OBJAŚNIENI UCZUCHEM

twojacena.pl 1 dzień temu

ZNALEZIENI PRZEZ MIŁOŚĆ

Spotkanie Zuzanny i Jacka zostało zapisane w gwiazdach.

…Jacek nigdy nie widział swojego ojca. Wychowywała go matka i babcia. Gdy mały Jacek pytał o tatę, mama mruczała coś pod nosem: „Twój ojciec jest geologiem, ciągle gdzieś bada nowe złoża.” Ale raz, w gniewie, krzyknęła: „Nigdy nie miałeś ojca, Jacku!”

Jako dziecko przyjmował te słowa bezkrytycznie, wierząc matce bez zastrzeżeń. ale gdy podrósł, postanowił wyjaśnić zagadkę. W końcu nie zrodził się z Ducha Świętego! Okazało się, iż jego matka w młodości wyjechała w delegację i wróciła z dzieckiem – z Jackiem. Tę tajemnicę zdradziła mu babcia, szeptem, po kryjomu.

Jacek był zachwycony rozwiązaniem zagadki. Przynajmniej nie znaleźli go w kapuście. Postanowił, iż przy pierwszej okazji odnajdzie ojca – czy ten tego chce, czy nie. „W końcu jestem jego synem, nie byle kim!” Przy okazji dał sobie słowo: „Będę miał prawdziwą rodzinę. Żonę i dzieci. Tylko jedną żonę, ale za to całą gromadkę dzieci.”

…Zuzanna również nie znała miłości ojca. Jej matka rozstała się z nim, gdy Zuzia miała niecałe dwa lata. Jego miejsce zajął ojczym. Niezły człowiek, ale jednak… Zawsze stawiał Zuzi za wzór swoje dzieci z pierwszego małżeństwa. To ją irytowało. W efekcie Zuzia mogła liczyć tylko na miłość matki.

Gdy dorosła, postanowiła: „Jeśli wyjdę za mąż, to tylko raz i na zawsze! Tylko gdzie znaleźć takiego chłopaka?”

I znalazła.

…Był wigilijny wieczór. Styczeń, mróz, śnieg. Księgarnia. Jacek i Zuzanna stoją w kolejce do kasy, oboje z tomikiem Adama Mickiewicza w rękach. Ich spojrzenia przypadkiem się spotykają. I Jacek rusza do ataku. Zasypuje Zuzię komplementami, pytaniami (choć taktownymi i uprzejmymi). Nie mógł tak po prostu pozwolić jej odejść. To ona musi zostać jego żoną! Właśnie ta dziewczyna.

A Zuzanna choćby nie flirtowała. Czuje się przy tym rozgadanym chłopakiem jak w domu, jakby znała go od stuleci.

Lecz Zuzia pochodzi z porządnej rodziny, a nie wypada dziewczynie zaczepiać obcych w księgarni. Jacek docenił jej skromność i zaproponował wymianę numerów. Zuzia zapisała jego telefon, ale swojego nie podała. „Zadzwonię po świętach” – obiecała mgliście.

Jacek nie mógł tak po prostu stracić tego niebiańskiego prezentu w postaci Zuzi. Pożegnali się, ale on potajemnie podążył za nią, by dowiedzieć się, gdzie mieszka.

Całe święta Jacek unosił się nad ziemią. W końcu znalazł swoją „żurawikę” i zamierzał kochać ją zawsze.

Lecz święta minęły, a „żurawika” nie dzwoniła. Jacek zaczął się niepokoić i postanowił działać.

Wsunął swój tomik Mickiewicza do skrzynki Zuzi. Czyżby nie domyśliła się, od kogo? Dziewczyna zadzwoniła jeszcze tego samego wieczora z pretensjami:

„Cześć, Jacek! Dlaczego nie dzwoniłeś? Czekałam!”

„Zuziu, przecież nie mam twojego numeru. Gdybym miał, dawno bym zadzwonił. Nie pamiętasz? W księgarni pewnie bałaś się go podać.” – Jacek promieniał ze szczęścia.

