W sylwestrową noc, gdy cała nasza rodzina zebrała się przy świątecznym stole, moja córka Kinga i jej mąż Marek postanowili zrobić niespodziankę. Wyjęli kopertę, w której było napisane, czy urodzi się chłopiec, czy dziewczynka. Gdy ogłosili, iż będziemy mieli drugą wnuczkę, poczułam euforia zmieszaną z lekkim zaskoczeniem. Kolejna dziewczynka w rodzinie to przecież nie problem, prawda? Ale w głębi duszy zastanawiałam się, jak ta wiadomość zmieni nasze życie.
Ja i mój mąż, Wojciech, zawsze marzyliśmy o dużej rodzinie. Kinga to nasza jedyna córka, a gdy wyszła za Marka, byliśmy szczęśliwi. To wspaniała para: Kinga jest nauczycielką w szkole podstawowej, ciepłą i troskliwą, a Marek to informatyk, spokojny i opiekuńczy. Dwa lata temu urodziła się ich pierwsza córeczka, Zosia, nasza mała księżniczka. Stała się centrum naszego świata: jej pierwsze kroki, słowa, śmiech – wszystko to wypełniało nasz dom radością. Często do nich przyjeżdżaliśmy, pomagaliśmy z malutką, a czasem zabieraliśmy ją do siebie, by młodzi mogli odpocząć.
Gdy Kinga powiedziała, iż znów jest w ciąży, byliśmy zachwyceni. Drugi wnuczek czy wnuczka – jaka to różnica, byle dziecko było zdrowe. Ale Kinga i Marek postanowili zrobić z ujawnienia płci dziecka prawdziwe wydarzenie. Nazwali to „genderową imprezką” – modny pomysł, o którym dowiedziałam się od nich. Chodziło o to, by zebrać bliskich i razem otworzyć kopertę z wynikiem badania USG. Wybrali na to sylwestrową noc, by uczynić moment jeszcze bardziej wyjątkowym.
Wieczór 31 grudnia był magiczny. Dom Kingi i Marka lśnił od lampek, na stole stał tradycyjny barszcz z uszkami, pierogi i szampan. Zosia biegała wokół choinki, próbując złapać błyszczące łańcuchy, a my śmialiśmy się i wznosiliśmy toast za miniony rok. Gdy zegar wybił jedenastą, Kinga klasnęła w dłonie i powiedziała: „Czas!” Marek przyniósł białą kopertę ozdobioną złotą wstążką. Wszyscy zamilkli, choćby Zosia, jakby wyczuwała wagę chwili.
Kinga z uśmiechem zaczęła: „Z Markiem jesteśmy tak szczęśliwi, iż niedługo będzie nas więcej. I chcemy, żebyście pierwsi dowiedzieli się, kto to będzie.” Marek przeciągnął kopertę, a oni wyjęli kartkę. Widniały na niej słowa: „To dziewczynka!” Kinga roześmiała się, Marek ją przytulił, a Zosia zaczęła klaskać, choć pewnie nie rozumiała, co się dzieje. Ja i Wojciech wymieniliśmy spojrzenia i zaczęliśmy bić brawo. „Kolejna dziewczynka! Jakie to cudowne!” – powiedziałam, ściskając Kingę.
Ale, przyznam, w tej chwili przemknęła mi przez myśl refleksja: a jeżeli oni liczyli na chłopca? Zauważyłam, iż Marek gwałtownie się uśmiechnął, ale w jego oczach było coś jeszcze – może lekkie rozczarowanie? Albo mi się wydawało? Później, gdy sprzątałyśmy ze stołu, zapytałam Kingę: „Cieszycie się, iż będzie dziewczynka?” Skinęła głową: „Mamo, oczywiście! Zosia będzie miała siostrzyczkę, będą się razem bawić. A Marek już marzy, jak będzie je obie rozpieszczał.” Jej słowa mnie uspokoiły, ale i tak zostało trochę wątpliwości.
Nigdy nie mieliśmy z Wojciechem preferencji co do płci dziecka – ważne, by było chciane. Ale wiem, iż dla niektórych rodziców ma to znaczenie. Marek kiedyś wspominał, iż chciałby syna, z którym mógłby grać w piłkę czy majsterkować przy samochodzie. Widziałam, jak bawi się z Zosią, czesze jej włosy, ale może w głębi serca marzył o chłopcu? A Kinga? Zawsze mówiła, iż chce dużą rodzinę, ale widziałam, iż jest trochę zmęczona – Zosia wciąż malutka, wymaga uwagi, a tu już kolejna córeczka.
Następnego dnia porozmawiałam z Wojciechem. Jak zwykle był spokojny: „Danuta, najważniejsze, iż oni są szczęśliwi. Dwie dziewczynki to przecież wspaniale. Będą jak siostry, jak przyjaciółki.” Ale ciągle myślałam o tym. Przypomniałam sobie, jak sama czekałam na Kingę. Wtedy nie było USG, a my z Wojciechem po prostu cieszyliśmy się na dziecko. Dziś wszystko się skomplikowało: te genderowe imprezy, oczekiwania, dyskusje. Może sami sobie to utrudniamy?
Po tygodniu Kinga zadzwoniła i opowiedziała, jak z Markiem wybierają imię dla maluszki. Już zdecydowali, iż pewnie nazwą ją Hanna. Zosia, słysząc o siostrzyczce, codziennie pyta, kiedy „przyjdzie”. Kinga się śmieje, mówi, iż wszystko będzie dobrze, ale słyszę w jej głosie nutkę niepokoju. Ciąża, opieka nad Zosią, praca – to wszystko niełatwe. Zaoferowałam pomoc: mogę przyjeżdżać częściej, zabierać Zosię na weekendy. Kinga się zgodziła, a ja odetchnęłam. Chcę, by wiedziała, iż ja i Wojciech zawsze jesteśmy blisko.
Ta sylwestrowa noc zostanie ze mną na długo. Nie tylko przez wiadomość o drugiej wnuczce, ale też przez to, jak nas zbliżyła. Patrzyłam na Kingę, Marka, Zosię i myślałam: jaka my mamy wspaniałą rodzinę. Tak, będą trudności, nieprzespane noce, ale będą też chwile szczęścia. Już sobie wyobrażam, jak dwie siostrzyczki biegają po domu, śmieją się, kłócą i godzą. A my z Wojciechem będziemy przy nich, by je wspierać.
Druga dziewczynka to nie problem, to błogosławieństwo. Wierzę, iż Kinga i Marek dadzą radę, a my z Wojciechem zrobimy wszystko, by ich życie było łatwiejsze. I może w następny Nowy Rok przy naszym stole zasiądzie kolejna mała księżniczka, która wniesie jeszcze więcej euforii do naszej rodziny.