Niesprawiedliwe ocenianie domeną szkół? Czytelnicy nie mają złudzeń: Uwaliła 14 osób, komisa wszyscy zdali

gazeta.pl 1 godzina temu
Uczniowie w szkołach powinni być traktowani sprawiedliwie i równo, niezależnie od nastroju nauczyciela. Tymczasem rzeczywistość pokazuje, iż bywa z tym bardzo różnie. "Jakby była mniej pyskata, to by miała lepszą ocenę" - usłyszała matka jednej z uczennic.Pisaliśmy niedawno o maturzyście z II Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki w Sandomierzu, który nie został dopuszczony do matury po uzyskaniu niedostatecznej oceny z matematyki. Po odwołaniu i przystąpieniu do egzaminu komisyjnego zdał go na 89 procent. Okazało się, iż podobne sytuacje wcale nie należą do rzadkości. Pod artykułem udostępnionym na profilu eDziecko.pl pojawiły się tysiące komentarzy od czytelników, którzy również mają doświadczenia z niesprawiedliwym ocenianiem.
REKLAMA


Zobacz wideo


Tym różni się nauka w Stanach od nauki w Polsce. "Nie siedzą w sali"


"Uwaliła 14 osób w klasie, a w sierpniu wszyscy zdali"Jedna z kobiet przyznaje: "U mojej córki w szkole nauczycielka z matmy 'uwaliła' 14 osób w klasie. Co ciekawe, w sierpniu wszyscy zdali. Moja córka dostała 2 na koniec, chociaż średnia ocen wychodziła ponad 3,5. Poszłam do szkoły zapytać, to usłyszałam: 'jakby była mniej pyskata, to by miała lepszą ocenę'. Odkąd mają nową nauczycielkę, to nikt nie ma problemów z matmą, a średnia klasy wzrosła ponad dwukrotnie. Nagle choćby korepetycje przestały być potrzebne. Niektórzy nauczyciele nie powinni uczyć, bo tylko podcinają dzieciom skrzydła". Trudno się nie zgodzić, iż takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Uczniowie mają prawo być traktowani równo i sprawiedliwie, niezależnie od sympatii czy osobistych uprzedzeń nauczyciela. Kolejna czytelniczka podzieliła się z nami swoją historią z lat szkolnych: Całe życie szkolne z matmą byłam między trójką a czwórką. Głównie z winy nauczycielki. Jędza jedna tylko się na dzieciach wyżywała. Pod koniec liceum miałam ledwo 2, czyli mierny. Tu natomiast nauczycielka zanudzała nas na śmierć swoim monotonnym podejściem do lekcji. Matury z matematyki nie zdawałam, na szczęście wtedy można było wybrać inny przedmiot, bo by mnie nie dopuszczono - wyjaśnia.Po czym dodaje: "Poszłam jednak na studia o kierunku inżynieryjnym. Już na pierwszym roku miałam z matematyki czwórkę. Skończyłam studia, mam dyplom inżyniera również obroniony na 4. Mało tego, wyjechałam za granicę, gdzie w wieku 37 lat zrobiłam dodatkowo dyplom z inżynierii mechanicznej. Matematyka zdana z distinction, czyli na najwyższą ocenę. I pracuję w zawodzie inżyniera od wielu lat. Matematyka jest teraz moim silnym atutem. To przykład, jak zły nauczyciel, ze złym podejściem do uczniów może już od pierwszych lat szkolnych przeoczyć, zdusić lub wręcz zabić drzemiący w dziecku potencjał". Te słowa doskonale pokazują, jak wiele zależy nie od samego przedmiotu, ale od człowieka, który przekazuje wiedzę.


Zaniżanie ocen to codzienność w wielu szkołachInna z kobiet przyznaje, iż zaniżanie ocen w jej klasie było na porządku dziennym.Miałam podobną sytuację. Średnia ocen pod koniec roku wynosiła ponad 3, jak u połowy klasy. Nauczycielka od matematyki z sobie tylko znanych powodów połowie klasy wystawiła proponowaną ocenę 1. Poprawki zorganizowała dwa dni przed rozdaniem świadectw.Do redakcji eDziecko dotarł też list od innej czytelniczki, tym razem mamy ucznia technikum. Kobieta nie kryje swojego żalu i rozczarowania: "Mam syna, jest uczniem 7 Technikum we Wrocławiu. Chodzi do trzeciej klasy o profilu informatyka. Uczy się przeciętnie, ma orzeczenie od psychologa o dysgrafii itd. Nauczyciele mają gdzieś takie orzeczenie, sprawdziany pisze w tym samym czasie co inni uczniowie. Oceny z matematyki to katastrofa. Ale najgorsze jest zachowanie nauczycieli od przedmiotów zawodowych i zastanawiam się nad zgłoszeniem tego do kuratorium. Oni po prostu nie uczą niczego, przychodzą, odwalają godziny i wychodzą" - pisze. Ten głos jest szczególnie ważny, bo dotyczy uczniów z orzeczeniami, którzy powinni otrzymywać realne wsparcie. Zamiast tego często spotykają się z obojętnością i brakiem empatii.Historie rodziców i uczniów z różnych części Polski mają jeden wspólny mianownik, a jest nim brak obiektywności i empatii w ocenianiu. W wielu komentarzach pojawia się przekonanie, iż niektóre szkoły zapomniały, iż ich celem jest rozwijanie potencjału uczniów, a nie jego tłumienie.Prawo mówi jasno


Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji i Nauki z dnia 25 sierpnia 2017 r. w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów oceny klasyfikacyjne z zajęć edukacyjnych mają przede wszystkim odzwierciedlać poziom opanowania przez ucznia wymagań edukacyjnych określonych w podstawie programowej. W rozporządzeniu czytamy: Ocenianie bieżące z zajęć edukacyjnych ma na celu monitorowanie pracy ucznia oraz przekazywanie uczniowi informacji o jego osiągnięciach edukacyjnych pomagających w uczeniu się, poprzez wskazanie, co uczeń robi dobrze, co i jak wymaga poprawy oraz jak powinien dalej się uczyć."Śródroczna i roczna opisowa ocena klasyfikacyjna z zajęć edukacyjnych (...) uwzględnia poziom i postępy w opanowaniu przez ucznia wiadomości i umiejętności w stosunku do odpowiednio wymagań i efektów kształcenia (...)" - taka informacja widnieje w dalszej części dokumentu. Jak można wywnioskować, ocena powinna dotyczyć wiedzy i umiejętności, a nie zachowania lub postawy wobec nauki.A Ty, co o tym sądzisz? Masz ochotę podzielić się z nami swoją historią? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl. Gwarantujemy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału