"Wróciłam właśnie z rozpoczęcia roku w szkole syna i chciałam na gorąco podzielić się taką smutną refleksją, która mnie naszła. Otóż moi drodzy rodzice, dlaczego jesteście takimi samolubami? Dlaczego nie ma was przy dzieciach w tak ważnej chwili, jaką jest początek roku szkolnego?
Dlaczego nie chodzicie z dziećmi na rozpoczęcie roku?
Janek rozpoczyna 7 klasę. To duży chłopak, odpowiedzialny, wiem, iż świetnie by sobie poradził beze mnie podczas rozpoczęcia. Tylko dlaczego miałby być tam sam? U mojego syna wygląda to tak, iż rano jest apel, takie oficjalne uroczystości z przemówieniem pani dyrektor i życzeniami dla uczniów, rodziców i nauczycieli na nowy rok. Potem dzieci rozchodzą się do sal, gdzie mają spotkania z wychowawcami i ustalanie jakichś rzeczy organizacyjnych.
Co roku, od 1 klasy, chodzę z Jankiem i na rozpoczęcie roku, i na rozdanie świadectw. Nie traktuję tego jako przykrego obowiązku, lubię to, lubię towarzyszyć synowi w tych kolejnych etapach, kiedy coś się kończy, a coś nowego zaczyna. Jestem z niego dumna i chcę, żeby czuł moją obecność, żeby czuł, iż jestem zawsze przy nim. Byłam tam dzisiaj i, niestety, mogłam policzyć innych rodziców z klasy Janka na palcach jednej ręki.
Po apelu czekam zwykle w samochodzie i potem wracamy do domu. W tym roku akurat Janek poprosił, żebym wróciła sama, bo on chce iść z kolegami na lody – zgodziłam się, ale to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, iż dobrze robię. Przecież on tak gwałtownie dorasta! Myślę, iż to ostatnie takie lata, bo pewnie jak pójdzie do liceum, to już nie będzie chciał, żebym z nim tam chodziła... Że to niby wstyd.
Troska rodzica to nie wstyd
Ale dlaczego to wstyd? Dlaczego ma się wstydzić, iż ma mamę, która się troszczy? Według mnie wstydzić powinni się rodzice, których dziś nie było w szkołach ich dzieci. Którym szkoda jednego dnia urlopu. To jest wstyd, przekładać pracę nad rodzinę. Nie rozumiem, naprawdę, bo tyle się w dzisiejszych czasach mówi o wspieraniu dziecka, o byciu dla niego, a tu nagle się okazuje, iż jeden dzień urlopu jest problemem.
Poza tym, jeżeli dziecko naprawdę tak bardzo się 'wstydzi', iż rodzic je kocha, to zawsze ten rodzic może poczekać gdzieś przed szkołą. Tak jak czekałam po apelu w samochodzie. No przecież nikt nie każe prowadzić 12-letniego dzieciaka za rączkę do klasy, a potem czekać jak pies pod drzwiami, aż w końcu z niej wyjdzie. Chodzi o gest, o takie symboliczne pokazanie dziecku: 'Jestem tu dzisiaj i będę przez cały rok, gdyby coś się działo – uderzaj do mnie jak w dym'.
Budowanie więzi z dzieckiem jest bardzo ważne. Mam nadzieję, iż więcej rodziców to w końcu zrozumie".