Dyrektor działu sprzedaży Wojciech był nieżonaty, więc gdy zobaczył młodą i piękną Kasię, od razu się zakochał. Pierwszego dnia pracy w jego dziale podszedł do niej z szerokim uśmiechem.
„Dzień dobry, koleżanko,” powiedział tak ciepło, iż Kasia mimowolnie zatrzymała na nim wzrok.
„Dzień dobry,” odpowiedziała miękkim głosem, odpowiadając uśmiechem.
„Tak więc, proszę zabrać się do obowiązków. Wprowadzi cię Agnieszka, nasza starsza stażem.” Spojrzał w jej stronę. „Zapoznaj się z instrukcją. Powodzenia, mam nadzieję, iż się dogadamy.”
Koleżanki, głównie kobiety, z zaciekawieniem obserwowały szefa, a gdy wyszedł, Agnieszka szepnęła do siedzącej obok Wioli:
„Od kiedy nasz Wojtek tak angażuje się w opiekę nad nowymi?” Obie wybuchnęły śmiechem.
Kasia początkowo się rozglądała nowy zespół, nowe otoczenie. Nie była skromna, nigdy taka nie była, ale teraz zachowywała się jak obserwatorka. Młoda, ale przebiegła miała zaledwie dwadzieścia dwa lata, a już od siedemnastu lat niszczyła związki. choćby w technikum wdała się w romans z nauczycielem, starszym o dobre kilkanaście lat. To on jednak pierwszy się opamiętał, gdy do jego żony dotarły plotki.
Minęło trochę czasu, aż Wojciech zaproponował jej spotkanie po pracy w kawiarni.
„Czemu nie? Jesteś moim szefem, a z szefem warto utrzymywać dobre relacje, prawda?” zaśmiała się.
Uśmiechała się tak słodko i naturalnie, iż przez chwilę pomyślał, iż żartuje. Ale ucieszył się, iż się zgodziła. Wojciech miał trzydzieści lat, nigdy nie był żonaty, były związki, ale nigdy nie doszło do ślubu. Dlatego ta relacja rozwinęła się gwałtownie zakochał się, chodzili ze sobą, aż w końcu cały zespół zdziwił się, gdy ogłosił, iż on i Kasia zapraszają ich na wesele.
Życie małżeńskie Wojciecha
Spełniał każde życzenie Kasi. choćby przyjął jej warunek.
„Żadnych dzieci na razie. Chcę żyć dla siebie. Kiedy będę gotowa na macierzyństwo, dam ci znać. Na razie, kochanie, żadnych pieluch i śpioszków.”
Wojciech wierzył, iż z czasem żona zrozumie, iż rodzina bez dziecka to nie rodzina. Ale mijały miesiące, a Kasia nie chciała rozmawiać o dziecku. Gdy tylko próbował poruszyć temat, ucinała:
„Wojtek, ostrzegałam cię od początku. Nie dręcz mnie tym tematem. Nie jestem gotowa.”
Minęło trochę czasu, aż pewnego dnia zobaczył ją wychodzącą z łazienki z testem ciążowym w ręku, wyraźnie zdenerwowaną.
„Kasia, jesteś w ciąży?” Skinęła głową.
On, szczęśliwy, porwał ją na ręce, a ona rozpłakała się.
„Nie chcę rodzić! Nie chcę być tłustą krową! Zrób coś!” Ale on tylko całował jej mokre od łez policzki.
„Nie złość się, to przecież szczęście. Jak bardzo cię kocham, Kasiu. Będziemy mieli dziecko!”
Lecz Kasia była zdeterminowana poszła do lekarza po skierowanie. Wojciech jednak zdążył na czas, zanim weszła do gabinetu. Wyprowadził ją na zewnątrz, wywołując awanturę.
„Proszę cię, Kasia. Nie rób tego, niech nasze dziecko się urodzi. Będę ci we wszystkim pomagał. Obiecuję.”
W końcu się zgodziła, ale postawiła warunek: nie będzie zmieniać pieluch ani wstawać w nocy do dziecka. Przez całą ciążę Wojciech nie odstępował jej na krok, spełniając każdą zachciankę. Wreszcie nadszedł dzień porodu. Gdy na świat przyszła zdrowa córeczka, odetchnął z ulgą.
Ale następnego dnia, gdy przyjechał do szpitala, usłyszał:
„Pana żona uciekła. Dziecko zostawiła.”
„To niemożliwe!” Nie wierzył. „Może wyszła gdzieś?”
„Nie, wyjechała. Proszę, zostawiła list.” Pielęgniarka podała mu złożoną kartkę.
Ani w pracy, ani w domu Kasi nie było. Nie odbierała telefonów, zmieniła numer. Dopiero po półtora miesiąca zadzwoniła.
„Spakuj moje rzeczy. Przyjedzie po nie mój Artur. Sam się rozwieź, ja i tak nie przyjdę.”
O córce choćby nie wspomniała nie była jej potrzebna, tak jak Wojciech. Tak został dla małej Oliwki ojcem i matką. Na szczęście niedaleko mieszkała jego mama, która pomagała w opiece.
Magda
Telefon zadzwonił, gdy Magda była w pracy. Dzwoniła pani Marta, nauczycielka Kuby, jej syna. Uczył się w drugiej klasie.
„Natychmiast niech pani przyjdzie do szkoły. Pani syn narozrabiał!” Rozłączyła się, nie wdając w szczegóły.
Magda złapała torbę, wzięła wolne i pobiegła do szkoły.
„Co mógł zrobić Kuba? Zawsze był spokojny, nigdy nie sprawiał problemów”
Jej Kuba urodził się wbrew wszystkim prognozom lekarzy. Mąż, Marek, przed ślubem uczciwie powiedział, iż jest bezpłodny miał choćby zaświadczenie. To był jego trzeci związek.
„No cóż, może lekarze się mylą,” pomyślała. Wyszła za niego z miłości, ale miała nadzieję, iż jeżeli nie będą mieli dzieci, mogą adoptować. Tylko nie mówiła o tym Markowi.
W pierwszym małżeństwie Marek wytrzymał pół roku i odszedł, oskarżając żonę o zdrady słusznie. Druga żona zostawiła go sama, gdy dowiedziała się o jego bezpłodności. Chciała dziecka. Dlatego Magdzie powiedział prawdę.
Ale wbrew wszystkiemu Magda zaszła w ciążę. Biegła od lekarza, by podzielić się radosną nowiną. W ręku trzymała zaświadczenie osiem tygodni.
„Marku, mamy powód do radości!” Pokazała mu dokument. „Będziemy mieli dziecko! Mówiłam, iż lekarze mogą się mylić! Jestem taka szczęśliwa!”
Nie spodziewała się reakcji męża. Z całej siły uderzył ją w twarz.
„Radość? Z czego? Że spłodziłaś bękarta za moimi plecami?” Zamierzył się ponownie. Zakryła twarz rękami, płacząc.
Wieczorem Marek się uspokoił.
„No dobrze, w rodzinie powinno być dziecko. choćby jeżeli nie moje.” Nie chciał słuchać, iż to jego syn.
Magda milczała. Urodziła Kubę i uspokoiła się chłopiec był uderzająco podobny do Marka, ale on tego nie widział. Pierwsze miesiące ojciec obserwował syna, choćby się nim zajmował. Ale potem znów coś w nim pękło.
Marek krzyczał, obrażał żon