Od września w szkołach pojawi się nowy przedmiot – edukacja zdrowotna. Zastąpi wychowanie do życia w rodzinie, ale już teraz wywołuje zamieszanie. ZNP ostrzega, iż brak jasnych wytycznych może sparaliżować plany lekcji, a dyrektorzy przyznają, iż „możliwości są ograniczone”

Fot. Warszawa w Pigułce
Edukacja zdrowotna wchodzi do szkół. ZNP ostrzega przed problemami organizacyjnymi
Od 1 września w polskich szkołach pojawi się nowy przedmiot – edukacja zdrowotna, która zastąpi dotychczasowe zajęcia z wychowania do życia w rodzinie. Program obejmie szeroki zakres tematów związanych ze zdrowiem fizycznym, psychicznym, seksualnym, społecznym i środowiskowym. Zajęcia mają odbywać się raz w tygodniu w klasach IV–VIII szkół podstawowych oraz w szkołach ponadpodstawowych. Choć zmiana ma charakter systemowy i – jak zapewnia Ministerstwo Edukacji – ma unowocześnić podejście do zdrowia uczniów, to w szkołach już teraz pojawiają się poważne problemy organizacyjne.
Nowy przedmiot i nowe zasady
Edukacja zdrowotna ma być nieobowiązkowa, a decyzję o rezygnacji rodzice lub pełnoletni uczniowie będą mogli podjąć do 25 września. Ministerstwo podkreśla, iż wcześniej mają odbyć się spotkania informacyjne, aby decyzja była świadoma i przemyślana. Co ważne, z zajęć nie będą wystawiane oceny.
ZNP bije na alarm
Związek Nauczycielstwa Polskiego zwraca uwagę, iż brak szczegółowych przepisów dotyczących planowania tych lekcji może spowodować chaos w szkołach. – Dyrektorzy wiedzą, iż religia i etyka powinny znajdować się na początku lub końcu dnia, aby uniknąć „okienek” dla uczniów. W przypadku edukacji zdrowotnej takich wytycznych nie ma – wyjaśnia rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis.
Związek wskazuje, iż jeżeli tylko część uczniów zrezygnuje z zajęć, to ich organizacja w środku planu lekcji stanie się problematyczna. – Najlepiej byłoby, gdyby edukacja zdrowotna również była umieszczana na początku lub końcu dnia, ale w obecnym stanie możliwości są ograniczone – dodaje Kaszulanis.
Polityczny kontekst zmian
Decyzja o wprowadzeniu nowego przedmiotu i jednoczesnym nadaniu mu charakteru nieobowiązkowego była odpowiedzią na protesty części rodziców i organizacji społecznych. Minister edukacji Barbara Nowacka tłumaczyła, iż jej celem było „ochronienie szkoły i nauczycieli przed szurią” oraz uniknięcie kolejnych politycznych sporów.
Na razie dyrektorzy szkół próbują ułożyć plany lekcji w taki sposób, by pogodzić wszystkie wymogi. Jednak wielu z nich przyznaje, iż bez dodatkowych rozporządzeń sytuacja może doprowadzić do poważnych trudności organizacyjnych już od pierwszych tygodni nowego roku szkolnego.