„A jednak mnie znalazłeś!” – nie ustępowała Zuzanna.

„Typowo kobieca logika” – pomyślał Jacek. Ale był szczęśliwy, iż w końcu wszystko się wyjaśniło. Zuzia wcale nie była mu obojętna!

Nie czekając na lepsze czasy, Jacek i Zuzanna wzięli ślub. Jakżeby inaczej? Mieli ze sobą tak wiele wspólnego: nieskazitelną miłość, pragnienie dużej rodziny i miłość do poezji Mickiewicza. Czy to nie wystarczy?

Na tak solidnym fundamencie zaczęli budować swoje życie.

Zuzanna uczyła studentów polskiego na uniwersytecie, Jacek był znakomitym programistą.

Po czasie urodziła się Hania. Dwa lata później przyszedł na świat Staś. Wszystko szło jak z płatka.

Jacek nie porzucił myśli o odnalezieniu ojca. Pomógł internet. Wśród dziesiątek osób o tym samym nazwisku w końcu znalazł krewnego. Napisali do siebie. Ojciec mieszkał w Warszawie. Zaprosił Jacka w gości.

Spotkanie było wzruszające. Ojciec miał własną rodzinę, ale przez wszystkie te lata pamiętał o synu.

„Cieszę się, iż mnie odnalazłeś, synu. Teraz będziemy w kontakcie.” – mężczyzna objął Jacka.

Jacek z dumą wymienił wszystkich członków swojej rodziny. „Patrz, tato, jesteś już dwukrotnym dziadkiem. I to nie koniec…”

Ojciec Jacka był profesorem medycyny.

Do domu Jacek wrócił uskrzydlony. Ojciec bardzo mu się spodobał – serdeczny, szczery człowiek.

Niestety, obowiązki rodzinne nie pozwalały Jackowi często go odwiedzać. W końcu kontakt się urwał.

Hania i Staś podrośli. Zuzanna postanowiła obronić doktorat. W końcu jej babcia i matka miały tytuły naukowe. Nie chciała zostać w tyle.

Temat wybrała nieprzypadkowo – o Mickiewiczu. Matka dwójki dzieci mozolnie zbierała materiały.

Jacek wspierał żonę, pomagał w domu, jak mógł. Trzy lata zajęły jej przygotowania. W tym czasie Hani i Stasiowi urodziła się siostrzyczka – Marysia.

Z obroną musiała poczekać.

Gdy Marysia poszła do przedszkola, Zuzanna wróciła do pracy naukowej. Już prawie miała doktorat w garści…

Nagle Jacek zachorował. Choroba była rzadka, nieznana lekarzom, ale śmiertelnie niebezpieczna. Medycy rozkładali ręce. Jacek znikał w oczach. Leczenie nie pomagało. Lekarze szeptali Zuzannie, iż szanse są znikome. A Jacek miał zaledwie czterdzieści lat! Nieszczęście przychodzi, gdy się go najmniej spodziewasz.

Cierpienia Zuzi nie da się opisać. Jacek, świadomy swojego stanu, przepraszał żonę, iż nie pomoże jej wychować trójki dzieci…

Zuzanna płakała w ukryciu. Wiedziała też, iż w niej rośnie nowe życie. Nie powiedziała Jackowi, by nie sprawiać mu dodatkowego bólu.

W głębi duszy nie wierzyła, iż jej szczęście może tak po prostu się skończyć. Czym zasłużyli na gniew Boga?

„Jacek, musisz wyzdrowieć! Nie zostawisz mnie samej z„Jacek, musisz wyzdrowieć! Nie zostawisz mnie samej z dziećmi! Chcę, żebyś żył długo!” — szlochała Zuzanna przy łóżku umierającego męża, nie wiedząc jeszcze, iż starodawny zielarz ocali go na przekór wiedzy całej współczesnej medycyny, a ich miłość, zahartowana w ogniu próby, przetrwa, by stać się opowieścią, którą wnuki będą słyszeć przy kominku w mroźne, wigilijne wieczory.

Idź do oryginalnego materiału