"Byłam przekonana o tym, iż kiedy moje dzieci będą starsze, będę miała mnóstwo czasu.
Że będę bez przerwy mogła czytać książki i oglądać programy w telewizji.
I będę miała mnóstwo czasu w pisanie.
Byłabym w tej przyszłości też o wiele bardziej wypoczęta, ponieważ wszyscy przesypialiby całą noc.
A dzieci będą w stanie rozmawiać o swoich problemach, co byłoby o wiele mniej stresujące niż próby zrozumienia, dlaczego niemowlak płacze.
Nie będą też potrzebowały godzinnej drzemki w dzień i będą same się kapać. A moje noce byłyby po prostu moje.
Będą mogły jechać albo pójść do sklepu po coś, czego potrzebuję, a ja i mąż nie będziemy potrzebować opiekunki, która zostanie z nimi w sobotni wieczór.
W mojej urojonej przyszłości było tyle czasu.
A jednak jakoś siedzę tutaj, wyczerpana do głębi.
I nie pamiętam już czasu, gdy o 19.00 wszyscy byli już bezpiecznie w łóżkach w swoich pokojach.
Zamiast tego moje dzieci stały się nocnymi stworzeniami, które nie śpią do późnych godzin nocnych. I które choćby o 23.00 potrafią przygotowywać sobie posiłek.
Mogą mi powiedzieć, o co się martwią i są już naprawdę duże i zbyt dorosłe na to, by ich problemy naprawił bandaż, plasterek lub kocyk.
I za każdym razem, gdy wychodzą na miasto i biorą samochód, moje ciśnienie i poziom zmartwienia podnoszą się o co najmniej 10 procent.
Wciąż jest wiele rzeczy, których muszą się nauczyć, więc noce spędzają na tym, jak udoskonalić potrawę z ryżem, którą robią na kolację, jak odplamić ulubioną bluzę lub szybciej odrobić prace domowe i napisać wypracowania na zajęcia.
Tak wiele czasu zajmuje mi sprzątanie kuchni, iż powinnam dostać medal. I zapłatę za każdą godzinę straconą w nocy, kiedy mówię im, żeby już się nie kłócili podczas tego nocnego gotowania, dogadali i – na miłość boską – wytarli blat.
Mamo, kiedyś noce będziesz spędzać na oglądaniu ich programów rozrywkowych w nadziei, iż nie przyjdzie im do głowy wychodzić ze swoich pokojów. A Twoje książki przez cały czas będą kurzyły się na nocnym stoliku, bo Ty będziesz zbyt zmęczona, by czytać je przed snem.
Sobotnie wieczory będą wyglądały tak, iż znowu będziesz ich odwozić i zawozić (ale tym razem na imprezy) lub spędzisz godziny na czekaniu, aż wrócą o ustalonej godzinie. Albo będziesz robiła to wszystko na raz.
I nie będziesz już z nimi w środku nocy, ale ilość czasu, jaką Twój mózg spędzi na myśleniu o nich w środku nocy, okaże się jeszcze dłuższa niż to noszenie niemowlaka.
Aż któregoś dnia przyjdą do Ciebie niespodziewanie i położą Ci głowę na kolanach i po prostu będą tak siedzieć bez słowa. Wszystko dlatego, iż przez cały czas potrzebują Ciebie i twojej obecności. Pogładzisz ich włosy i pocałujesz ich czoła, a miłość wyleje się z Twojego serca.
I będziesz bała się poruszyć choćby mięśniem, dokładnie tak, jak wtedy, gdy w końcu uśpiłaś je, gdy były niemowlakami. Ponieważ bałaś się, iż się obudzą i błogi moment się skończy.
Nigdy nie byłam bardziej zmęczona, chociaż nikt nie potrzebuje mnie o 4.00 rano. Nikt nie chce, żebym go nakarmiła albo szukała pod łóżkiem potworów.
Potrzebują mnie w sposób bardziej wyczerpujący dla mojego umysłu, serca i duszy. I wiem, iż mam szczęście, iż jestem tak zmęczona. I wiem, iż czas płynie tak szybko.
Teraz kiedy moje dzieci są duże, mam mniej czasu niż kiedykolwiek, ale mam tę świadomość, iż to dar i każda chwila ma znaczenie.
Każda samotna, wyczerpująca chwila pełna miłości i czasami niepokoju.
Więc – tak. Wciąż nie mam czasu, wciąż jestem zmęczona. Wciąż nie miałabym tego wszystkiego, gdybym poszła inną drogą".