«Nowy dom od rodziców, a teściowa już ma plany: czy stracimy nasze miejsce?»

polregion.pl 1 tydzień temu

Rodzice dopiero co podarowali nam mieszkanie, a teściowa już zdecydowała, komu je przekazać – omal nie straciliśmy dachu nad głową.

Teściowa zawsze wydawała mi się kobietą z charakterem. Sprytna, bezpośrednia, ale nie zła. Przynajmniej do czasu, aż nie spróbowała po prostu wyrzucić mnie i męża… w pustkę. A nasze nowe mieszkanie – dar od moich rodziców – oddać swojej córce i jej dwójce dzieci.

Wzięliśmy ślub dwa lata temu. Mieszkaliśmy na wynajmowanym – nie był to dobry czas na kredyt. Pandemia, niepewność, wszystko wisiało na włosku. Składaliśmy grosz do grosza, pracowaliśmy, gdzie się dało. Nie prosiliśmy o pomoc rodziców, staraliśmy się radzić sami.

Kiedy rynek się ożywił, zaczęliśmy myśleć o kredycie. Ale moi rodzice nas ubiegli – podarowali nam mieszkanie. Ojciec sprzedał kawałek ziemi na wsi, mama – starą spuściznę po ciotce. Dorzucili swoje oszczędności i kupili nam dwupokojowe mieszkanie w dobrej dzielnicy. To była ogromna niespodzianka. Płakałam ze szczęścia. Razem z mężem byliśmy wniebowzięci. Zaczęliśmy się urządzać.

Teściowa pojawiła się niemal od razu. Chodziła po pokojach, oglądała ściany, tylko krótko kiwała głową. Jej opinia? Sucho rzuciła:
— No, nieźle.

Nie obraziłam się. Zawsze była powściągliwa, zwłaszcza gdy coś nie działo się z jej inicjatywy.

Zaraz po wprowadzce postanowiliśmy wyjechać na wymarzony urlop nad morzem – odpocząć, zresetować się i zacząć nowy rozdział. Wzięliśmy ostatnią minutę, ale tuż przed wyjazdem pojawił się problem – nasza nowa sofa i fotel miały zostać dostarczone trzy dni po naszym wyjeździe.

Rodzice byli na jubileuszu cioci w innym mieście, więc jedynym wyjściem było zostawić klucze teściowej i poprosić, żeby odebrała dostawę. Wiedziałam, iż pewnie przejrzy szafy, pochodzi po mieszkaniu. Ale się nie martwiłam – nie mieliśmy nic do ukrycia.

Jakże się myliłam…

Gdy wróciliśmy po dziesięciu dniach – w naszym mieszkaniu żyła już siostra męża z mężem i dwójką dzieci. Otwieram drzwi, a w przedpokoju stoi jego siostra z najmłodszym na ręku. Z kuchni unosi się zapach smażonego, w pokoju działa telewizor. Serce zamarło mi w piersi.

Mąż spytał:
— Co się dzieje?…
Siostra zaczerwieniła się, zrobiła nerwową minę:
— Mama powiedziała, iż pozwoliliście nam się wprowadzić. Że wy i tak jesteście na urlopie, a potem będziecie szukać czegoś na wynajem albo zamieszkacie u rodziców. Mówiła, iż sami zaproponowaliście!

Wszystko okazało się proste – i jednocześnie przerażające. Teściowa przyszła do córki i oznajmiła:
— Dogadałam się z bratem. Oddaje wam swoje mieszkanie, wprowadzacie się. Oni nie mają jeszcze dzieci, więc im się nie śpieszy, a wam – jest potrzebne. Blisko przedszkola, szkoły, pracy.

Siostra próbowała dodzwonić się do brata, ale na urlopie nie mieliśmy zasięgu. Uwierzyła matce i wjechała z całym dobytkiem. Rozstawiła zabawki, przywiozła garnki, rozłożyła pościel. adekwatnie w kilka dni uczyniła z naszego domu – swój.

Staliśmy jak wryci. Mąż próbował skontaktować się z matką – ta nie odbierała. Zaproponowałam:
— Porozmawiajmy wieczorem. Spokojnie. Wszystko wyjaśnimy.

Siostra była przybita. Nie wiedziała, iż ją oszukano. Płakała, przepraszała. Dzieci były rozdrażnione, płakały. Widać było, iż to ona była ofiarą tej „operacji”.

Wieczorem przyszedł jej mąż i usiedliśmy się zastanowić, co dalej. Nie mieli dokąd pójść – nie starczało im na wynajem. Postanowiliśmy:
— Damy wam pieniędzy na wynajem. Zostańcie tu jeszcze tydzień, a my przeniesiemy się do moich rodziców. W tym czasie znajdziecie coś dla siebie, pomożemy w przeprowadzce.

I tak zrobiliśmy. Rodzice byli w szoku, ale przyjęli nas z otwartymi ramionami.

Kilka dni później teściowa w końcu odezwała się. Zapytaliśmy:
— Po co to zrobiłaś?

Odpowiedź zszokowała nas butą:
— No i co w tym złego? Dostaliście mieszkanie za darmo. Nie żal wam? Wy jeszcze nie macie dzieci, a ona ma dwoje! Moglibyście się podzielić. To byłby piękny gest. Myślałam, iż jesteście rodziną.

Gdy wytłumaczyliśmy, iż nigdy nie zamierzaliśmy oddawać mieszkania, oskarżyła nas o okrucieństwo i egoizm. Jej zdaniem postąpiliśmy ohydnie, wyrzucając „biedną matkę z dwójką dzieci”.

Od tamtej pory nie utrzymujemy z nią kontaktu. I, szczerze mówiąc, nie mamy ochoty na pojednanie.

Z siostrą męża nadadujemy się dobrze. Wielokrotnie przepraszała, zrozumieliśmy – to nie ona zawiniła. Ale teściowa… pokazała swoje prawdziwe oblicze. I zrozumieliśmy – nie można jej ufać.

Ta historia była dla nas istotną lekcją. Zrozumieliśmy, iż choćby najbliżsi są zdolni do podłości – jeżeli uwierzą, iż im to ujdzie na sucho.

Idź do oryginalnego materiału