Kierownik działu sprzedaży Tomasz był nieżonaty, więc gdy zobaczył młodą i piękną Kasię, od razu się zakochał. Dziewczyna przyszła pierwszego dnia do pracy w jego dziale, a on natychmiast podszedł do niej.
„Dzień dobry, koleżanko” powiedział z tak ciepłym uśmiechem, iż wzrok Kasi mimowolnie zatrzymał się na jego twarzy.
„Dzień dobry” odpowiedziała miękkim głosem i uśmiechnęła się w odpowiedzi.
„Zaczynaj swoje obowiązki. Wprowadzeniem zajmie się Agnieszka, ona jest tu starszą pracownicą” spojrzał w jej stronę „zapoznaj się z instrukcją. Powodzenia, mam nadzieję, iż się dogadamy.”
Koleżanki, głównie kobiety, spojrzały na niego z zaciekawieniem, a gdy wyszedł, Agnieszka szepnęła do siedzącej obok Beaty:
„Od kiedy nasz Tomasz interesuje się nowymi pracownikami?” obie się zaśmiały.
Kasia początkowo się rozglądała w końcu nowy zespół zachowywała się nie tyle skromnie, bo skromność nigdy nie była jej mocną stroną, ile cicho obserwowała otoczenie. Młoda, ale przebiegła miała zaledwie dwadzieścia dwa lata, a już od siedemnastego roku życia rozbiła kilka małżeństw. choćby w szkole średniej wdała się w romans z dużo starszym nauczycielem, ale to on pierwszy się ocknął i zerwał kontakt, gdy plotki dotarły do jego żony.
Minęło trochę czasu i pewnego dnia Tomasz zaproponował jej spotkanie po pracy w kawiarni.
„Czemu nie? Jesteś moim szefem, a z szefem warto utrzymywać dobre relacje, tak na wszelki wypadek” uśmiechnęła się.
Kasia uśmiechała się tak słodko i niewinnie, iż początkowo pomyślał, iż żartuje. Ale ucieszył się, bo się zgodziła. Tomasz miał trzydzieści lat, nigdy nie był żonaty były związki, ale nigdy nie doszło do poważnych decyzji. Dlatego ten romans rozwinął się gwałtownie zakochał się, spotykali się, a potem wszyscy koledzy ze zdziwieniem usłyszeli, iż zaprasza ich na swój ślub z Kasią.
Życie rodzinne Tomasza
Spełniał wszystkie zachcianki Kasi. Zaakceptował choćby jej warunek.
„Na razie nie planujemy dzieci. Chcę żyć dla siebie. Jak będę gotowa na macierzyństwo, ci powiem. A na razie, kochanie, żadnych pieluch i śpioszków.”
Tomasz sądził, iż z czasem żona zrozumie, iż rodzina bez dzieci to nie rodzina. Czas mijał, ale Kasia nie zamierzała rodzić, a gdy tylko poruszał temat dziecka, ostro go ucinała.
„Tomek, od razu cię uprzedziłam i się zgodziłeś, więc nie zawracaj mi głowy dzieckiem. Jeszcze nie jestem gotowa.”
Minęło trochę czasu i pewnego dnia mąż zobaczył, jak żona wychodzi z łazienki zdenerwowana, trzymając w ręce test ciążowy.
„Kasia, jesteś w ciąży?” skinęła głową.
A on z euforii uniósł ją w ramionach, a ona wybuchnęła płaczem.
„Nie chcę rodzić, nie chcę być grubą krową! Musisz coś zrobić!” ale on trzymał ją w objęciach i całował mokre od łez policzki.
„Nie złość się i nie płacz, to przecież szczęście. Jak bardzo cię kocham, Kasiu! Będziemy mieli dziecko!”
Ale Kasia była zdecydowana poszła do lekarza i wzięła skierowanie, by pozbyć się ciąży. Tomasz przybiegł do szpitala na czas jeszcze nie weszła do gabinetu. Z awanturą wyprowadził ją na ulicę.
„Błagam cię, Kasia. Nie rób tego, niech urodzi się nasze dziecko. Będę ci we wszystkim pomagał. Obiecuję.”
Żona w końcu się zgodziła, pod warunkiem, iż nie będzie zmieniać pieluch ani wstawać w nocy do dziecka. Przez całą ciążę Tomasz nie odstępował jej na krok, spełniając każde życzenie. W końcu nadszedł ten dzień zawiózł ją do szpitala. Dopiero gdy na świat przyszła zdrowa córeczka, odetchnął z ulgą.
Zadowolony i szczęśliwy wrócił do domu, by odpocząć. Następnego dnia przyjechał do szpitala odwiedzić żonę z córką, ale poinformowano go:
„Pańskiej żony tu nie ma. Uciekła, zostawiła dziecko.”
„To niemożliwe!” nie wierzył Tomasz. „Może wyszła gdzieś, poszukajcie jej.”
„Nie, odeszła. Proszę, zostawiła notatkę.” pielęgniarka podała mu złożony na pół kartek.
Ani w biurze, ani w domu Kasia się nie pojawiła. Nie odbierała telefonów, zmieniła kartę SIM. Dopiero po półtora miesiąca zadzwoniła.
„Spakuj moje rzeczy, przyjedzie po nie mój Artur. Sam się rozwiedź, i tak nie przyjdę.”
O córce choćby nie wspomniała nie była jej potrzebna, tak samo jak Tomasz. I tak został dla małej Oli zarówno ojcem, jak i matką. Na szczęście niedaleko mieszkała jego mama, która pomagała w opiece nad wnuczką.
Zuzanna
Gdy zadzwonił telefon, Zuzanna odebrała. Dzwoniła pani Maria, nauczycielka Kuby, jej syna, który chodził do drugiej klasy.
„Natychmiast niech pani przyjdzie do szkoły, syn narobił tu kłopotów” powiedziała i się rozłączyła, nie wdając w szczegóły.
Zuzanna złapała torbę, wzięła wolne w pracy i pobiegła do szkoły.
„Co Kuba mógł zrobić? Przecież to spokojne dziecko, zwykle nie sprawia problemów” myślała, idąc szybko.
Jej Kuba urodził się wbrew wszystkim prognozom lekarzy. Mąż Przemek przed ślubem szczerze ją uprzedził, iż jest bezpłodny, a choćby miał zaświadczenie. To był jego trzeci związek małżeński.
„Może lekarze się mylą, zawsze jest jakiś margines błędu” zgodziła się wyjść za niego, bo kochała, ale miała nadzieję, iż jeżeli nie będą mieli własnych dzieci, może adoptują. Przemkowi na razie o tym nie mówiła.
W pierwszym małżeństwie Przemek przeżył zaledwie pół roku i odszedł, oskarżając żonę o zdrady i słusznie. Druga żona sama go opuściła, gdy po badaniach okazało się, iż nie mogą mieć dzieci. Bardzo chciała zostać matką. Dlatego przed Zuzanną był całkowicie szczery.
Ale wbrew wszystkiemu Zuzanna zaszła w ciążę. Biegła od lekarza, by podzielić się z mężem radością, trzymając w ręku zaświadczenie była w ósmym tygodniu.
„Przemku, mamy powód do radości, patrz!” podała mu papier. „Będziemy mieli dziecko! Mówiłam, iż lekarze mogą się mylić. Będziemy mieli malucha, jestem taka szczęśliwa!”
Nie spodziewała się jego reakcji uderzył