciągnął.

Dziękuję, kochanie, dziękuję szeptał, całując ją zachłannie. Serce Dagni stopuło się.

Nie opierała się, nie chciała. Czuła, iż to źle, ale nie potrafiła się zatrzymać. Dla niej istniał tylko on.

Były pieszczoty, Dagna nie protestowała, choć nazywał ją Wersią.

Wersiu, moja jedyna szeptał.

Bierze mnie za żonę bolało jej.

Pokonała tę gorycz. Gdy zasnął, patrzyła na niego z radością. O świcie wstała cicho i wróciła do siebie.

Rano Antoni zapukał do jej pokoju, zawstydzony.

Przepraszam, Dagna. To, co się stało To nieporozumienie. Nie powinienem był mówił, unikając wzroku.

Jego słowa ją bolały, ale się opanowa.

Nie ma sprawy, Antoni. Ja też jestem winna. Nikt się nie dowie.

Dziękuję. Uratowała mi skórę. Jestem ci winny. Wstyd mi

**Czekanie na cud i zwolnienie**

Wrócili. W życiu Dagni niby nic się nie zmieniło, ale nie mogła zapomnieć tej nocy. Choć nazywał ją innym imieniem, kochała go tak samo.

A w pewnym momencie zrozumiała, iż jest w ciąży.

Boże, noszę dziecko mojego ukochanego myślała, gdy lekarz jej powiedział. Część jego jest w nim. Jestem taka szczęśliwa!

Wieczorem postanowiła:

Nikt nie może się dowiedzieć, zwłaszcza Antoni. Kocha żonę. Nie zburzę tego. Zrezygnuję z pracy.

Antoni był zdziwiony, gdy przyniosła wypisy.

Co się stało? Pracujesz świetnie. A może pensja nie taka? Albo jesteś na mnie zła?

Nie, Antoni. Wychodzę za mąż i wyjeżdżam.

Za mąż? To dobrze. Dam ci premię. Bądź szczęśliwa!

Dagni nie było łatwo. Może gdyby próbował ją zatrzymać Ale nie zrobił tego. A ona była zadowolona nie wyjaśniłaby wtedy o

Idź do oryginalnego materiału