Do naszej redakcji odezwała się pani Marta, mama ośmioletniej dziewczynki. Jej historia pokazuje, jak bardzo decyzje rodziców mogą wpłynąć na to, jak dziecko funkcjonuje w grupie. I jak się okazuje, czasem wystarczy niewielka zmiana, by na twarzy dziecka pojawił się niewymuszony niczym uśmiech.
REKLAMA
Zobacz wideo Republikanie nie chcą w szkołach lektur powodujących... dyskomfort
"Nie chciało mi się jej wozić na te tańce"
Nasza czytelniczka przyznała wprost: - Moja córka zawsze była trochę z boku. W szkole radziła sobie dobrze, ale nie miała bliskich koleżanek. Kiedy słuchałam, jak inne mamy opowiadają o wspólnych spotkaniach ich córek po lekcjach, o wyjściach na lody czy nocowankach, robiło mi się przykro, ale jednocześnie tłumaczyłam sobie, iż nie każde dziecko musi mieć paczkę przyjaciół - mówi pani Marta, która zdradza, iż też nigdy nie była jakąś szczególną duszą towarzystwa.
Pewnego dnia dowiedziała się, iż większość dziewczynek z klasy jej córki chodzi na zajęcia taneczne. - Nie raz słyszałam: "Mamo, zapisz mnie, proszę". Ale zawsze odpowiadałam, iż nie mam czasu, iż to za daleko, iż po pracy jestem zmęczona. Mówiąc szczerze, po prostu nie chciało mi się jej wozić na te tańce. Wolałam już angielski, niż te wygibasy - przyznaje kobieta.
Niestety, dziewczynka coraz częściej wracała ze szkoły smutna. - Mówiła, iż koleżanki na przerwach rozmawiają o tańcu, o występach, o strojach. Nie miała o czym z nimi pogadać. Była z boku, a ja udawałam, iż tego nie widzę. Myślałam: "Z czasem się ułoży". Nie układało się - wspomina.
"Zapisałam ją i to była najlepsza decyzja"
Pani Marta w końcu postanowiła spróbować, bo jak przyznaje, miała dość patrzenia na przygnębioną dziewczynkę. - W końcu zapisałam ją na te zajęcia. Nie byłam pewna, czy się odnajdzie, ale po pierwszych tygodniach widziałam, jak bardzo się zmienia. Zaczęła się śmiać, chętniej wychodziła do szkoły, opowiadała o koleżankach. Dziś ma przyjaciółkę, z którą nie rozstaje się ani w szkole, ani po lekcjach.
Kobieta przyznaje, iż wystarczyło, by zmieniła swoje podejście i wszystko się odwróciło. - Czasami rodzicom wydaje się, iż dziecko po prostu "jest takie spokojne" albo "nie potrzebuje towarzystwa". A często to my, dorośli nieświadomie utrudniamy mu zbudowanie więzi. Dziś wiem, iż gdybym dalej się upierała, mogłabym jej naprawdę zrujnować dzieciństwo - podsumowuje nasza czytelniczka.
Przyjaźń okiem psychologa
O to, jaką rolę w życiu dziecka odgrywa przyjaciel, zapytaliśmy psycholożkę Alinę Adamowicz: - Przyjaźń w życiu dziecka to nie tylko zabawa, ale fundament przyszłego dobrostanu psychicznego i równowagi neuronalnej. Z perspektywy neuropsychologii bezpieczna relacja z rówieśnikiem działa jak naturalny regulator stresu - obniża poziom kortyzolu, zwiększa wydzielanie oksytocyny i dopaminy, a tym samym wspiera rozwój empatii i równowagę emocjonalną u dziecka - mówi specjalistka.
- Psychologia pozytywna podkreśla, iż relacje to jeden z głównych filarów szczęścia i zdrowia. Dziecko, które ma bliskich przyjaciół, czuje się ważne, akceptowane i bezpieczne. Uczy się współpracy, asertywności i rozwiązywania konfliktów - umiejętności, które budują odporność psychiczną na całe życie. Przyjaźń to nie dodatek do szczęśliwego dzieciństwa, ale jego biologiczna i emocjonalna podstawa - wyjaśnia psycholożka.
Wiadomo, iż to właśnie w wieku szkolnym najczęściej powstają pierwsze trwałe przyjaźnie, które mają dla dziecka ogromną wartość. Udział w zajęciach pozalekcyjnych, wyjazdach, wspólnych aktywnościach pomagają mu czuć się częścią grupy.
A Ty co o tym sądzisz? Jak to wygląda u Twojego dziecka? Masz ochotę podzielić się z nami swoją historią? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl















