Obóz sportowy mógł skończyć się tragedią. Mój syn miał szczęście, iż wrócił zdrowy

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Organizatorzy obozu sportowego powinni zapewnić dzieciom czyste pokoje. fot. Marek BAZAK/East News


Kolonie i obozy dla dzieci i młodzieży wzbudzają emocje rodziców. Szczególnie jeżeli płacą za wakacje syna lub córki sporo pieniędzy, a dzieci muszą próbować przetrwać na wyjeździe w tzw. spartańskich warunkach. Przeczytajcie o tym, jak wyglądał pewien obóz sportowy, na którym był syn naszej czytelniczki.


Obóz sportowy zamiast kolonii


"Mój 10-letni syn gra w szkolnej drużynie koszykówki i dwa razy w roku razem z trenerem i innymi chłopcami jeżdżą na obozy letnie i zimowe. Zawsze są to wyjazdy do jakichś sportowych ośrodków, w których dzieciaki mają dużo zajęć sportowych i różnych aktywności na świeżym powietrzu" – rozpoczyna swój list nasza czytelniczka, która chce pozostać anonimowa.

"W tym roku dzieci pojechały w góry, a konkretnie Góry Świętokrzyskie, gdzie mieszkały przez 10 dni. O tym, co działo się na obozie, wiedziałam już podczas jego trwania, ale zainterweniowaliśmy z innymi rodzicami u organizatorów i wydawało się, iż wiele rzeczy, które wyglądały nie do końca tak, jak powinny, zostało poprawionych przez organizatorów".

Stare prycze zamiast łóżek


Mama 10-latka pisze o tym, jakie warunki zastały dzieci w ośrodku po przyjechaniu na obóz: "Dwa dni temu moje dziecko jednak wróciło z wyjazdu i opowiedziało, jak wyglądał wyjazd, za który zapłaciłam ponad dwa tysiące złotych. Okazało się bowiem, iż dzieci śpią w starym ośrodku, w którym turyści mogą wynająć pokoje za grosze. W większości nie ma łazienek, jest też wspólna kuchnia i stołówka, trochę jak w zakładach pracowniczych rodem z PRL-u.

Jeśli miejsce jest czyste i zadbane, choćby stare łóżka i pokoje mogą być w porządku – nie uważam, iż chłopcom na obozie sportowym potrzebne są warunki jak na urlopie all inclusive. Problem jednak następuje, jeżeli w budynku są stare nieszczelne okna, pleśń na ścianach, a po pokojach wieczorem biegają prusaki. Mój syn podczas pierwszej rozmowy ze mną po dotarciu na obóz przyznał, iż fajnie, bo mają pokój we trzech (z dwoma kolegami z klasy).

Problem leżał tylko w tym, iż w pokoju jest tylko jedno łóżko. Dwóch chłopców musiało spać na rozkładanych łóżkach polowych, które znam z czasów swojej harcerskiej młodości (nazywaliśmy je kanadyjkami). I jak trzech chłopaków ma zdecydować, który będzie spał wygodnie na łóżku?".

Warunki wołają o pomstę o nieba


Kobieta opowiada też, iż po interwencji rodziców trochę się poprawiło: "Dodatkowo, kiedy o takich warunkach usłyszałam od syna podczas jednej z pierwszych rozmów telefonicznych, zainterweniowałam ze znajomymi rodzicami u organizatora. Przestraszeni trenerzy i opiekunowie zapewnili, iż dzieci zostaną przeniesione z pokojów z robactwem, a łóżka, na których będą spali, będą nowsze i z prawdziwego zdarzenia.

Oczywiście te warunki zostały wypełnione, bo wytknęłam je organizatorowi wprost. Teraz, gdy syn wrócił, opowiedział, iż reszta budynku wcale nie wyglądała lepiej. W łazienkach na korytarzu często brakowało ciepłej wody, a w kątach stołówki widać było ogromny brud i pajęczyny. To nie chodzi więc o to, iż ośrodek jest stary, tylko o minimalne zadbanie o czystość, jeżeli wynajmuje się go na obóz dla dzieci.

Przecież przebywanie i spanie tyle dni w pokojach z pleśnią na ścianach może negatywnie wpłynąć na zdrowie. Zamierzam sprawę zgłosić na policję i nie zostawię tego. Uważam, iż za takie warunki organizator powinien ponieść karę, skoro tak chce oszczędzać na dzieciach..." – kończy swój list mama 10-latka.

Idź do oryginalnego materiału