Nieświadomie krzywdzimy własne dzieci. Scena z przedszkolnej szatni dowodem

mamadu.pl 9 miesięcy temu
Zdjęcie: Dzieci patrzą na świat szeroko otwartymi oczami, nie oceniając go. Fot. 123rf.com


Scena: szczególnie ciemny, zimny dzień listopada. Smagana wiatrem wchodzę do przedszkolnej szatni, pachnie jedzeniem, jest ciepło, a z sal dobiega cicha kojąca muzyka. Równolegle do mnie córkę odbiera inna kobieta. Dziewczynki wychodzą z sali jednocześnie. Są spokojne, uśmiechnięte.


Moja córka opowiada mi o wszystkim, co się dziś działo, aż brakuje jej tchu. Jej koleżankę mama wita, chwyta jej dłoń i mówi: "Mówię ci, jaka jest paskudna pogoda dzisiaj na dworze!". Dziewczynka patrzy za okno, jej minka rzednie.

Powtarzam sobie tę scenę później w głowie i myślę, jak często sama robię to mojej córce. Jak często robimy to wszyscy, mniej lub bardziej świadomie.

Zniekształcamy dzieciom ich wizję świata, ich postrzeganie zjawisk, ich doświadczeń. Przefiltrowujemy je przez nasze oceny, poglądy, schematy, przyzwyczajenia, projekcje. Najczęściej są pełne lęku, obaw, niepokoju, krytyki. I zadaję sobie pytanie: dlaczego to robimy i jak ja mogę przestać?

Pierwsze doświadczenia


Spójrzcie państwo na twarze tych dzieci. Kilkuletnich dzieci, które większości zjawisk, procesów, doświadczają po raz pierwszy. One nie wiedzą, iż coś jest złe, czarne lub niepokojące, dopóki dorosły im tego znaczenia nie nada. One nie patrzą przez okno i nie mówią: fuj, jaka paskudna pogoda, nie chcę mi się wyjść.

Moja córka wczoraj zapytała tylko: a śnieg jeszcze leży? Patrzy na świat szeroko otwartymi oczami, nie ocenia. A jeżeli zaczyna nadawać czemuś określone znaczenie, to ono jest jej własne. Nienaznaczone dorosłymi lękami i malkontenctwem.

Nie opowiadam córce wszystkiego, co wydarzyło się w moim życiu, nie straszę jej. Nigdy nie usłyszała od nas, iż świat jest strasznym miejscem. Jednak zdarzyło mi się w emocjach rzucić coś w rodzaju: "Ktoś może mi ciebie zabrać, nie każdy jest dobry!". To był moment, w którym pierwszy raz zniknęła mi z oczu, oddaliła się znacznie, a ja pisałam już w głowie najgorsze scenariusze. Ona poszła tylko pod drzwi naszego mieszkania, ale mój strach był tak wielki, iż wypełnił całą przestrzeń przeznaczoną na rozsądek. Nie zostawił niczego.

Jestem pewna, iż każdy z nas nakłada swoje filtry na dziecięce doświadczenia. Jest to w pewnym stopniu nieuniknione. To, co próbuję powiedzieć to raczej: myślmy nad swoimi słowami, ważmy je. Nie wklejajmy ślepo w dziecięce umysły i oczy naszych obrazów, wspomnień, traum, demonów. To niepotrzebne, one nie są ich. Mogą stać się zbyt ciężkim bagażem na ich kruche ramiona.

Idź do oryginalnego materiału